Do pierwszej części mam ogromny sentyment przez co bałem się oglądać te kolejne cuda. Tyle, że słowo "bałem" jest tu w negatywnym znaczeniu. Bałem się, że zepsują całą historię. Moje obawy się spełniły.
Po pierwsze jumpscare'y. Gdy pierwszy raz na początku filmu niespodziewanie wyskoczył jeden z głównych bohaterów z efektem dźwiękowym już wiedziałem co się święci. Zupełnie niepotrzebne zabiegi, szczególnie w tej serii. Blair Witch Projekt nie miało czegoś takiego. Cały urok był w tym, że nic nie było a jednak klimat oddawało. Tutaj zamiast się wczuć w klimat, otoczenie, bohaterów i historię (która swoją drogą według mnie nie była taka zła, mógłbym zostawić lepszą ocenę nawet), myślałem kiedy znowu ktoś/coś wyskoczy.
Po drugie akcja z domem i heather. Co to za burza?! Nie przypominam sobie by w jedynce była jakakolwiek burza (jeśli się mylę i faktycznie była to przepraszam). Bo z tego co zrozumiałem to chodziło o to, że w tym lesie nie działają tylko zasady samej przestrzeni ale całej czasoprzestrzeni i James znalazł się w tym samym momencie co jego siostra. Kolejna rzecz za którą mógłbym dać lepszą ocenę gdyby chociaż dobrze odwzorowali szczegóły. Miałem również wrażenie, że Heather jest tam strasznie długo, w Blair Witch Projekt była tam tylko parę chwil. Owszem, mogła tam być dłużej i mogło to nie zostać ujęte na filmie ale i tak wydaje mi się to przesadzone.
Po trzecie potwór. To niby miała być ta wiedźma?! Żenada. Przynajmniej ją mogli inaczej pokazać jeśli już musieli. Chociaż wolałbym by w ogóle jej nie było.
A tak z ciekawostek dla fanów Blair Witch Project, to odsyłam do The Film Theorists na yt. Ma fajną i ciekawą teorię, ale nie będę spoilerował :)