PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=680709}
7,2 187 tys. ocen
7,2 10 1 187188
7,8 99 krytyków
Birdman
powrót do forum filmu Birdman

Pogubiłem się od momentu gdy Riggan ściągnął opatrunek z twarzy i widzimy całkiem innego aktora + to że niby wyskoczył przez okno w domyśle popełnił samobójstwo, a jednak córka podziwia go jak lata...Czyżby też miała swój urojony świat? Może ona chciała to zobaczyć, zobaczyć to ze jej ojciec nie leży zmiażdżony na ziemi a jednak poleciał jak prawdziwy Birdman, który towarzyszył mu i jej przez całe życie.

ocenił(a) film na 10
Mahone93

było troche inaczej. Jak sam tytuł mowi (unexpected virtue of ignorance) ludzie raczej doszli do wniosku że był to wypadekj i Riggan mimowolnie stał się prekursorem hiperealizmu w teatrze

ocenił(a) film na 10
malolmalol

On już był sławny... Jakoś nie wydaje mi się na przykład by samobójstwo Robina Williamsa jakoś pogorszyło jego wizerunek... może nawet troche "polepszyło" - wszyscy zaczeli mu współczuć

malolmalol

Powiedział kretyn który wiedział :)

ocenił(a) film na 6
marlboro_boy

No to żeś zabłysnął wypowiedzią

malolmalol

Ciekawa interpretacja dotycząca ,,samobójców-frajerów'',a podając tylko przykłady,jak Kurt Cobain,Marylin Monroe,czy Magika...

ocenił(a) film na 6
pawelk1504

Mam im współczuć, czy zazdrościć? Jak ktoś jest chory na umyśle i odbiera sobie życie, to nie moja wina. Słabość charakteru i tyle, ew. jakieś narkotyczne zwidy. Sam miałem nieraz myśli samobójcze, bo nieudana miłość itd. ale jakoś wola życia i zdrowy rozsądek wygrywały.

malolmalol

Sam Sobie zaprzeczasz,bo napisałeś-,,sam miałem nieraz myśli samobójcze''-to już świadczy o SŁABOŚCI CHARAKTERU.Też miałem nieudane miłości,ale usiadłem przemyślałem i szukałem powodów-dlaczego tak się stało?Wiadomo,jakiś czas człowiek chodził ,,otępiały'',ale myśli samobójcze z takiego powodu-nigdy,bo życie jest tylko jedno i zbyt piękne,by w ten sposób z nim kończyć.Ale niestety są różne przyczyny,że ogrom ludzi sobie z własną psychiką nieradzi...

ocenił(a) film na 6
pawelk1504

Nic nie zaprzeczam sobie. Mieć myśli, a zrobić, to dwie różne sprawy. Plus trzecia - nie mieć w ogóle. Pomijam oczywiście takie zwykłe, gdzie czasem po ciężkim dniu pracy, czy czymś tam, po prostu w żartach się powie, albo z przekąsem, że coś tam się stało, że aż odechciewa się żyć.

Mahone93

Powinien strzelić sobie w łeb i tyle. Pasowało idealnie do treści sztuki,w którą tak wierzył....a i sławę by zyskał tak czy inaczej choć pośmiertnie. Raczej ten dodatek w szpitalu to juz albo fantazja i nie mialo miejsca (przeciez celowal sobie w łeb a nie w nos!) i to też wariant w którym skończyło się tragicznie, a córka pod wpływem narkotyków widziała Birdmana. Zakończenie otwarte.

ocenił(a) film na 10
peterson78

Nie wiemy w co sobie celował (kamera jest w takim miejscu że perspektywa może być troche wymuszona)

ocenił(a) film na 9
Mahone93

Zdecydowanie zgadzam się z Twoją pierwszą interpretacją dokładnie tak samo pomyślałem po obejrzeniu filmu.

