Brainwaves to całkiem przyjemna porcja kina klasy b lat 80-tych. Reżyseria Lommela specjalnie szwankuje, a niski budżet rażąco daje o sobie znać jednie miejscami. Klimat jest w porządku, obsada również, do tego całość jest bardzo krótka. Fajnie się to ogląda. Jest tylko jedno "ale". Fabuła. Może nie powinienem się wypowiadać, bo co ja u licha wiem o medycynie, w oddatku eksperymentalnej? Ale jak na moje oko to jakiś bełkot. Mamy tu coś na kształt rekonstrukcji części mózgu za pomocą przeszczepu fal mózgowych od innej bohaterki. CO??? Jeszcze raz. "przeszczepu fal mózgowych"?!??!! No... tak jakby. No i w efekcie tego bohaterak, która powraca do zdrowia po wypadku, zaczyna mieć wizje ze wspomnień dawczyni fal, która to padła ofiarą morderstwa. Tak czy siak film jest nie mniej nic więcej tylko spoko. Póki o Lommel mi niczym specjalnie nie podpadł, ale jeszcze nie podjąłem się kontynuacji "Boogeymana" ;)