Potępienie zachowania Cindy jest zbyt powierzchowne. Z pewnością można stwierdzić, że Dean kocha ją i dziecko ponad życie. Na pewno to on jest gadułą w ich związku, jest romantyczny, potrafi mówić o swoich uczuciach, stać go na romantyczne gesty. Cindy jest zamknięta, przeżywa ten dramat w sobie - empatia pozwala się jednak domyślić, co przeżywa. Ich codzienność to nie były romantyczne gesty, tylko alkohol, zaborcza i dusząca miłość, terroryzowanie kłótniami i psychicznie wykańczającą rozmową. Spotykamy to małżeństwo już u schyłku ich wspólnej drogi - chociaż ostatnie słowa Deana - "na dobre i na złe" - wzruszają nie tylko widza, ale i samą Cindy, szans na poprawę było już pewnie zbyt wiele. Tutaj przepraszam już nie wystarczy.
Zgadzam się w stu procentach. W filmie widzimy tylko 2 dni z ich życia (plus romantyczne początki). Nie wiemy dokładnie co się działo przez te 5 lat czy ileś lat. Myślę, że osoby, które tak idealizują Deana są jeszcze baaardzo młode, albo to faceci podobni do niego, którzy myślą "skoro kocha i nie bije, to wszystko jest ok".
ja też na początku faworyzowałam postać Deana, bo zdecydowanie sprawiał wrażenie słodkiego faceta i to Jemu w tym czasie najbardziej zależało na Cindy i Frankie. Jednak im dłużej myślałam nad filmem, tym bardziej zaczynałam rozumieć Cindy.
Dean wygląda i zachowuje się jak ostatnia fleja, jakby myślami była w latach 80', 90', chleje na umór, nie ma pasji, planów, czy marzeń. Cindy z drugiej strony traktuje Deana z góry ( w końcu "prawie" lekarka ) i niepotrzebnie obarcza go winą za swoje niepowodzenia. Myślę, że w filmie obie postaci są wyważone. Dean nie jest aniołem, ale ona również, jej entuzjazm związany ze spotkaniem "byłego" jest nie fair wobec Deana. Ciężko osądzać :)
Uch. Ja powiem tyle - moja tak zwana "solidarność jajników" wygasła na tym filmie dokumentnie. Nie mam za grosz sympatii do głównej bohaterki. Pojawiła się na chwilę po scenach odwiedzin u babci, jako tej jedynej, która umie normalnie rozmawiać, a nie się wydzierać. Całe dobre wrażenie jednak padło na pysk później i tak do samego końca filmu tak zostało. Co do głównej postaci męskiej się nie wypowiadam, za dużo gadania a nie chce mi się pisać. :P
"..chleje na umór, nie ma pasji, planów, czy marze..." z filmu się dowiadujemy, że Dean nie skończył Liceum i teraz pracuję przy remontowaniu domów, a Cindy z powodu swojej ciąży nie ukończyła Studiów i plany związane z medycyn legły w gruzach. Wykonując takie, a nie inne zawody przez obojga można na 100% stwierdzić, że się w tej rodzinie nie przelewa. i argument, że głowa rodziny nie ma pasji, planów, marzeń jest bzdurny. bo jak tu coś planować, czymś się interesować skoro ledwo co ma sie zapewnione podstawowe środki do życia. I świadomość, że nie jest się biologicznym ojcem swojej córeczki z pewnością nie ułatwia Deanowi życia i walki o przyszłość. Przynajmniej mi by taka sytuacja nie pasowała. i stąd te skłonności alkoholowe 'głowy rodziny"
Tylko w sumie to bardziej ona jest tu głową rodziny. Ona stara się awansować, zrobić coś więcej żeby polepszyć ich los. On tak dość niefrasobliwie podchodzi do tematu. Piwko z rana, potem malowanie domu u kogoś, być może na czarno, dorywczo, a tu nagle zróbmy sobie dziecko. I jak ona w takiej sytuacji ma czuć się bezpiecznie?
ej to nie on chciał dziecka... On zaopiekował się dzieckiem, które nie jest jego... Starał się, ale żona i tak na niego wrzeszczała.
Wydaje mi się, że ona jednak miała dość jego niepoważnego podejścia. W końcu to nie dziecko, żeby całe życie mu coś wyjaśniać, perswadować itd. Ona zapewne chciała, żeby on tak sam z siebie czasem zachował się dorośle.
tu chyba innego zakończenia być nie mogło - ona mówi że go kocha gdy on proponuje jej ślub, on sie na to decyduje mimo iż wcześniej jak dobrze pamiętam mówił że nie chce zakładać rodziny,podejmuje się jednak tego bo (jak sądzę) kocha ją bardzo,ale czy gdyby nie przyjął odpowiedzialności za to dziecko ona wyznałaby mu tę miłość? najwyraźniej dziecko to nie wystarczający powód do tego by być razem....dla niej,dla niego i przede wszystkim dla dziecka...