użytkownik usunięty
Mahone93

Ja to zakończenie odbieram jeszcze inaczej - Riggan zabił się na scenie, a to, co działo się później, było fantazją, nie wiem, ostatnia projekcją umierającego mózgu? Przez cały film reżyser zdążył nas oswoić z tym, że fantazje Riggana ciężko odseparować od wydarzeń realnych, bardzo spójnie się z nimi przeplatają. Moim zdaniem zakończenie jest zbyt pozytywne, by mogło być realne dla głównego bohatera, a było jedynie projekcją takiego zakończenia, jakiego on sam by sobie życzył. Z córką znów mu się układa, w końcu (drobny, ale ważny szczegół) ta kupuje mu jego ulubione kwiaty. Była żona wróciła do niego, cała szczęśliwa rodzinka w komplecie. W dodatku jego sztuka, w którą włożył wszystko, swoje oszczędności, wysiłek, została ogłoszona arcydziełem i nawet najzagorzalsza krytyczka nie może się oprzeć urokowi prawdziwej sztuki, której autorem został główny bohater. Ja to tak odbieram, ale jest w tym również dużo moich subiektywnych odczuć na temat filmu. Poza tym reżyser już we wcześniejszych filmach, jak np. w Biutiful próbował zaczerpnąć z tematu życia po śmierci, oraz przedśmiertnych wizji.

IOOI

Według mnie końcowa scena dzieje się w wyobraźni Riggana i oznacza jego ostateczne zwycięstwo nad tym "złym" alter-ego i wszystkim, co Birdman symbolizował. Poprzedza ją zresztą fragment w toalecie, gdy Thomson zrywa z twarzy bandaże, a obok na sedesie siedzi Birdman, który jednak tym razem nie odzywa się ani słowem. Riggan za to wychodząc z pomieszczenia i gasząc światło mówi coś w stylu, żeby się [Birdman] pieprzył i podchodzi do okna, z którego wyskakuje. Córka jako jedyna (pomimo tego iż nie mieli ze sobą wcześniej dobrych kontaktów) zauważa wyzwolenie się ojca z targających go wciąż wątpliwości ale nie tylko na jednowymiarowym poziomie: czy to artystycznym (jak Jake), czy relacji z rodziną (Sylvia). Sama wcześniej wyrzuciła mu, że jest nikim (scena, gdy Thomson przyłapał ją z bluntem) więc koniec symbolizuje może w jakimś stopniu uporządkowanie jej "świata", a przez to zrozumienie i zaakceptowanie wcześniejszych wyborów ojca oraz ostatecznie podziw wobec przezwyciężenia jego wewnętrznych konfliktów w taki sposób, w jaki to zrobił.

Dar-O

Dokładnie.

ocenił(a) film na 9
IOOI

Wg mnie z toalety wyszło alter-ego - Birdman.

ocenił(a) film na 9
IOOI

Zwyciężyła sława, pragnienie bycia popularnym. O tym marzy każdy aktor. Niektórym to się udaje i metaforycznie niczym Birdman wzlatują w powietrze, a inni dosłownie lądują na bruku.

ocenił(a) film na 9
IOOI

Riggan osiąga swój cel - znów jest o nim głośno, sztuka odnosi sukces, poprawiają się relacje z córką. Staje się Bierdmanem, którym był dwadzieścia lat temu - znów jest na szczycie.

cherie_filmweb

On nie stał sie Birdmanem. On sie od Birdmana w końcu uwolnił. Głośno było o nim i o sztuce, a nie o tym, że zagrał Birdmana.

ocenił(a) film na 9
rrr

chodziło mi o sens metaforyczny postaci birdmana - na nowo osiaga ten sam sukces co przed laty.

ocenił(a) film na 9
rrr

Stał się... Reżyser wręcz obuchem wali, pokazując jak po ściągnięciu opatrunków twarz głównego bohatera przypomina Birdmanową maskę, kolor zasinień, nos w kształcie dzioba.

ocenił(a) film na 9
IOOI

Ja to zinterpretowałem w ten sposób, że pogodził się z tym, że zawsze będzie postrzegany jako Birdman, czyli symbolicznie stał się nim. BTW tłumaczenie filmu było dla mnie dość niejasne- sztuka była w końcu sukcesem artystycznym czy nie? Wydawało mi się, że nie, ale jak zobaczył ilu ludzi się o niego martwi i darzy sympatią to mu to wystarczyło

ocenił(a) film na 9
Pietras_kun

Sztuka okazała się wielkim sukcesem. Ta pani krytyk w pochlebnych słowach wyraziła się o Rigganie. Użyła słowa "superrealizm", co dobrze odnosi się do całego filmu.

