Nowy film Woody’ego Allena jest chyba najmniej śmiesznym i dowcipnym filmem jaki stworzył. Jego specyficzny humor z dużą ilością sarkazmu jest w tym filmie zauważalny jedynie w kilku momentach. Dramat, dramat, dramat. I nie chodzi tu tylko o gatunek filmowy, ale także o poziom akcji. Film ten jest po prostu nudny.
Świat Jasmine zmienia się o 180 stopni, kiedy jej mąż zostaje aresztowany. Luksus, przepych i towarzyskie spotkania musi ona zamienić na kanapę, piwo z mechanikiem i pracę u dentysty. Uzależnienie od siostry, którą zawsze uważała za gorszą od siebie jest dla niej wręcz uwłaczające.
Przy grze aktorskiej nie ma się do czego doczepić. Jest to bardzo dobrze zagrany film, jednak nie rozumiem przesadnych zachwytów nad Cate Blanchett. Jej gra przykuwa uwagę, ale czy od razu natychmiastowy Oscar za ten występ? Wątpię.
W tym filmie brakuje tak naprawdę elementu przyciągającego do obrazu. Fabuła początkowo wydaje się ciekawa, ale również nie jest tak przewrotna jak w innych filmach WA. Allen całą historią ukazuje ludzką naturę, a ludzie przez całe życie popełniają zawsze te same błędy. Dostrzegamy błędy innych i bardzo chętnie je wytykamy, ale my sami ciągle błądzimy. Za ukazanie tej ludzkiej natury należy się największy plus dla tego filmu. Pomimo, że obraz ten jest dramatem łatwo można wyczuć sceny, które mają rozśmieszyć widza. Jest to zdecydowanie niepotrzebne, gdyż humor w tych scenach jest słaby i wymuszony.
Film do obejrzenia i zapomnienia