Dlaczego ten film mnie zachwycił? Otóż zachwycił mnie dlatego, że nie jest przekoloryzowany. Jest to czyste ujęcie życia z jakim się zmaga wiele osób na naszej planecie. Sam nie mam żony, wielkiej miłości w swoim życiu jeszcze nie uświadczyłem, a jak już to nie odwzajemnioną, ale poświęcam wiele czasu na rozmyślenia na temat życia małżeńskiego jak to jest, że co raz więcej związków się rozpada i jak ewentualnie podsycać cały czas ogień miłości aby nigdy nie zgasł. Normalnym jest że taki ogień może przygasnąć, ale jak zrobić żeby nie zgasł całkowicie? Pytanie które często sobie zadaję i odpowiedzi jeszcze nie znam. Bardzo dobrze, że Dan na samym końcu przypomniał Cindy o przysiędze "na dobre i na złe" o czym bardzo wielu ludzi kompletnie zapomina. Zapomina o tak bardzo ważnych przysięgach. Przysięgi się dotrzymuje. Oczywiście są wyjątki kiedy to np. mąż się znęca nad żoną i rodziną, lub po zdradzie. Lecz w przypadku Cindy to kompletnie nie rozumiem o co jej chodziło i jej zachowania. Dan miał wady, wady które spokojnie można skorygować i można dać szanse na poprawę, ale nie najlepiej zachować się samolubnie (jak to Dan podkreślił na koniec) i pomyśleć sobie że to jednak nie to i zacząć wszystko od nowa. W takim wypadku nie ma innej rady jak tylko wzniecić ponownie ogień miłości co większość uważa za nie wykonalne co dla mnie jest bzdurą. Dobra zakończę swój wywód bo mogę tak bez końca ;) podkreślę jeszcze że film jest świetny i bardzo go polecam.
Pozdrawiam.