ocenił(a) film na 9
luczix

Ale było też coś o krwi upływającej nie tylko z niego ale też z amerykańskiego teatru z tego co pamietam

ocenił(a) film na 9
Pietras_kun

tak bo ta pani krytyk jak sama wspomniała, że lubiła Riggana i tego wszystkiego co on reprezentuje. Czyli w skrócie kultura niska (blockbustery, popularność w internecie, twitter) kontra kultura wysoka (teatr, recenzje w prasie). Ta kultura niska, czyli Riggan coraz bardziej wdziera się do teatru.

ocenił(a) film na 9
luczix

Chyba, że nie lubiła. Czyli wychodzi na to, że go zjechała

ocenił(a) film na 7
Pietras_kun

"nie lubiła" - tak powiedziała mu w knajpie (Luczix chyba zabrakło "nie" w zdaniu), ale w recenzji go nie zjechała, przeciwnie, pochwaliła; a krew - jak napisała - popłynęła dosłownie (postrzelenie się Riggana) i metaforycznie (było chyba sformułowanie, że na widowni albo u widzów) - i chyba chodziło o to, że swoim zachowaniem Riggan drastycznie odciął się od przeszłości, blockusterów itd. (czego ona nienawidziła - mówiła mu o tym w knajpie).
choć moim zdaniem to dość przewrotne, bo mimo słów pani krytyk w recenzji i jej przekonania, że dzięki temu hiperrealizmowi wszedł na jakiś wyższy etap, że naprawdę stał się aktorem (wcześniej mu powiedziała, że nie uważa go za aktora tylko zwykłego celebrytę) - to paradoksalnie właśnie Riggan stał się celebrytą (o czym świadczy zainteresowanie prasy, to co mówił jego agent lub jego córka)

ocenił(a) film na 5
IOOI

Najlepszym zakończeniem filmu byłoby to gdyby ten film nie dostał żadnego Oscara. Wtedy ta zła passa zostałaby przeniesiona do realnego życia. Ten starający się o powrót na scenę aktor poniósłby realną klęskę. Takie połączenie treści filmu z życiem... to by było wręcz symboliczne.

majkalipcowa

Popieram! ;)

ocenił(a) film na 8
IOOI

ja uwazam, ze bohater osiagnal to czego chcial, czyli powrot do swiadomosci podblicznosci i rozglos, mimo, ze recenzja nie byla do konca pochlebna, bo w koncu krew uplynela nie tylko z niego ale i z teatru, czyli zle. A poniewaz, ciagle zyl urojenieami jak przesuwanie przedmiotow sila woli, rozmowy z drugim soba, latanie, to i ten koncowy lot byl oczywiscie urojony. On nie skoczyl, on poprostu odżył i sie cieszyl, znowu byl Birdmanem z przed lat, a corka to zobaczyla i tez sie cieszyla. Chcoc, ojciec z przed lat nie mogl jej sie pozytywnie kojarzyc.

ocenił(a) film na 6
IOOI

Moja interpretacja jest taka:
nie ma miejsca na prawdziwe uczucia, nie ma miejsca na prawdziwą sztukę, na tragedię, no to macie komedię, a gratis dorzucam taki mały happy endzik. Jak ktoś musi to niech myśli, że żył długo i szczęśliwie.

ocenił(a) film na 8
IOOI

Ja tu widzę tylko dwie opcje:

1. (mniej do mnie przemawiająca i trochę naciągana)
Bohater finalnie odnosi sukces, poprawia stosunki z rodziną, ale odbandażowując głowę przed lustrem – nadal widzi obecność Birdmana, co uświadamia mu, że tak naprawdę nigdy nie uda mu się wyzwolić od swojej „mrocznej strony”, a sukces odniósł tylko dzięki przypadkowi (doceniono to, że się postrzelił na scenie, a nie jego pracę artystyczno-sceniczną). Zdaje sobie nagle sprawę, że – w myśl starej maksymy - skoro czegoś nie może pokonać (Birdman), to „należy się do tego przyłączyć” i pogodzić się z faktem, że nie jest mu pisane nic innego jak odnoszenie sukcesów jako celebryta-odtwórca komiksowego bohatera (bo tak go postrzegają ludzie i krytycy. Nie zdołał przekonać ich do zmiany zdania za pomocą swojego warsztatu aktorskiego i talentu, podczas wystawiania i gry w sztuce. Docenili go tylko za… próbę samobójczą). Jest wkurzony, mówi do imaginacji Birdmana: „Pier*dol się”, podchodzi do okna, spogląda w górę, widzi szybujące ptaki i… przypomina sobie momenty chwały jakie kiedyś święcił jako Super-Bohater (kiedy szybował po niebie jak one). Uśmiecha się sam do siebie (w końcu jego ego kochało tamte chwile). Wchodzi na parapet, skacze i szybuje w dal już jako Birdman (co jest oczywiście imaginacją jego umysłu i symbolem tego, że pogodził się ze sobą i z faktem, że nic lepszego nie jest mu pisane).
Motyw córki i jej uśmiechu kiedy patrzy w niebo, oznacza tu wtedy to, że dziewczyna doceniła starania ojca, który próbował z nią ocieplić stosunki oraz doceniła też jego próby by stać się prawdziwym artystą. Dziewczyna widzi, że ojcu jednak nie wyszło do końca tak jak chciał (sukces odniósł nie dzięki talentowi, ale dzięki próbie samobójczej, czyli przypadkowi) i facet pogodził się z tym, że nie będzie nikim więcej niż cartoonowym Super-Herosem. Uśmiecha się więc, ciesząc się, że ojciec pogodził się w końcu sam ze sobą i odnalazł spokój ducha (to wszystko oczywiście to tylko imaginacja bohatera, który chciałby żeby córka odebrała jego wybory właśnie w taki sposób).

2. (dla mnie najbardziej prawdopodobna i przystająca do tego co pokazał nam reżyser)
Bohater finalnie odnosi sukces, poprawia stosunki z rodziną, ale odbandażowując głowę przed lustrem – nadal widzi obecność Birdmana, co uświadamia mu, że tak naprawdę nigdy nie uda mu się wyzwolić do końca od swojej „mrocznej strony” i zawsze będzie ona obecna gdzieś w jego życiu. Facet jednak wie, że teraz jest już na innym etapie życia – odniósł „artystyczny sukces” (nie ważne, że było to raczej dziełem „przypadku”. Jego ego zostało „nakarmione”) i jest na najlepszej drodze by znowu być prawdziwym ojcem dla córki… Mówi imaginacji Birdmana by się pierd*oliła, bo wie, że potrafi już okiełznać głosy w głowie i nie będą one już więcej sterowały jego życiem.
Bohater podchodzi do okna, spogląda w górę, widzi szybujące ptaki (symbol wolności), uśmiecha się do swoich myśli i pogodzony ze sobą wchodzi na parapet, po czym skacze i… szybuje w dal, ale już nie na „skrzydłach Birdmana”, ale na „Skrzydłach Riggana Thomsona”, co jest symbolem tego, że w końcu uwolnił się od dominacji Birdmana w swojej głowie (choć na zawsze pozostanie on częścią jego życia).
Motyw córki i jej uśmiechu kiedy patrzy w niebo, symbolizuje tu wówczas pragnienie bohatera, by ta stała się w końcu z niego dumna i zaakceptowałą oraz doceniła jego wybory (to że w końcu „dorósł” i porzucił mrzonki o ponownym pławieniu się w tanim poklasku jako filmowy Super-Bohater).

Nie widzę innych opcji i osobiście bardziej się skłaniam do wersji #2.

Spotkałem się jeszcze z interpretacją jakoby główny bohater zabił się skacząc z dachu (w pamiętnej scenie), a cała reszta była tylko wytworem jego umierającego umysłu... Nie mogę się z nią jednak zgodzić.
Riggan bankowo nie zabił się skacząc z tamtego dachu (bo go na tym dachu w ogóle nie było. Był to wytwór jego wyobraźni). Kapitalnie pokazuje to scena kiedy za chwilę po skoku z dachu, bohater szybuje nad miastem, ląduje przed teatrem i wchodzi by zagrać w swojej sztuce, a za nim biegnie taksówkarz, burzący się, że facet nie zapłacił mu za kurs (tak naprawdę Riggan przyjechał do teatru taksówką, ale oczami wyobraźni widział siebie jak leci tam niczym Birdman). Samo to już pokazuje, że motywy po skoku z dachu (premiera sztuki) dzieją się naprawdę, a nie tylko w umyśle bohatera.

