Po ostatnim "dziele" Allena "Zakochani w Rzymie" zastanawiam się czy warto inwestować w bilet do kina na kolejny jego film czy lepiej poczekać aż puszczą w tv ? Czy wrócił w tym filmie choć trochę do starego dobrego Allena czy tamto już nie wróci ?
Zakochani w Rzymie to byla porazka. Ten film jest warty obejrzenia. Jedynie zakonczenie mi sie nie podobalo...
Zdecydowanie warto, film o wiele lepszy od "Zakochanych w Rzymie", a gra aktorska Cate jest po prostu idealna. Co do zakończenia to jest ono dość smutne. Niemniej jednak film godny obejrzenia. Nawet dla tych, którzy twórczości Woodiego nie trawią.
to jest jeden z najlepszych filmów Allena, jeśli nie najlepszy. trudno mi ocenić bez emocji, bo właśnie go zobaczyłam. zakończenie jest idealne. można o tym filmie rozmawiać godzinami, wielka niespodzianka po poprzednich lekkich komediach. tu nie miasto jest głównym bohaterem, ale Jasmine.
O jakim Wy zakonczeniu mowicie? O ostatniej minucie? Bo juz bylo by lepiej gdyby np. skoczyla z mostu...
o ławeczce, która nawiązuje do kilku innych zakończeń filmów Allena. teraz jednak nie mamy zdystansowanej ironii narratora, ale wstrząsający monolog głównej bohaterki.
tak, jak i cała rola Blanchett. wstrząsający przez swoją beznadzieję, surowość, brak zgrabnego frazesu, który wywołałby uśmiech. odskocznią była historia Ginger, to jej zwyczajne szczęście.
Zobaczyłem ponad dwadzieścia filmów Allena i trudno powiedzieć, że ten jest na pewno najlepszy spośród wszystkich. To trwało wiele lat i trzeba by oglądać te starsze ponownie. Natomiast zdecydowanie bardzo dobry. I pełna zgoda, że zakończenie to mocna rzecz.
Ja też widziałam ich ponad dwadzieścia i rzeczywiście trudno ocenić, który najlepszy, zresztą nie ma to może większego sensu, bo Blue Jasmine jest tak dobry również dzięki odniesieniom do poprzednich filmów Allena. Jasmine jest zaskakującym, "surowym" i tragicznym wcieleniem neurotycznego, typowo allenowskiego bohatera. Aż trochę strach, bo to mógłby być świetny "ostatni film Allena".
swoją drogą, Blanchett należy się Oskar za tę grę z bebechami na wierzchu, zupełnym niedopasowaniu do komediowej (przynajmniej początkowo) konwencji i niepopadaniu w karykaturalność (co na przykład nie udało się Seanowi Penn'owi we Wszystkich odlotach Cheyenne'a, że tak sobie pozwolę przywołać). Odbiegłam od tematu, proszę o wybaczenie.
Zdecydowanie warto obejrzeć. Nie jestem wielkim fanem Allena, a już zwłaszcza jego filmy kręcone w Europie omijam szerokim łukiem, ale "Blue Jasmine" naprawdę warto dać szansę, choćby ze względu na rolę Cate Blanchett, która zagrała wspaniale.
Dla samego aktorskiego popisu Cate Blanchett warto, choć jej znakomita gra aktorska nieco kontrastuje z przewidywalną i schematyczną historią jakich wiele, humorem bez polotu...
wymowa filmu jest przygnębiająca ..... obrzydliwy materializm kobiet - głównych bohaterek jakim kierują się w życiu .... aż chciałoby się wierzyć że w prawdziwym życiu jest inaczej, ale nie jest .... film dość "życiowy" .....
byłem w piątek w kinie na tym filmie. samego woodego allena nie oglądam, nie dlatego, że go nie lubię, po prostu filmy oglądam nie z powodu nazwisk reżyserów czy aktorów. na blue jasmine poszedłem, bo miałem darmowy voucher i chciałem w końcu obejrzeć coś, pod czym podpisuje się allen. w niewielkiej części zdecydował o tym fakt, że trailery i reklamy napędzać miały widownie hasłami "najlepszy film allena od 20 lat".
