Jakoś nie odnajduję w nim arcydzieła, ani specjalnego przesłania. Przyznaję, że atmosferę udało się zbudować. Ale jest ona na tyle przygnębiająca i beznadziejna, że wolałbym jej nie doświadczać.
Przemęczyłem się przez cały film, bo liczyłem że końcówka będzie w stylu Arlington Road. Niestety nie była. A to co stało się z bohaterem w pewnym sensie potwierdza teorię Darwina, że idioci się eliminują na własne życzenie.
Uważam, że ten film ma zmarnowany potencjał.