ocenił(a) film na 7
SickMind

Ja dokładnie tak samo zinterpretowałem to zakończenie jak Ty w 2 wersji. Po przeczytaniu wcześniejszych komentarzy już myślałem, że tylko ja tak to odebrałem. W ogóle nie pasuje mi tutaj opcja popełnienie samobójstwa przez wyskoczenie z okna

IOOI

Moim zdaniem skok z okna to wielka metafora. Stary Birdman uwolnił się od swojego starego alter ego. Zdjął maskę - niczym oblicze Birdmana i w końcu zobaczył swoją starą, teraz odmienioną twarz. Twarz sukcesu i nowo zdobytej sławy. Birdman w tym czasie nie był już tym, który do niego przemawiał wielkimi sentencjami. Po prostu siedział na kiblu.
Riggan na do widzenia powiedział "F*ck you. Goodbye" - już go nie potrzebował. Stał się wolny bo w końcu to on sam został zauważony. Został doceniony.

Nota bene ta scena jest super rzeczywista - nominacja do Oscara i uznanie publiki dla Keatona to najlepszy dowód.

ocenił(a) film na 7
IOOI

Raczej nie wiązałbym zakończenia z fantazjami córki. Film należy interpretować jako całość, a brakuje elementów które wskazywałyby na takie rozwiązanie (nie widać po niej żadnych śladów szaleństwa, narkotyczne wizje to też niepoważny pomysł). Zgadzam się z jednym z przedstawionych pomysłów: jest to metafora uwolnienia, wzlot po upadku. Cała historia Riggana jest wpisana w mit, w którym to on jest Ikarem, a sława, której pragnie - Słońcem, do którego się nieopatrznie zbliża i która powoduje jego upadek. Konstrukcja filmu prowadzi do takiej interpretacji, ale kluczowe są wizje spadającej płonącej kuli na początku filmu i po strzale w głowę - czy to właśnie Riggan upada? Powiedziałbym, że tak.

Jedno nie ulega wątpliwości: wszystkie wcześniejsze sceny, w których Riggan lata albo niszczy swój pokój z wykorzystaniem telekinezy, to fantazje bohatera (otrzymujemy na to jednoznaczne dowody: taksówkarz domagający się zapłaty, Jake wchodzący do pokoju itd). Za to zakończenie niekoniecznie... Jak to możliwe? Odpowiedź brzmi: realizm magiczny :)

Podsumowując: na końcu filmu Birdman milczy, zostaje oswojony (scena w łazience), a Riggan skacze, uwalnia, wznosi się i leci, ale tym razem nie spada, gdyż potrafi już kontrolować swoje pragnienie sławy, nie zależy mu na niej tak, jak kiedyś. Córka to widzi i raduje się tym, co jest ważne w kontekście jej relacji z ojcem.

Niestety możliwe jest, że nadinterpretuję, albo coś pominąłem, gdyż obejrzałem "Birdmana" tylko raz i to w kinie. Film wcale nie jest łatwy i wymaga drugiego seansu, aby wszystko ułożyć w spójną całość. Trochę przypomina mi "Osiem i Pół" Felliniego, ale z całą pewnością jest to niższa półka (już samo latanie jako metafora... trochę zbyt ograne to, zresztą takich oklepanych klisz było w filmie więcej), mimo, że to wciąż błyskotliwe i nakręcone w fascynujący sposób dzieło. Niemniej jednak na pewno obejrzę go po raz drugi i nie wykluczam, że ocena pójdzie w górę.

ocenił(a) film na 9
GregorioM

Wydaje mi się, że ze wszystkich tu powstałych wypowiedzi, Twoja jest najbliższa "prawdy". Jedynie dodałbym to co już tu pisałem, po teatralnym występie - prawdziwy Riggan nareszcie dorównał mitowi Birdamana i jego sławie, niejako go "zabił" - tu reżyser trochę przesadzając pokazał jak twarz Riggana w pełni upodobniła do maski komiksowego.

ocenił(a) film na 7
elloko90

Słuszna uwaga dotycząca dorównania mitowi Birdmana, choć sposób przedstawienia w filmie nie do końca przekonuje (kolejny mały minusik).

ocenił(a) film na 7
GregorioM

Zauważyłem, że trochę niefortunnie napisałem o lataniu jako oklepanej kliszy . Nie chodzi o samo latanie, a raczej o to, co za tym się kryje - w tym przypadku tylko uwolnienie.