Ogólnie fabuła prosta jak drut. Kobieta przeprowadza się do ubogiej siostry przyrodniej, gdyż rozpadł się jej związek z bogaczem-oszustem. tu musi stawić czoła przeszłości zarówno swojej jak i przeszłości siostry, która to przeszłość także wiąże się z główną bohaterką. więcej nie ma co pisać, bo byłyby to spoilery.
Film jest dramatem, więc albo historia jest "pesymistyczna i smutna" albo zakończenie. albo i jedno i drugie. Jednakże przez cały film przewijają się także sytuacje komiczne. Sama główna bohaterka mimo swoich problemów nasuwa na twarz widza uśmiech. może to uśmiech litości spowodowany absurdami z jej życia? może to uśmiech spowodowany tym, że podświadomie nie wierzymy, że próba zawiązania kolejnego związku z osobą z wyższych sfer może okazać się zgubna podobnie jak poprzedni związek? może to uśmiech zażenowania spowodowany tym, że odrzuca nachalne zaloty zafascynowanego w jej dentysty, który w moim odczuciu może nie jest milionerem ale jednak posiada stabilność materialną?
Ogólnie jest to niestety film na JEDEN raz. Z drugiej strony, ten jeden raz wystarcza w zupełności, by na 90 minut oderwać się od polskiej serialowej tandety, czy hollywoodzkiej tandety napędzanej efektami specjalnymi. Prosta historia o dramacie postaci granej przez C.Blanchett sprawia, że mimo wszystko z kina wyjdziemy zadowoleni, z drugiej strony nie będzie to film kultowy i raczej za 5 lat (nie mówiąc już o np. 30 latach) nie będzie pamiętany.
Czemu piszę "prosta historia"? Ponieważ historii o nieudanych związkach było na ekranie całkiem sporo. Jednakże przez 90 minut nie nudziłem się w kinie. Jeśli szukasz czegoś, co wybija się ponad przeciętność hollywoodzkich produkcji oraz tego, co serwuje nam telewizja polska, idź do kina
nie będzie - bo allen to reżyser tematyczny a nie masowy. nie pamiętam wcześniejszych filmów allena tak samo statystyczny filmooglądacz ich nie pamięta. pamiętają je fani allena i tylko oni. mało osób pamięta film gladiator dlatego, że wyreżyserował go ridley scott. za 10-20 lat gladiatora będą pamiętać dlatego, że był to znaczący film w kinematografii (znaczący w sensie zdobytych nagród). Blue Jasmine nie aspiruje do takiego miana.
Blue Jasmine nie wpiszę się w historie kina, bo niby czym się wyróżnia albo co nowego wprowadza? Kolejny film Woody'ego Allena, a czy dobry czy nie to każdy już sam sobie oceni. Dla mnie nowa produkcja nie jest niczym fascynującym, spodziewałem się czegoś lepszego.
http://kulnaro.pl/blue-jasmine-recenzja-premiera/
Bardzo dziękuję za te wszystkie recenzje. Allena znam od kilkunastu lat i ponad 20 filmów. Mam więc trochę porównania. Z tego co tu czytam, ten film jest lepszy od "Zakochanych w Rzymie", który jak dla mnie był najsłabszym filmem Allena i obawiałam się, że to już tylko taka krzywa w dół. Co do tego, że jest to prosta historia opisana przez Allena, to mnie nie dziwi, większośc jego filmow opartych jest na prostych, ale jednak zagmatwanych historiach, które z czasem mogą się nam nawet mieszać :) Lata 70-80 to najlepszy Allen. Ten film na pewno zobaczę.