To co wyrabia w środowisku filmowym Uwe Boll, jest naprawdę karygodne. Żeby zrobić dobrą ekranizację gry BloodRayne, trzeba mieć chociaż trochę pojęcia o prawdziwym reżyserstwie, a Uwe to nikt inny jak dorosłe dziecko któremu rodzice dali na urodziny kamerę. Eh, gdyby Rayne mogła wyrazić swoją opinię o filmie, pewnie by Bolla pocieła na drobne kawałki. R.I.P. BloodRayne.