ocenił(a) film na 10
GregorioM

Jemu nie chodziło o uwolnienie, tylko o odlot. Odlot, który wszyscy czujemy, kiedy coś spełniamy (tzw, doświadczenie szczytowe). On chciał cały czas to znowu poczuć, tylko już nie jako sławny Birdman (choć cały czas się ta druga natura w nim kłóci, że stara droga lepsza) ale jako prawdziwy, ambitny artysta, któy zrobił coś wartościowego. Dlatego mówi na końcu wal się do tej przegranej natury, która może już się iść paść. Zdobył to, co chciał i to tą trudniejszą, ambitniejszą ścieżką. I teraz to czuje, odlatuje. Upaja się. A córka to w symbolicznej scenie widzi i uśmiecha się, bo wie, że jednak ojciec dał rady, ma to, czego chciał, chociaż sama mu nawrzucała na ten temat, kiedy przyłapał ją z trawką. Dał jednak radę. Oczywiście najwięcej racji ma Norton w tym wszystkim, kiedy mówi, że prawdę czuje już tylko na scenie. Cały ten odlot, to tylko znak smutnych i pustych czasów, coś, do czego większość prze, chociażby poprzez idiotyczną popularność na portalach społecznościowych. I on dlatego kompletnie ignoruje wyzwanie w grze "Prawda czy wyzwanie" na balkonie. Bo gardzi tymi wyzwaniami i tym sztucznym, pustym światem. Chce od Sam prawdy, której w świecie już nie widzi - ma ją jeszcze tylko na scenie.

ocenił(a) film na 7
darkside_3

To jest intrygujący trop, który może trochę zmienić wymowę końcówki, choć nie do końca mnie przekonuje - przed skokiem Riggan widzi ptaki, a to wywołuje moim zdaniem jednoznaczne skojarzenie z wolnością, a nie z odlotem.

Ale z drugiej strony nie zgadzam się na rozdzielanie "odlotu" i "uwolnienia", bo ja powiedziałbym, że poczucie wolności jest integralną częścią, elementem "odlotu" o którym piszesz. Dzięki temu można jednak możesz mieć rację, w ten sposób można skojarzyć ptaki z "odlotem".

Bardzo podoba mi się Twoja interpretacja postawy postaci granej przez Nortona i powiązanie jej zachowania z losami Riggana. Wizja reżysera wydaje się być coraz bardziej klarowna.

ocenił(a) film na 10
GregorioM

Tak, bo Riggan uwalnia się od Birdmana, mówi mu: "wal się". Ale jemu to nie wystarcza, bo nie to było jego celem. A przynajmniej nie tylko, czy nie przede wszystkim to. Jest coś większego jeszcze, o czym on cały czas fantazjuje. Chce mieć sukces, chce być podziwiany i kochany (dwa pytania - wystukane literki - na początku filmu i dwie odpowiedzi na ten temat). Ewidentnie chodzi mu o ten stan uniesienia, bo inaczej nie mówiłby i nie myślał o tym w ten sposób. Chciałby tylko znaleźć dla siebie jakieś nowe miejsce, bo ma nowe, większe ambicje i już. Ale tu nie ma "i już". On chce czegoś więcej, chce poczuć smak sukcesu, bycia kochanym, bycia kimś (to co mu Sam wygarnia, czyli że boi się być zwyczajny). On chce stanu upojenia, uniesienia, lotu spowodowanego sukcesem i podziwem. To jest jego cel. Uwolnienie się od Birdmana jest czymś ubocznym, bo ten jego wewnętrzny głos, który jest jego niepewnością, wahaniem, co do nowej ścieżki ostatecznie przegrywa i już nie ma dla niego miejsca, ani funkcji w głowie i w emocjach.
Ja się tylko zastanawiam, na jak długo Riggan wygrywa i tu mi brakuje jeszcze jednej sceny na końcu. Riggan "poleciał" i zapewne stoi na balkonie na przeciwko i Sam by mogła tam do niego pójść i zapytać się, czy to jest to czego chciał (zapewne tak) ale co dalej. Bo wiemy przecież, że sukces generalnie zjada z czasem sam siebie i za chwilę już tak nie nakręca. To wszystko jest do czasu i trzeba zacząć liczyć na następny sukces (co może się udać, ale nie musi) i albo pojedziesz na tym, będzie ci się udawało albo zaczniesz się zadowalać mniejszymi rzeczami, co niekoniecznie będzie prowadzić do bycia podziwianym, kochanym, fajnym. I latania nie będzie. Norton wie, że generalnie jest to i tak bez sensu. Sztuczny świat, sztucznych ludzi pragnących jakiegoś kochania, podziwu i złudnego szczęścia, choć unoszącego na chwilę (czasami na dłużej, jak kariera z sukcesami dłuższa) i dającego ogromną satysfakcję. Ale to generalnie fikcja, sztuczność, kłamstwo, nic trwałego i naprawdę wartościowego. To tylko wyzwanie, które jak się spełni, to da jakiegoś kopa, ale to nie jest dla niego życie. I dlatego w grze wybiera prawdę, a nie wyzwanie.

