Zaczęłam oglądać film z nastawieniem- bo to zła kobieta była... Taaa.
No niestety życie to nie je bajka. Oboje źle trafili, ich priorytety się rozmijały, z upływem czasu
stawało się to coraz bardziej widoczne... Uczucie wygasło, Cindy miała na tyle odwagi żeby to
zakończyć( ile takich małżeństwa trwa? i dożywają późnej starości tocząc nieustanną walkę ze
sobą nawzajem, swoje poczucie krzywdy, frustracji wyładowując na współmałżonku, a jak
maja rozmach to i na osobach postronnych).
Zostawmy Cindy, bo jaka to ona nie była, pisało juz wiele osób. Skupmy sie na Deanie- który
jest przecież zaj.efajny, kocha nie swoje dziecko, swoją żonę( wredną zołzę) oraz stara się
ratować związek.
Przyjrzyjmy się mu dokładniej( UWAGA SPOJLERY):
DZIECKO
cudownie zajmuje się dzieckiem. Tak cudownie, że wstaje rano, chlapnie co nieco na z
rozruszanie i zasypia słodko w fotelu. Urocze. Za to jak pięknie się przedrzeźnia i bawi z córką.
Serce rośnie! I kocha ją nad zycie, choć to nie z jego plemnika pachole powstało. Tylko,
kurczę, dlaczego tak łatwo odchodzi? dziecko czepia mu się nogawek, a on nawet się nie
pokwapi, żeby cokolwiek wyjaśnić . Wiadomo- od tak prozaicznych spraw jest matka( a
wspaniały, dumny, szlachetny Dean ma szansę oddalić się w blasku fajerwerków). Matka jest
również od zrobienia śniadania, bo przecież ciężko owsiankę zalać wodą, lepiej niech zrobi to
zołza. Zamiast tego można rzucić jedzeniem na stół i się powygłupiać. Się posprząta. Samo
pewnie, bo przecież nie Dean.
MIŁOŚĆ
tak wiemy że kocha ja jak wariat. I w bonusie- bezwarunkowo. A skąd to wiemy? Bo tak mówi,
nie? A jak mówi to chyba tak jest?
Troszke inne wnioski można wysnuć na podstawie jego zachowania. Znacząca jest scena,
gdy wspina się na ogrodzenie, żeby wymusić wyznanie Cindy. Nosz kurna, szczyt biernej
agresji, totalny brak poszanowania decyzji drugiej osoby. Się dziewczyna przyzwyczaiła przez
lata, więc gdy wpada na genialny pomysł spędzenia wieczoru na zadupiu w obleśnym motelu
(bo jest taki nieszczęśliwy bo przez bezmyślna zołzę zginał pies- czego nie omieszka jej
wypomnieć, jak również innych rzeczy- jak małżeństwa i ojcostwa. A przecież chyba wiedział na
co sie decyduje, hę? I ona była świadoma co dla niej zrobił. Gdyby była taka wredna i
wyrachowana to by wpierała, że to na 100% jego?), po poczatkowych protestach- że ma dyżur,
na który musi dojechać w p.izdu daleko- zgadza się. Bo nie ma sensu protestować. Podobnie
jak nie ma sensu wypominać totalnej abnegacji Deana, taki jego urok, że chodzi brudny.
Facet- marzenie.
RATOWANIE ZWIĄZKU
Picie. Zwalanie zwykłych codziennych obowiązków na żonę( szczytem było wołanie Cindy by
odebrała telefon....). Totalny brak ambicji by cos zmienić- przecież jest cudownie w obskurnym
domu, w niewymagającej pracy dającej minimum kasy na przeżycie. Bo po co coś zmieniać,
skoro wystarcza na wegetację( zwłaszcza gdy ma się ku temu warunki)? Można siąść,
popatrzeć sobie głęboko w oczy i pokontemplować bycie rodziną. Żyć, nie umierać.
