Braterstwo broni

Tae-geug-ki Hwi-nal-ri-myeo
2004
7,8 14 tys. ocen
7,8 10 1 13902
6,0 3 krytyków
Braterstwo broni
powrót do forum filmu Braterstwo broni

Kto by pomyślał,że Koreańczycy wymyślą taką historie,dobiorą tak znakomitych aktorów(którzy niewątpliwie stworzyli wyśmienite kreacje)i stworzą jedne z najlepszych sceny batalistyczne.Brawo i jeszcze raz brawo.
Ten film można śmiało porównać do Szeregowca Ryan`a.
1.Sceny batalistyczne-wydaję mi się ,że mimo wszystko odrobinę lepsze były w Szeregowcu.Wiadomo desant na Omaha Beach to było coś niesamowitego,a potem obrona mostu.Tak więc tutaj moim zdaniem wygrywa dzieło Spielberga.
2.Gra aktorska-w obu filmach świetna.W Braterstwie broni obaj aktorzy wykazali się niezwykłym kunsztem.Grali rozpacz,radość czy wściekłość bez najmniejszego problemu,bez żadnego udawania.Wybitni aktorzy.
W amerykańskim filmie mamy ósemkę aktorów na `pierwszym planie`-
Tom Hanks-jego chyba nie muszę komentować,świetny przez cały film.
Kapral Upham zagrany przez Jeremy Davies`a -no cóż ,zagrał jeszcze lepiej-pod koniec filmu chciałem wręcz wejść do tego filmu i mu przypier***ić tak mnie ciężko wkurzył!Pozostali również zaprezentowali się bardzo dobrze i gdy umierali to człowiekowi robiło się przykro a to oznacza ,że ich postacie były bardzo wyraziste.Widz czuje jakąś niewidzialną więź która łączy go z tymi postaciami.Więc i tutaj 1:0 dla Ryana.
3.Scenariusz-myślę ,że jednak lepszy w koreańskim filmie.W Ryanie wszystko jest oczywiście ładnie pięknie i trudno było się spodziewać jakichś zaskakujących zwrotów akcji.A w filmie Je-gyu Kanga jest taki zwrot -nikt na pewno się nie spodziewał ,że jeden z braci przejdzie na stronę wroga.I jeszcze ta relacja miedzy braćmi ukazująca jak silne mogą być więzy krwi.Tutaj Braterstwo broni wygrywa.
W sumie 2:1 dla Ryana-więc daję mu 10/10 a Braterstwu 9/10

ocenił(a) film na 9
davidstar

U mnie bardzo podobnie. Braterstwo nie jest jeszcze w ulubionych, ale to może się wkrótce zmienić, bo ten film pozostał na długo w pamięci, a to chyba o czymś świadczy.
Sceny batalistyczne w Szeregowcu są niesamowite. Uderzył mnie ich realizm i narazie żaden inny film ich nie przebija. A to, że nie potrafie wrócić do tego filmu, spowodowane jest właśnie sceną desantu, której narazie nie mam odwagi oglądać drugi raz, wiedząc jakie emocje wywołała we mnie za pierwszym razem.
Gra aktorska jest świetna w obu filmach, jednak pozytywnie zaskoczyli mnie aktorzy azjatyccy. W Szeregowcu kilku aktorów nie pasowało do ról, m.in Mat Damon, ale to tylko moje obiektywne spostrzeżenia.
Jeżeli chodzi o scenariusz - Braterstwo wygrywa na całej linii. Sama historia braci na wojnie - po raz pierwszy zetknęłam się z takim pomysłem i szczerze mówiąc myślałam że będzie to trochę tandetne rozwiązanie scenariusza, że dobrze z takiego tematu wybrnąć nie można, że będzie to ckliwe i miękkie - okazało się, że można zrobić niesamowitą opowieść o braterskiej miłości, która skłania do myślenia o swoim rodzeństwie i swoim dla nich poświęceniu.
Warto zwrócić jeszcze uwagę na zdjęcia w filmie Braterstwo broni. Nie są gorsze od zdjęć w Szeregowcu. Są idealnie wykadrowane, a to jest bardzo ważne w każdym filmie.

