Muszę przyznac ze film odniósł na mnie duże wrażenie,zwłaszcza kreacje Clive Owena Leonowej małolatki Natalie Portman.Choc pozostala dwójka(uznawana za postacie pierwszoplanowe?!) tez niczego sobie lecz nieco pozostajaca w cieniu.Ciekawy jest teatralny akcent,jak dla mnie az zbyt widoczny(nie wiem czy wszyscy wiedza ale pierwowzorem jest sztuka teatralna w ktorej Clive Owen zagrał tę samą rolę),ale to da sie wybaczyc.muzyki choc za wiele nie bylo pasujaca wysmienicie do caloksztaltu (damiena rice'a po raz 50 sciagam z niklym skutkiem).Mozna takze zarzucic zbytnia naciagalnosc historii,ale zobaczyc bezsprzecznie warto!!!!polecam!!!
o ile dobrze jestem poinformowany- to Clive Owen w sztuce grał akurat role Dana, a nie Larry'ego :] a co do reszty jak i samego Owena to sie moge tylko podpisać... :]
okej zwracam honor ,sprawdze to jeszcze ale wcale nie wykluczam niepelnego poinformowania.jeszcze sie odezwe,....
Film dla ludzi z marginesu społecznego!
Dawno nie byłam na tak dennym filmie. Jak małolaci naoglądają się takich głupot to potem nie ma co się dziwić ze ludzie nie maja do siebie szacunku. Uważam że slowa "rżnąć", i "kocham Cie" były nadużyte. Wypowiadane przez aktorów po raz kolejny przyprawiało mnie o mdłości. Nie polecam.
właśnie dlatego powinnaś przeczytać posty z innego wątku, gdzie toczyła się dyskusja od ilu lat film powinien być dozwolony.
Ten film nie jest dla małolatów, do jest bardzo dojrzały film, nie dla ludzi o nawiwnych poglądach - a może właśnie dla nich......
słowa specjalnie były przeplatane jedno z drugim - wyobrażasz siebie w kłótni z facetem, który Cie zdradzał od roku, że pytasz się go, czy "kochał się" z tą drugą itp.... właśnie bardziej odpowiednie jest słowa "rżnąć"......
pozdrawiam :)
nie uważam, by moja wypowiedź mogła zaważyć na stwierdzeniu, czy "pojęłam" film czy nie.
ale skoro już podjęłaś temat :) to powiedz mi, czemu tak uważasz... ? :)
jeżeli chcesz, to ja mam tą piosenkę - bo chodzi ci o Damien Rice - The Blowers Daughter ???
mogę Ci przesłać na maila :)
już wysłałam, będę wdzięczna za potwierdzenie, jako że plik jest duży i nie zawsze serwer przepuszcza takie maile ;)
pozdrawiam
Odpowiedz wysłałem na maila ale tutaj też mogę: DOSTAŁEM i już wielokrotnie przesłuchałem:)))))))))))))))) ))))))))))))))))))))))))thx
Mysle,ze ja rowniez moge sie podpisac pod recenzja kolegi Aamesa:)Portman i Owen wypadli calkiem niezle,muzyka interesujaca;nie rozumiem tylko,co ma oznaczac "zbyt widoczny akcent teatralny"-jezeli mozna,prosze o sprecyzowanie-co autor(Aames)mial na mysli...brakuje mi pozytywnej reakcji na fantastyczna role Jude Law'a...fakt,ze zagral tam faceta o obnizonym poziomie testosteronu i to moze sie niektorym nie podobac,ale przeciez zrobil to w sposob wrecz boski:P---)koralik
Witaj drogi koraliku.Twierdząc,że jest wyeksponowany akcent teatralny, miałem na myśli zbyt wyrazistą teatralną stronę historii.Zdecydowana większośc scen odbywała sie we wnetrzach,a cała moc filmu ujęta jest w dialogach i ekspresji aktorów.Po prostu czułem się trochę jak bym oglądał teatr telewizji.I tyle...;P
Jak juz wszyscy tacy mądrzy to ja też coś dodam, po pierwsze to czasy są dosyc po@#przone, że kręci się właśnie "TAKIE" filmy. Drugie to teatralna dramaturgia scenariusza i jeszcze bardziej teatralna gra aktorska, ale to właściwie plusy bo cztery osoby wypełniają czas przez półtorej godziny bez laserów, bajerów, matrixów, snickersów, problemów w stylu "jestem gejem i nikt mnie nie rozumie" lub "jestem czarny, ale nie gorszy". Więc jeśli o mnie chodzi to jest to film wymiatający wszystkie zastałe i mroczne zakamarki ludzkiej duszy i totalne obyczajowe katharsis i więcej takich. Inna rzecz, że nie jest to film dla każdego, jeśli ktoś szuka w filmie już jakiegoś przyciętego wzorca to się rozczaruje, bo film jest ciekawy. A najbadziej rozwaliła mnie puenta. Współczesny Shakespeare i na 14stego lutego jak znalazł. A tak poważnie to bardziej film o tzw"prawdzie" ktorej tak naprawdę już coraz mniej, niż o tzw "miłości" której nikt nie rozumie i nie potrafi uczłowieczyć.
Mi się podobało gdzies tak na 7/10 - tylko 7 ogólnie za to, że pomimo dobrego scenariusza (dlaczego nie ma nominacji?!) historia w nim przedstawiona wydała mi się dośc nudna. Nie aż tak wprawdzie, żeby nie dało się oglądać, ale jednak.
No a aż 7/10 za role: Clive'a Owena zwłaszcza, a także N.Portman i J.Lawa, bo J.Roberts pominę milczeniem...
Nie rozumiem tylko jednego - co kierowało producentami zgłaszjącymi Owena do Oscara za rolę drugoplanową, a Lawa za główną? Nie mierzyłem im czasu, przez jaki byli na ekranie, ale nie wydaje mi sie, żeby róznica była zbyt duża - czy obawiali się tego, że żaden nie dostanie, a tak przynajmniej jedną mieli pewną? Z kolei czemu w takim razie nie zrobili odwrotnie - Owen ma wielkie szanse, a główna kategoria jest bardizej prestiżowa przecież...
Sam miałem zadać to Twoje ostatnie pytanie. W tym filmie są 4 (cztery) pierwszoplanowe role. A jeśli już dwie, to grają je Law i Owen. Ten ostatni być może dlatego jest nominowany za rolę drugoplanową, bo tam ma realną szansę zdobyć oskara...