ocenił(a) film na 8
GregorioM

GregorioM - Podobała mi się twoja wypowiedź, zwłaszcza z tym mitem i słońem trafłeś w sedno i myślę, że to co napiszę nie jest polemiką, a raczej uzupełnieniem, choć, możesz się z tym nie zgodzić.

Po pierwsze:
Riggan przegrywa walkę z Birdmanem przed premierą. Strzał w głowę na scenie nie jest próbą samobójczą! To nie Riggan pociąga za spust, ale Birdman. Chodzi o efekt, o krew, o show, o to co napiszą w recenzji Times, co da szansę na powrót do "wielkiego kina". Strzał w nos nie jest przypadkiem - tak samo nie są przypadkiem dziennikarze wpadający do sali szpitalnej.(przecież ta scena pozornie jest niepotrzebna). Chodzi o to, że robią mu zdjęcie z maską na nosie- wystarczy zdjęcie na portalu na fajsie i wszystko jasne - Birdman 4! Plan się powiódł. Ale nie do końca. Riggman przejrzał tę grę (być może na skutek pogodzenia się z córką), zdjął bandaże (czyli zdjął maskę) zobaczył w lustrze inną twarz. Nową, wolną od Birdmana. Powiedział mu, żeby się odwalił i juz nie jako birdman, ale jako Riggan skoczył z okna, definitywnie kończąc swoje szaleństwo.
A teraz, czemu córka spojrzała w góre?
Jest to typowe mrugnięcie okiem reżysera. Z punktu widzenia logiki filmu, jest niemożliwym, żeby widziała jak Riggan lata. Po prostu na chwilę reżyser łamie konwencje filmu mówiąc nam: Po pierwsze facet wygral swoją walkę i jest w końcu wolny i po drugie (pewnie ważniejsze) - to jest tylko film, opowieść o współczesnej kulturze, ale tak naprawdę przecież nikt nie zginął. - "to zwykły kawał jest, darujcie to już ballady kreees"

A tak poza tym - wczoraj obejrzałem ten film i jak wyszedłem z kina przypomniałem sobie, że tuż przed nim był trailer do Fantastycznej Czwórki;)

ocenił(a) film na 9
IOOI

Wreszczie poleciał i ktoś to zauważył, hę?

ocenił(a) film na 9
IOOI

Ostatnia scena pokazuje iz Riggan posłucha swojego drugiego JA i nakręci Birdman 4.

ocenił(a) film na 9
IOOI

Nowy nos , nowa twarz.... Riggan UMARŁ..... powrócił Birdman.

ocenił(a) film na 8
IOOI

To śmiesznie jak różnie można zinterpretować zarówno cały film i zakończenie. Moim zdaniem film pokazuje jak życie prywatne może być łatwo zrujnowane prze własną ambicję. Tytułowy Birdman chce "na siłę" udowodnić, że jest wyjątkowy, że jeszcze może coś pokazać. Jednocześnie jego życie leży w gruzach. Żona dawno go porzuciła, nie jest w stanie żyć w zgodzie ze swoją obecną kochanką ani skupić się na wychowaniu własnej córki. Jedyna rzecz jakiej poświecą uwagę to teatr, bo szczerze wierzy, że w ten sposób "zerwie" z prześladującą go rolą superbohatera. Chce udowodnić, że jest niż tylko kolejnym aktorzyną, który raz zabłysnął w komercyjnej produkcji. Może wierzy, że w ten sposób naprawi też swoje błędy życiowe, że odkupi winy przeszłości ? Może chce przekonać sam siebie, że jego trud ma ostatecznie jakiś sens ?