ocenił(a) film na 9
Larendogra

Kto by pomyślał ,że znów na siebie wpadniemy........akurat przy kolejnym temacie związanym z kinem wojennym-musi być z Ciebie niezła wojowniczka :] No ale dosyć już tych amorów, ponieważ muszę zauważyć (tak na marginesie), że tutejsza społeczność jest znacznie mniejsza niż mi się wcześniej wydawało..Góra z górą się nie zejdzie ,ale człowiek z człowiekiem tak.
Wracając do tematu to ja nawet nie wspomniałem o Damonie...chyba rzeczywiście nie pasował do tej roli?Nigdy wcześniej nie zastanawiałem się nad tym.Może jest to efekt tego,że zbyt późno się pojawił i wykreowanie jakiejś wybitnej roli było wówczas już niemożliwe.
Skoro drastyczne sceny z desantu robią na Tobie takie wrażenie to proponuję Ci obejrzeć "Piłę" obojętnie ,którą część -dopiero tam poznasz anatomię człowieka od kuchni!Oczywiście nie ma to nic wspólnego z kinem wojennym.
Jestem zdziwiony ,że jeszcze nie dodałaś tego wybitnego dzieła do `ulubionych`.Koło takiego filmu nie można przejść obojętnie, więc czym prędzej napraw ten błąd i daj bez wahania wysoką ocenę.Oby w najbliższym czasie powstało więcej takich filmów.Z tego co wiem to w niedalekiej przyszłości szykują się dwa świetne widowiska:Stalingrad i Pinkville. Jesli chodzi o Pinkville to wydaje mi się ,że to będzie murowany hicior.Oliver Stone zrobi swoje i rozliczy Amerykanów ze zbrodni w My Lai raz na zawsze,ale coś mi się wydaje ,że oni mu tego nie wybaczą...
Amen

ocenił(a) film na 9
davidstar

Mi z kolei wydaje się, że społeczność na FW jest ogromna, tylko trudno trafić na sensownie piszące osoby;) A z drugiej strony to dziwne, ale prawie wszystkie tematy na których do tej pory się udzielałam to te związane z filmami wojennymi - chociaż lubię zróżnicowane kino.
A co do Piły - anatomia człowieka nie jest straszna, widok wnętrzności czy czego tam jeszcze nie robi na mnie większego wrażenia, a mówiąc, że nie mam odwagi wrócić do sceny desantu z Szeregowca chodziło mi o realizm wojny. W tym fragmencie filmu pokazane jest całe jej okrucieństwo i chaos i chyba narazie wolę nie wracać do tego chaosu, podobnie jak trudno mi wrócić do filmu Katyń - do ostatniej sekwencji czy sceny ruletki w Łowcy jeleni - właśnie przez realizm - raz obejrzane wystarczy na długo. No może trochę inaczej jest z Łowcą jeleni, bo ten film mogę oglądać zawsze i wszędzie, a scena ruletki jest ciężka, ale jest majstersztykiem jeżeli chodzi o grę aktorską. Pierwsze wrażenie i emocje jakie wywołała we mnie scena lądowania na plaży w Szeregowcy pewno związana była z tym, że miałam wtedy jakieś 15 lat. Teraz może faktycznie te emocje byłyby trochę łagodniejsze, ale nie chcę psuć tego niesamowitego pierwszego wrazenia.
Braterstwo broni oglądałam jakiś rok temu, mając 21 lat i wrażenie dobrego filmu nadal pozostało, a to świetny znak, zeby film został tym ulubionym. Szkoda że nie mogę go porównać z inymi azjatyckimi produkcjami wojennymi.
A co do Pinkville - hmmm kolejny film o Wietnamie - to musi być naprawdę bolący Amerykanów temat, chyba że to po prostu 'wietnamskie' upodobania Stone'a.

