Dobry film. Perypetie tego małżeństwa trochę mi przypominają przypadki z naszego polskiego podwórka. Facet, który niekoniecznie radzi sobie z dorosłością i kobieta, która wyrzekła się swoich marzeń i planów na rzecz rodziny i usiłowania związania przysłowiowego końca z końcem. Muszę jednak przyznać, że bardzo lubię Ryana i sympatyzuję granym przez niego bohaterom, nawet jak jest takim nieudacznikiem. Zastanawiam się nad ostatnią sceną? Odszedł na zawsze?
Smutny, ale dobry film.