PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=824945}
5,4 36 tys. ocen
5,4 10 1 35556
4,2 42 krytyków
Black Adam
powrót do forum filmu Black Adam

Poszedłem do kina sądząc, że DC zrobiło kolejny dobry film, który pomoże jej wyjść na prostą. Filmowi temu daleko jednak do serii MCU, a jako film sam w sobie jest średnio fajny.

Na pochwałę zasługują szczególnie efekty specjalne, a zwłaszcza design głównego złoczyńcy tego filmu (o nim później), moce Dr. Fate'a oraz sekwencja dezintegracji wrogów przez błyskawice Teth-Adama (tak się on naprawdę nazywa), które mogą wywołać zaniepokojenie mimo kategorii PG-13. Równie świetne są sceny walki i nadmierna przemoc jaką stosuje Black Adam wobec swoich wrogów. Jego dialogi i rozwijanie przez niego zdolności sarkastycznych dają dużą dawkę humoru, a zwrot akcji dotyczący prawdy o tym skąd tytułowy antybohater wziął swoje moce i swoją sławę potrafi przykuć uwagę.
Na tym jednak kończą się zalety filmu, bowiem cała reszta to jeden wielki bałagan. Postacie poboczne i miejsce, w którym rozgrywa się akcja (Khandar) zostały potraktowane w sposób wybiórczy i twórcy nie dali czasu na ich rozwinięcie. Sama fabuła nie daje tak naprawdę nic poza scenami akcji i eksponowaniem huśtawki nastrojów Black Adama. On sam mimo ciekawej genezy i dobrej gry aktorskiej Dwayne'a Johnsona jest postacią pozbawioną większej głębi - jest to po prostu nihilista, który bije każdego kto stanie mu na drodze i mimo spędzenia pięciu tysięcy lat w zamknięciu nie wykazuje większego zainteresowania otaczającym go światem. Z tego powodu cały film zapamiętamy po prostu jako banalny odpowiednik wszystkiego, co pokazało już MCU. Najprościej można cały film opisać jako występujące kolejno po sobie, przesycone testosteronem sceny rozwałki, w których tytułowy antybohater w dystopijnej wersji Wakandy (w której zamiast vibranium wydobywa się eterium, zaś miejsce statków powietrznych zastępują skutery repulsorowe rodem z Gwiezdnych Wojen) musi zmierzyć się z ichniejszą wersją Avengersów, złożonej z Doktora Strange'a, Angela (mutanta ze skrzydłami anioła), Ororo Storm oraz Ant-Mana. Ukryciu tychże jawnych zapożyczeń nie pomaga nawet ich ciekawy design i wątki humorystyczne, które nie mogą zrekompensować braku procesu rozwoju postaci.
Same postacie poboczne, wspierające Teth-Adama, wydają się z kolei okropnie jednowymiarowe, przez co trudno widzowi jest się z nimi utożsamić. Adrianna to mściwa i radykalna wersja Lary Croft, która straciła wiarę w pokojowe rozwiązywanie sporów, zaś jej syn Amon jest tak przerysowanym fanem rozwiązań siłowych i bezmyślnego rzucania się na wroga, że staje się z kolei postacią okropnie wkurzającą.
Równie kiepsko wypadają tu antagoniści. Nie wiemy czym tak naprawdę jest ten cały Intergang, który sprawuje bezprawną władzę nad rodzimym krajem bohatera - skąd się pojawił, jaką ma strukturę i jak świat ich traktuje, tym bardziej że dysponują technologią daleko wyprzedzającą tę posiadają. Równie mało wiemy o głównym antagoniście - jakie były jego relacje z Intergangiem, a jeśli był jego szefem to jak był w stanie wkraść się w łaski Adrianny, która musiała się przed tą grupą przestępczą ukrywać. Nieco rozczarowujące była jego przemiana w demoniczny odpowiednik Shazama o imieniu Sabbac - mimo rewelacyjnego designu, jego minimalizm w dialogach i oparcie swoich mocy jedynie na zaniu ogniem, sprawiły, iż ludzie będą kojarzyć go po prostu jako kopię marvelowskiego Mefisto. Rozczarowujące było również rozwiązanie, by jego podwładnymi mającymi razem z nim szerzyć piekielny mrok i terror były kościotrupy - czy te sześć wielkich demonów naprawdę nie mogło obdarzyć swojego rzecznika jakimiś ciekawszymi piekielnymi sługusami pokroju Stworów Cienia z "Thor: Miłość i Grom" albo Nocnych Stworzeń z netflixowej "Castlevanii"? Nie wiadomo również jak sam Intergang zareagował na pojawienie się Sabbaca, bo nie ma o nich już żadnej wzmianki po transformacji ich szefa w wysłannika Piekieł.

Innymi słowy film ten stanowi odpowiedni wybór na odmóżdżenie się przez dwie godziny, jednak brak świeżości, oryginalności i ciekawszych postaci sprawia iż zapomnicie o tej produkcji krótko po jej obejrzeniu. Na weekendowe wieczory filmowe lepiej jest ten film pominąć i obejrzeć wybrać zamiast tego starsze filmy DCEU (najlepiej sprawdziłby się "Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera", "Legion Samobójców Jamesa Gunna" i rzecz jasna pierwszy "Shazam!").

religawojtek

Dobry komentarz. Taka ot zrzynka z MCU.