Chciałabym wierzyć, że nie tak wygląda rutynowa akcja wojsk amerykańskich po tym jak jednemu sie oberwie.
No ale tak to wygląda. Czego się tu spodziewać? Sam bym się "zdenerwował". Poza tym to nie była rutynowa akcja. Nie przewiduje się z góry, że kolegę wysadzi z hummera jakaś wieśniacka bomba. Wtedy traci się zaufanie do każdego irakijczyka. Więc następstwa reakcji co do wybuchu tej miny, są nie-rutynowe. Czyli zastrzelić każdego podejrzanego w obrębie newralgicznym wydają się uzasadnione. No chyba, że będzie to dziecko, które nie udźwignie broni. Albo gdy wszyscy będą leżeć na ziemi z rękoma i nogami rozciągniętymi (żeby widać było, że nie mają przy sobie żadnej broni). W przeciwnym razie...
Ale w tym rejonie (Irak) nie ma dobrych pomysłów i lekarstwa na całe zło. Będą zabijać irakijczyków dopóki ich nie wytępią albo nie wytrsują. Bo raczej nie da się ich czegokolwiek nauczyć. Albo cały kontyngent będzie miał już dość i wróci spowrotem do domu, bo stwierdzi, że już za długo się to ciągnie. Ale zawsze są nowi kandydaci:)
A ropa jest w cenie, więc nie szybko się to stanie. Może po tym jak wkońcu zabezpieczą cały region Iraku (USA i inni). Skażą niektóre tereny, wyginie z powodu jakiegoś tyfusa reszta irakijczyków i wtedy będzie można przejść do porządku dziennego. Ale potem będzie inne złoże godne uwagi. Znowu pieniądze przeznaczane na armię, na kontyngent państw ościennych lub zaprzyjaźnionych. Pieniądze przeznaczane na przemysł w krajach okupowanych. Jakoś się to wszystko poukłada. Szkoda, że kosztem szarego człowieka, ale ktoś musi ponosić koszty. I sponsorować te dobra, z których na codzień korzystamy...