Świetnie skonstruowany scenariusz, dobra realizacja, aktorzy ciut drewniani (sarenka Julia+płaczący Jude ["Hey Jude, don't make it bad"], agresywny cynik Clive i urocza Natalie, która chyba właśnie za ten urok dostaje za swoją rolę w ,,Bliżej" nagrodę za nagrodą, bo szczerze powiem nie widzę tu WIELKIEJ KREACJI AKTORSKIEJ), a film strasznie przegadany, przez co wydaje się być aż nienaturalny. Przez moment miałam wrażenie, że aktorzy swoje kwestie (tak zresztą wymyślne, MUSIAŁY być inteligente, koniecznie!) do samych siebie, nie czekając na partnera, lub po prostu na wyścigi. Sekwencja początkowa i ta zamykająca, z magiczną muzyką Damiena Rice w tle, po prostu urzekające. Reasumując, trochę sztywniarsko, cynicznie, ale nie jest źle.
p.s. Proszę mi teraz powiedzieć, dlaczego Alice nie powiedziała Danowi, jak naprawdę ma na imię? Moja teoria: Kłamała, bo go kochała. Ci, którzy nie kłamali w filmie, naprawdę się nie kochali, wtedy zadanie bólu nie stanowi dużego problemu. Choć z drugiej strony, gdy się kogoś kocha też łatwo go zranić, więc jak to jest? Poza tym, dlaczego Anna zostaje z Larrym?
zgadzam sie z twoja teoria. moim zdaniem przeslanie filmu mowi nam, że w milosci czasami potrzebne jest klamstwo, co na pierwszy rzut oka moze wydawac sie kompletnym zaprzerzeniem ogolno wyznawanej prawdy ze w milosci nie ma miejsca na klamstwa, jednakze okazuje sie prawdziwe. potwierdza to fakt ze w filmie wszystkie zwiazki rozpadaja sie przez szczerosc, jedyna alice oklamuje dana i zyje z nim w szczeliwym zwiazku dopoki ten nie zmusza jej do powiedzenia prawdy.a klamstwo o ktorym dowiadujemy sie na samym koncy filmu (imie alice) ma tylko zwrocic na to nasza uwage.
Według mnnie film super muzyka boska.A co do kłamstwa to w miłosci chyba nie miejsca na kłamstwo bo jeśłi 2 osoby sie naprawde kochaja to wszystko sa sobie w stanie powiedzieć)Tylko cały czas zastanawiam sie kim Alice była naprawde skoro nawet imienia prawdziwego nie powiedziała???
Szczerze?? też nie rozumiem dlaczego Anna zostaje z Larym skoro tak się upierała, że go nie kocha a on tak ja krzywdziwił twierdząc przy tym że ją kocha :/ troch ta ostatnia scena z nimi nie miala dla mnie sensu.
Nie wiem, naprawdę nie wiem. Może dlatego, że na początku myślała, że to tylko flirt, a pózniej wszystko zaszło za daleko i nie mogła już tego odkręcić ?!!
Mi się wydaje,że Alice (Jane Jones tak na prawde - chyba?-zaniki pamieci mam) nie zdradzila danowi swego imienia poniewaz to nie byla na prawde ona.byc moze po prostu chciala uciec przed prawdziwa soba,przecież uciekła z Nowego Jorku, ale okazało sie ze jednak nie moze - nie jest w stanie.Nie może znalezc szczescia w prawdziwej milosci.Dlatego tanczac przed - Owenem- byla soba i zdradzila swoje prawdziwe imie.A zwiazek juli roberts z clivem owenem(wybaczcie mi,ale nie pamietam imion bohaterow...) daje nam do zrozumienia,ze wlasnie seks ma kluczowe znaczenie w zwiazku i kobieta tak na prawde potrzebuje faceta,ktory czasami zachowuje sie jak jaskiniowiec potrzebujacy do szczescia zaledwie zwierzecego dzikiego seksu?
Masz rację. I druga rzecz - ona przyjechała 'rozpocząć nowe życie', więc w ten sposób (zmiana imienia) chciała zostawić coś za sobą. Dan był dla niej tym rodzajem bajki i ona chciała w niej żyć. Jednak gdy zmusił ją do powrotu do sedna, prawdy - bajka po prostu znikła ,przestała być Alice (nomen omen - in Wonderland...!), stała się znów Jane i wróciła do siebie...
To jest dobry trop. Czytałam wywiad z Natalie, w którym wspomniała, że przygotowując się do roli Alice czytałam właśnie "Alice in Wonderland" !!