ocenił(a) film na 9
Larendogra

A zatem wróżysz mi karierę w `The Washington Post`-oczywiście nie powiedziałaś tego wprost,ale ja się wszystkiego domyśliłem...pochlebiasz mi :} Do tej pory myślałem ,że moje teksty nadają się jedynie do `Twojego weekendu` albo co najwyżej `Pani domu` :]
Musisz studiować coś związanego z medycyną ,bo wypowiadasz się z niespotykanym spokojem o ludzkich wnętrznościach-nie jeden facet puściłby pawia na widok ludzkiej krwi.A co do Piły to coraz bardziej przypomina ona meksykańską telenowele,już dawno przestała szokować.
Podziwiam Cię ,że mimo wszystko dotrwałaś do sceny ruletki w Łowcy Jeleni -ja modliłem się żeby nie zasnąć.To jest jedyny moment kiedy coś się dzieje,co do gry aktorskiej to zgadzam się z Tobą.Ten film kompletnie mi nie odpowiada i nie rozumiem dlaczego wszyscy się tak nim zachwycają?Nigdy nie przekonam się do tego `Łowcy Jeleni`-im więcej razy zobaczyłbym ten film ,tym wcześniej bym na nim zasypiał.Oczywiście Tobie ten obraz może się podobać.Każdy ma prawo do własnej oceny i bardzo dobrze :]

ocenił(a) film na 9
davidstar

Może wielkiej kariery nie wróżę, ale coś czuję, że jeszcze mogą być z Ciebie ludzie;)
Hmm, co do moich studiów - kiedyś ktoś tłumaczył mi, że historia ma coś wspólnego z medycyną - i tam i tu ma się do czynienia z trupami;)
W łowcy jeleni dotrwałam do napisów końcowych i to kilka razy. Na forum tego filmu można poczytać wiele wątków dotyczących tego, że był nudny, z czym nie mogę się zgodzić. Rozumiem dlaczego tak uważają, ale się z nimi nie zgadzam. Wydaje mi się, że chodzi o stosunek do akcji. Może faktycznie, w łowcy nie było nie wiadomo jak szybkich, zaskakujących akcji, ale nie można powiedzieć że na ekranie nic się nie działo - sceny wesela, polowań czy śpiewania piosenek w barze też są akcją, może nie wartką, ale bardziej subtelną, bo ukazującą zwykłe życie robotników - tam nic niezwykłego nie mogło się wydarzyć. Działy się za to zwykłe rzeczy - nieudolne podrywy de Niro, rozmowy kumpli, ich rozrywki, trochę banalne, ale przecież to dzieje się na codzień u każdego w życiu - tylko że te zwykłe rzeczy zostały bezpowrotnie utracone przez głównych bohaterów - niby nic a strata ogromna. Dlatego nie wyobrażam sobie tego filmu bez tych scen - nie miałby sensu... Dobra, tak naprawdę, to powinnam pisać to na forum Łowcy, a nie zanudzać ciebie;)

ocenił(a) film na 9
Larendogra

Ach te kobiety....z jednej strony dają nadzieje tak jak w tym przypadku na wielką karierę ,po czym sprowadzają faceta w bardzo subtelny sposób na ziemię-tylko w pewnym momencie okazuje się ,że gość nie miał spadochronu i spada z hukiem na samo dno.Czyli jednak `Pani domu`...no jakoś to przeżyje,pogodzę się z tym :] Nie mam innego wyboru.
Co do łowcy to i tak mnie nie przekonasz-ten film jest dobry na sen :}
Ps.W żaden sposób mnie nie zanudzasz.Idealnie dobierasz słownictwo.Nie używasz słów ,które są niezrozumiałe dla ludzi wyznających nurt matematyczno-przyrodniczy. Nie tak dawno temu czytałem recenzje jakiejś laski ,filmu "Predators".Dziewczyna zbyt często zaglądała do słownika wyrazów bliskoznacznych-efekt-w każdym poście forumowicze jechali po niej niemiłosiernie .
Kto wie może to Ty zajmiesz moje miejsce w `The Washington Post` :]

ocenił(a) film na 9
davidstar

To sprowadzenie Ciebie na ziemię było dla twojego dobra - żebyś nie popadł w samozachwyt. O 'Pani domu' nawet nie myśl - trochę pracy a może będzie kariera w 'Newsweeku' - to też dla twojego dobra;) Jak widać, ja też nie mogę liczyć na karierę w 'The Washington Post', bo nawet do takiego genialnego filmu jak Łowca jeleni nie potrafie przekonać...
Pozostaje tylko nadzieja, że kiedyś trafi się okazja do przekonania jakiejś małej osóbki do tego filmu ]:->


