Każda chwila może odmienić nasze życie na zawsze. Kiedy działamy pod wpływem emocji,
możemy zrobić coś, co będzie miało konsekwencje niemożliwe do cofnięcia. Pokusa
dokonania zemsty tu i teraz okazuje się zbyt pociągająca, aby jej nie ulec. Zranione uczucia
domagają się krwi, a ta jest na wyciągnięcie ręki. Potem już sprawy toczą się bardzo szybko.
Świat nie dba o motywy, postępuje zaś w trybie przewidzianym przez konwenanse i prawo.
Stajemy się ślepym narzędziem, ofiarą własnej decyzji podjętej pod wpływem chwili, właściwie
bezrefleksyjnej reakcji, nie – świadomej decyzji. Trudno, dokonało się. Tylko jak dalej żyć?
W najnowszym filmie Woody'ego Allena najbardziej uderzające jak dla mnie było pokazanie
przemijalności powodzenia, fałszu jego wierzchniej warstwy. Wystawne życie w elitarnym
gronie, pozowanie na filantropkę, zadzieranie nosa, ostentowanie się bogactwem,
możliwościami i epatowanie towarzyską ogładą – wszystko to okazało się mydlaną bańką,
która może pęknąć w każdej chwili. Odzyskanie dawnego słodkiego życia było niemożliwe,
podobnie jak pogodzenie się z nowymi warunkami. Próba adaptacji, którą podjęła główna
bohaterka, przyniosła za dużo niebezpieczeństw i niedogodności. Stawianie im czoła za
pomocą alkoholu i podobnego doń w działaniu Xanaxu było z góry skazane na niepowodzenie.
A gdy już, już wydawało się, że los ponownie się uśmiechnął i zaproponował powrót do
dawnego high life'u, ostatecznie pokazał jednak środkowy palec.
Całość recenzji dostępna w portalu NaTemat.pl.