Ten film to przede wszystkim popis Marleny Dietrich, jej umiejętności aktorskich i wokalnych. Gdzieś tam w tle młody Cary Grant. Melodramatyczna historia z obowiązkowym happy endem, ale choć trąci myszką to ma swój urok.
Marlena śpiewająca kołysanki po niemiecku to jest to. Jak miło usłyszeć niemiecki, który nie jest charkotem.