Końcowa scena może być interpretowana w następujący sposób : Riggan "wylatuje" przez okno, czyli w końcu czuje się wolny, nie jest już przytłoczony przez ciasne korytarze teatralne. W końcu przekonał się, że sztuka na Broadway'u jest kolejnym komercyjnym gównem- następne show dla spragnionej sensacji publiczności. Ludzi w żadnym wypadku nie interesuje wymiar artystyczny sztuki ani poświęcenie aktora. Przychodzą do teatru dla rozrywki, dlatego ekscytuje ich sensacyjne wydarzenie, kolejna pożywka dla portalów plotkarskich- strzał Riggana na scenie. Bohater w końcówce zdejmuje maskę Birdmana, bo zrozumiał, że jako aktor nie doświadczy chwały i jednocześnie poczuje się spełniony jako aktor. Wylatuje przez okno by poznać życie prawdziwe, które istnieje poza deskami teatru.

użytkownik usunięty
IOOI

Moim zdaniem wcale nie skoczył. Tak jak wcześniej wydawało mu się że lata a jeździł taksówką tak i tu musiała być za oknem balustrada albo jakiś kolejny budynek na którym się przemieszczał i podziwiał latające ptaszki. Na pewno jego córka nie była aż tak przy-ćpana żeby się cieszyć z samobójstwa ojca i na pewno by tak nie zareagowała na jego śmierć. Gdy wyglądała za okno była przerażona spodziewając się najgorszego ale gdy go ujrzała uśmiechnęła.

ocenił(a) film na 10

Poleciał w dwie strony:) glebę na 100% zaliczył bo w tle z dołu słychać syrenę/syreny (policja/karetka). Córka też patrzy najpierw w dół, poleciał przez śmierć, albo odleciał...

IOOI

Jak interpretować? Tak jak uważasz. To nie matura gdzie musisz wpasować się w jedyny poprawny klucz odpowiedzi.

ocenił(a) film na 8
Very_Bad_Wolf

Tez mam mieszane uczucia ale jednak wydaje mi się, ze On w końcu skoczył z tego okna a to, co widzimy na twarzy córki w ostatniej scenie, to jej własna interpretacja odejścia ojca i początek jego legendy, która powstaje na jej własny użytek.
Szkoda, mimo wszystko, ze film nie został zakończony jednoznacznie :(

ocenił(a) film na 8
IOOI

Moja teoria jest inna i nie widziałem tu na forum podobnej, ale w sumie nie wszystko czytałem.

Po pierwsze:
Riggan przegrywa walkę z Birdmanem przed premierą. Strzał w głowę na scenie nie jest próbą samobójczą! To nie Riggan pociąga za spust, ale Birdman. Chodzi o efekt, o krew, o show, o to co napiszą w recenzji Times, co da szansę na powrót do "wielkiego kina". Strzał w nos nie jest przypadkiem - tak samo nie są przypadkiem dziennikarze wpadający do sali szpitalnej.(przecież ta scena pozornie jest niepotrzebna). Chodzi o to, że robią mu zdjęcie z maską na nosie- wystarczy zdjęcie na portalu na fajsie i wszystko jasne - Birdman 4! Plan się powiódł. Ale nie do końca. Riggman przejrzał tę grę (być może na skutek pogodzenia się z córką), zdjął bandaże (czyli zdjął maskę) zobaczył w lustrze inną twarz. Nową, wolną od Birdmana. Powiedział mu, żeby się odwalił i juz nie jako birdman, ale jako Riggan skoczył z okna, definitywnie kończąc swoje szaleństwo.
A teraz, czemu córka spojrzała w góre?
Jest to typowe mrugnięcie okiem reżysera. Z punktu widzenia logiki filmu, jest niemożliwym, żeby widziała jak Riggan lata. Po prostu na chwilę reżyser łamie konwencje filmu mówiąc nam: Po pierwsze facet wygral swoją walkę i jest w końcu wolny i po drugie (pewnie ważniejsze) - to jest tylko film, opowieść o współczesnej kulturze, ale tak naprawdę przecież nikt nie zginął. - "to zwykły kawał jest, darujcie to już ballady kreees"