ocenił(a) film na 9
Larendogra

A tak by the way... (w sumie to z całego twojego tematu przez naszą rozmowę zrobił się straszny offtop) natknęłam się na Twoją wypowiedź o westernie Zabójstwo Jesse'ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda o tym, ze jest straszliwie nudny... ciekawi mnie który wg ciebie jest nudniejszy - Zabójstwo czy Łowca jeleni?;) Uprzedzam że to tylko czysta ciekawość, żebyś przypadkiem nie pomyślał, że mam jakieś niecne plany przekonania Ciebie do Łowcy:D No, chyba że będziesz kiedyś chciał zmienić co do niego zdanie...;)

ocenił(a) film na 9
Larendogra

`Śledzisz mnie`???
hehe żartowałem :] Masz rację więcej tu jeleni niż braterstwa i szeregowca.Poddaję się-Łowca jest zdecydowanie lepszy od Zabójstwa.Nabrałem się wtedy bo myślałem ,że filmy z Bradem Pittem są zawsze udane...To był duży błąd i strata 160 minut mojego cennego życia.A wiesz co było najgorsze?Najgorsze było to ,że nie mogłem zasnąć przez tego okropnego Caseya Affleck`a!!!!Ten gość jest kompletnie stuknięty.Jak słyszałem jego dialogi to czułem ciary na plecach.To najgorszy film jaki widziałem.Nie radzę Ci go oglądać.

ocenił(a) film na 9
davidstar

No, o to mi chodziło, tylko myślałam, że może użyjesz słowa 'arcydzieło' lub podobnego, a nie tylko: 'jest zdecydownaie lepszy';) Zabójstwa na razie nie zamierzam oglądać, bo pierwsze podejście do tego filmu zakończyło sie moją kapitulacją;) Dzięki za miłą rozmowę, szkoda że nie na temat, ale może jeszcze kiedyś uda się założyć dobry temat na forum jakiegoś wojennego filmu i podyskutować:)

ocenił(a) film na 10
davidstar

Według mnie Braterstwo broni jest lepsze od Szeregowca Ryana. Szeregowiec bardzo mi się podobał, ale Braterstwo to był dla mnie jeden z niewielu filmów które po prostu są rewelacyjne. Konflikt obiektywnie pokazany, wspaniałe sceny batalistyczne, genialna fabuła i bardzo dobra gra aktorska. Dla tego dla Szeregowca Ryana stawiam 8/10, a dla Braterstwa broni 9/10, chociaż zastanawiam się na 10. Bardzo rzadko stawiam maksymalną ocenę.

ocenił(a) film na 6
davidstar

Nie porównywał bym tych filmów ze sobą. Jedyne co je łączy to to że oba są w pewnym stopniu typem odmużdżaczy, bazujących głównie na efektach specjalnych. Choć oczywiście jeśli chodzi o samo wykonanie, to Szeregowiec wypada o wiele lepiej.

Dla mnie "Braterstwo..." był strasznie ciężko strawny. Prócz uczucia znudzenia i senności, nie wzbudził we mnie żadnych innych emocji. Bo nie sztuka upchać jak największą ilość trupów i nie najwyższych lotów efektów specjalnych w każdej minucie filmu. Sztuką jest ukazać ludzi - to co poświęcają i co tracą w wojnie, romantyzm bohaterów itd. Jak jest świetny film i świetny reżyser, to wystarczy jedna "brutalniejsza" scena, ale przedstawiona w taki sposób, że zapada w pamięć już na zawsze. I wcale nie potrzeba pokazywać setek trupów. Bo same trupy... no sorry, ale po krótkim czasie człowiek się uodparnia i zaczyna ziewać widząc kolejne stosy manekinów na ekranie. Po za tym - aktorzy w tym filmie byli sztuczni jak drzewo. Początek filmu strasznie naiwny, jakby żywcem wyciągnięty z jakiejś bajki.

Kolejna sprawa - jako że jest to nieco zapomniany konflikt, to mogli by przybliżyć o co w nim chodziło i od czego się zaczęło.

Gdzie są w tym filmie amerykanie? Bo oglądając można by stwierdzić, że Koreańczycy sami się wyzwolili, a jak wiadomo, bez amerykanów i sil ONZ, nie mieli nic do powiedzenia w tej wojnie.

