wydaje mi się, że film bazował na stereotypie szaleńca-geniusza, wydawał mi się za bardzo
wydumany i sztuczny. Rzeczy, które miały skłaniać do refleksji po prostu mnie
rozśmieszały - jak odbicie w krzywym zwierciadle, bardzo przerysowane. Jedyne co było
oryginalne i warte uwagi to relacja ojciec-syn.
Wydumany i sztuczny? Toż to film oparty na faktach, David Helfgott zresztą nadal żyje i z tego co wiem zdarza mu się zagrać koncert. Podobno film bardzo wiernie oddaje jego życie, chociaż nie podam żadnych źródeł. Oczywiście nadal pozostaje kwestia gustu i osobistego odbioru filmu - mnie niesamowicie poruszył i zapadł w pamięć, a postać wykreowana przez Rusha jest w mojej opinii jedną z najżywszych i najciekawszych, zwłaszcza spośród filmów biograficznych.
kwestia gustu:) niestety odniosłam takie pierwsze wrażenie, czasem prawda jest bardziej absurdalna od fikcji, dlatego być może film wydał mi się taki oderwany od rzeczywistości...