Co za grafomania. Wszystkie postaci są taką wydmuszką, nierzeczywiste, nierealne. Bohaterka doskonała, nawet nie widać kiedy się uczy, a już robi karierę uniwersytecką. W tle śmierć, która nikogo nie jest w stanie ruszyć, zabawny profesorek, Gary Oldman nie wiadomo po co i na co - stereotypowy pisarz z kultową przeszłością, który teraz już tylko pali i pije. Wszyscy opowiadają jakieś głupoty a la Paulo Coelho, "demaskacja" obłudy Kościoła, ja ziewam. Speech ochrzaniający Neapolitańczyków, ile razy już takie suchary widzieliśmy, powtarzalność, klisze i na deser ten żałosny grubas-dzieciak. I jeszcze te sceny slow motion, nie wiadomo czy to reklama bielizny erotycznej czy Raffaello. A dajcie spokój