W dzisiejszym świecie kino to przemysł, a sukces filmu wyraża się w arkuszu excela. Dlaczego BLUE VALENTINE jest wyjątkowy?
To kino do bólu prawdziwe, bliskie bohaterom, wnikające pod ich skórę, wręcz naturalistyczne, a więc antyestetyczne i zrzucające z piedestału kult filmowego bohatera. Piękne zdjęcia, bo zwyczajne, korzystające z poetyki nawet nie DOGMY, ale domowych rejestracji. Gosling i Williams potwierdzają nie tyle znakomite zdolności aktorskie, ale sam magnetyzm wynikający z przebywania bohaterów w kadrze. Muzyka i montaż tak dobre, że nie zauważa się ich wcale w trakcie oglądania filmu (mimo dygresyjnej konstrukcji).
Podsumowując: Duże kino przez małe "k"
Niestety... Mnie nie zachwycił. Oni są... tacy nijacy, tak bardzo im wszystko jedno-takie sprawiają wrażenie, że nie jest mi przykro z powodu rozpadu ich związku tylko jest mi żal na nich patrzeć. Brakuje mi iskry. Oni są jak mglisty dzień z mżawką- nic się nie chce. Williams nie ujmuje, Gossling już bardziej. A najbardziej wzruszająca scena? Gdy Dean przyszedł odwiedzić Waltera. A jego już nie ma...
Przyjęło się, że kino opowiada o wyjątkowych bohaterach,niesamowitych przemianach, dramatycznych zbiegach okoliczności...i tak w nieskończoność. Potęga tego filmu to paradoksalnie zwyczajność, bo skoro film (sztuka) ma odwzorowywać nasze życie, to w 99,99% składa się ono z szarej codzienności, wydarzeń bez znaczenia, a w najlepszym wypadku "niefilmowych"
Współczuję zatem ludziom, którzy mają TYLKO szarą codzienność i to jeszcze taką. Ich problem polegał chyba na tym, że nic z tym nie zrobili. Stwierdzili (a zwłaszcza ona) 'tak musi być'. Zamiast trochę się wysilić na kolorowe życie.
Tzn. co konkretnego stwierdzili? Jeśli masz na myśli rozstanie to nie jest ono przesądzone ponieważ film nie zakończył się rozwodem. Co więcej bywają przypadki że nawet rozwodnicy wracają do siebie. Jeśli zaś chodzi o "wysilenie się" to moim zdaniem już to robili w końcu są małżeństwem z przynajmniej kilkuletnim stażem i ewidentnie widać że ten związek nie rozpadł się z dnia na dzień.
Zgadzam się z Tobą. On nie jest żadnym macho, nie ćpa, nie bije jej, nie jest seryjnym mordercą, nie ukąsił go radioaktywny pająk, nie ma przyjaciela robota ani nawet nie jest wampirem (Jak w Zmierzchu, który Nagini1987 oceniła wyżej od Blue Valentine). To jest normalna historia o zwykłych ludziach i paradoksalnie właśnie przez to jest oryginalna. Bo rzadko kiedy możemy oglądać na ekranie zwykłych ludzi.
Ktoś tu zrobił wywiad na temat moich ocen ;-))) Wiesz, akurat do Zmierzchu mam sentyment z prywatnych powodów; poza tym- WIADOMO, że to NIE jest film realny. Są to zatem 2 zupełnie różne historie: film o życiu i bajka w zasadzie. Zwróć też uwagę, że wysoko punktuje inne filmy: Wojownik, Człowiek w ogniu, Łzy słońca, Skazani na Shawshank- po prostu mdła historia rozpadającego się małżeństwa nie przypadła mi do gustu, ot co.
Jeśli lubisz takie szare życie i jego dramat to ze swej strony polecam oskarowy film Halle Berry "Czekając na wyrok" (Monster's ball).
chyba inny film oglądałam, bo widziałam, jak Deanowi zależy - nie jest idealny, ale mu zależy...
W obliczu jej oziębłości- nawet święty nie poradzi. Dostała życie, jakiego nie chciała, a winą za to obarczyła jego. On też dostał życie jakiego nie chciał ("nie chciałem być ojcem, nie chciałem być mężem), ale jednak się starał- tu racja. Ale i tak nie ma to znaczenia, bo ich życie było do d... A to mnie nie interesuje- instrukcja jak skutecznie popaść w rutynę i bezwład życia. Ich historia mnie nie obeszła, nie jest mi przykro, nie utożsamiam się z nimi.