Nie chodzi mi o to jaki to gatunek i wiem że moje pytanie nie jest zbyt precyzyjne,ale generalnie o to mi chodzi.Oglądałem go po raz kolejny właśnie przed chwilą...Po prostu jestem lekko rozjechany przez ten film.Niewątpliwie świetnie zagrany,klimatyczny,świetny scenariusz,genialne dialogi,muzyka,zdjęcia ale...właśnie jest to takie podstawowe "ale" które wcale nie podważa jakości tego filmu,to "ale" to niemożność "dobrego" zinterpretowania tej opowieści.Wersji jest parę,kłócą się ze sobą ale w żaden sposób nie mogę ich dyskwalifikować bo mają pełne pokrycie w fabule.
Cała trójka (poza Jane chociaż tu też zresztą mogą być dwie interpretacje "czerwonego światła") ponosi życiową porażkę ("smutna" scena w łóżku,wracający do wspomnień Dan)
Jane ratuje trójkę ludzi (przecież nie może być to przypadek- napis na tabliczce).Dzięki niej żyją dalej.
Interpretacja każdej postaci w tym filmie jest nawet nie tyle co niejednoznaczna co niemożliwa.
Jest to albo dotknięcie geniuszu albo przypadek(niepełny film)...ja się skłaniam ku pierwszej opcji.Takie jest życie.Zagadkowe,nieprzewidywalne,nie do opisania, nie do opowiedzenia do końca...a to "tylko" życie...miłość jest jest jego kwintesencją.