Naprawdę prawdziwy i nietuzinkowy film, przede wszystkim świetnie zagrany. Z innej beczki, dawno żadna postać mnie tak nie zdenerwowała jak Cindy. Koszmarne babsko, nie dość, że była puszczalską wywłoką (inauguracja życia seksualnego w wieku 13 lat sic!, 30 partnerów przed Deanem, nie ma co, niezły przebieg), to do tego była wiecznie niezadowoloną, ciągle skwaszoną, niedojrzałą kretynką, która nie wiedziała, czego chce. Nie miała w sobie za grosz wdzięczności, niepotrafiła w ogóle kochać, najgorszy rodzaj kobiety. Nie twierdze, że Dean był kryształowy, bo nikt nie jest, ale przy niej był prawie aniołem. Polecam film 8/10
A to, że Ryan Gosling nie dostał nawet nominacji do Oscara, to duże niedopatrzenie moim zdaniem.
A szczególnie mnie irytują takie kobiety, które bronią tego okropnego babska, jakim była Cindy.
jestem kobietą, ale zgadzam się również w 100%. Wkurzała mnie ta babka strasznie! Jakie to musi być szczęście, znaleźć faceta, który chce się zająć kobietą w ciąży wiedząc, że dziecko nie jest jego? Niestety myślę, że takie są realia życia w małych miasteczkach. Ciężko coś osiągnąć, ludziom od dzieciństwa już brak motywacji i kończą tacy zgorzkniali jak Cindy. Film oceniam na 6, bo pomimo świetnej gry aktorskiej i ciekawej realizacji nie był to żaden nowy temat, jakoś mnie to nie porwało. Może za kilka lat, jak sama będę mężata i dzieciata, spojrzę na ten film inaczej :)
No właśnie jak was czytam, to tak sobie myślę, że tak łatwo wam przychodzi ocenianie. Ale ile lat żyjecie już w związkach, z dziećmi, z szarą codziennością? Moim zdaniem tu w ogóle nie należy mówić o winie, bo żadne z nich święte nie jest. Zawiodła komunikacja, rozjechały się ich potrzeby. Takie jest życie i zdarza się to częściej, niż nam się wydaje.