I jak wisienka na torcie- ich rozmowy. Książkowy przykład braku komunikacji. I o ile z jej strony
można było zauważyć chęć podjęcia dialogu, to ze strony Deana- nie.
Myślę, że po latach on jej tak samo nie kochał, jak ona jego. Różnili się tylko tym, że on
twierdził inaczej, ale słowa nic nie kosztują- ani wysiłku, ani pracy nad sobą.
Ps. Tak - ona powielała wzorce wychowawcze- samiec mocny i agresywny, ale podobnie robił
Dean- ojciec stróż, genialny muzyk ,który mial swój talent gdzieś, i w związku z tym matka
poszła precz. U obojga zabrakło woli walki, odwagi by zmienić siebie.
tyle że ja w paru sprawach sie nie zgadzam jesli chodzi o to owszem lubi sobie chlapnąć ale zauważ jej stosunek zmienia sie gdy spotyka byłego w sklepie.... to ona zastanawia sie jakby to było gdyby była z tym pierwszym facetem i zaczyna żałować że jest z Deanem po tylu latach spostrzega go jako nie dojrzałego faceta który zachowuje sie jak dziecko a przecież każdy facet jest dzieckiem .Niechce się z nim kochać więc to już daje coś do myslenia że sie zaczyna psuc między nimi owszem próbował ją wyrwać gdzieś na rozluźnienie sytuacji ,bo to przecież ona nie zamkła bramki i pies uciekł i nie obwianiał jej za to jak można zauważyć prawda..... i ja mysle że własnie sie mylisz bo kochał ją ale postanowił daj jej spokój to nie tylko sie trafia w filmie tylko w prawdziwym zyciu
Mam podobne zdanie. Dean był egoistą. Udowodnił to, gdy chciał wymusić wygadanie się u Cindy, w motelu i szpitalu. Nie znosił odmowy, musiał dostać to czego chciał. Ale był także często wspaniałym ukochanym (zaakceptował ciążę Cindy z innym, próbował uratować małżeństwo i walczył o rodzinę, nie najlepiej, ale przynajmniej próbował), był dobrym ojcem dla Frankie, traktował ją jak przyjaciela i miał dobre serce. U Cindy zaletą była ogromna wierność, bo przecież mogła odejść do faceta z kasą, doświadczeniem i autorytetem, a została z Dean'em, który miał sporo wad. Wadą był brak wyrozumiałości i chęci wysłuchania. Gdy jej mąż zadeklarował, że się zmieni, zrobi dla niej wszystko, ona próbowała go zagłuszyć i była tylko i wyłącznie na nie. Gdy powiedziała mu, że spotkała Bobby'iego i zauważyła u niego zazdrość, która była po części usprawiedliwiona, zaczęła żałować, że w ogóle powiedziała mu o spotkaniu. Chociaż Dean także się tym popisał. I to często. Na przykład w szpitalu. Zagłuszał ją, wrzeszczał, nie słuchał jej próśb.
Ich związek do całkowitego rozpadu doprowadziła różność poglądów. Dla Cindy najważniejsze było życie na poziomie, a dla Deana szczęście. Jak mówisz, u obojga brakowało odwagi na zmianę. Dean dopiero się obudził, gdy nie było już szansy na ratunek.
Przeczytałem temat tej dyskusji, przeczytałem Twój post, którego w sumie nie musiałem czytać, bo od razu odpowiadając na pytanie "co robił źle" pomyślałem: nie miał wystarczająco pieniędzy. Niestety, niby piękna miłosna historia, ale przy jej budowaniu zabrakło pewnej części fundamentu.
Ale czy pieniądze grają w miłości jakąś wielką rolę? Jak pisałam Cindy zależało na życiu na poziomie, czyli ładne i porządne posady, które zafundują to co potrzebne, a nie wielką fortunę. A Dean to był chłopak znikąd, nie miał wykształcenia, a jego pierwszą pracą był przewóz mebli.
Zgadzam się z drugą częścią, zabrakło w tym związku fundamentu.