Temat braci był już poruszany wielokrotnie. To że po raz pierwszy się z nim spotykasz w filmie wojennym, to bez urazy, ale świadczy jedynie o tym, że niewiele jeszcze takich filmów widziałaś :) Chyba najlepszy scenariusz jaki sobie teraz przypominam z udziałem braci, widziałem w Polskiej produkcji. Niestety nie pamiętam tytułu, ale szło to mniej więcej tak - Czasy zaborów, pierwsza wojna światowa - jeden z braci opuszcza rodzinną wioskę i wstępuje do świeżo utworzonych Polskich Legionów. Drugi z kolei zostaje siłą wcielony w szeregi zaborców (Pruska armia o ile dobrze pamiętam). Wynikiem czego obaj bracia walczyli na tym samym polu bitwy, z tym że dla różnych stron konfliktu. I to jest dopiero makabra. Znaleźć pewnego słonecznego dnia swojego brata martwego w odbitym okopie. W "Braterstwie" też mogło by to zdać egzamin - jeden brat walczył by po stronie północy, a drugi południa. I już mieli byśmy o wiele ciekawszy scenariusz :)

Lepiej zobaczcie sobie jakieś bardziej ambitne kino wojenne jak: "Wybawca" (1998) - Jeśli takie wrażenie zrobiła na tobie scena desantu w Szeregowcu, to tutaj sceny zetną cię z nóg. Aha i przygotuj sobie lepiej spory zapas chusteczek :)) "Bestia" (1988), "Ofiary wojny" (1989), "Johnny poszedł na wojnę" (1971) - genialny i wzruszający film, którego sceny zostały wykorzystane w teledysku do piosenki "Metallica - One", "Cienka czerwona linia" (1998), "Pełny magazynek" (1987), "Pluton" (1986), "Czas Apokalipsy" (1979).

Filmy które podałem to absolutna światowa czołówka w tym temacie, więc pewnie większość z nich już widzieliście. Dobra, kończę bo się już za bardzo rozpisałem, a do pisarzy raczej nie należę, więc praca w "The Times" mi nie grozi :)) Pozdrawiam i Pulitzera życzę :D

ocenił(a) film na 9
7IGER


"Dla mnie "Braterstwo..." był strasznie ciężko strawny. Prócz uczucia znudzenia i senności, nie wzbudził we mnie żadnych innych emocji."
Ja to samo miałem przy "Szeregowcu". Poza fazą lądowania na plaży nuda, nuda, nuda. Idą i idą i idą...głównie film o chodzeniu jak we "Władcy Pierścieni"

- "Początek filmu strasznie naiwny, jakby żywcem wyciągnięty z jakiejś bajki."
W "Szeregowcu" wysłali grupę świetnych żołnierzy żeby uratowała jednego szaraka. Faktycznie, nie jest to naiwny scenariusz.

- "Sztuką jest ukazać ludzi - to co poświęcają i co tracą w wojnie, romantyzm bohaterów itd."
I właśnie o tym traktuje "Braterstwo..." Poza tym sztuką jest pokazać bezwzględność wojny i pod tym względem "Szeregowiec..." przy "Braterstwie..." wypada licho.

- "Kolejna sprawa - jako że jest to nieco zapomniany konflikt, to mogli by przybliżyć o co w nim chodziło i od czego się zaczęło."
Co za bzdura. A czy w "Szeregowcu.." wyjaśniali od czego zaczęła się wojna?

- "Gdzie są w tym filmie amerykanie? Bo oglądając można by stwierdzić, że Koreańczycy sami się wyzwolili, a jak wiadomo, bez amerykanów i sil ONZ, nie mieli nic do powiedzenia w tej wojnie. "
A gdzie w "Szeregowcu..." pozostali alianci? Bo ja tam żadnego nie zauważyłem. Jak zwykle amerykańscy dzielni chłopcy sami uratowali świat.

- "jeśli chodzi o samo wykonanie, to Szeregowiec wypada o wiele lepiej."
Z w/w względów nie wypada.

ocenił(a) film na 10
rock79

Widze ze tez chyba oglądałeś ten film. Naprawde swietny,polecam..; ]

ocenił(a) film na 10
nihasa3

Azjaci zawsze byli niedoceniani ,głównie za sprawą oszczędności i cięcia kosztów produkcji.A tu proszę ,Koreańczycy(z południa) poszli na całość i wyszła z tego przepiękna ,choć nieco nieszczęśliwie kończąca się opowieść o dwóch braciach - film moim zdaniem odzwierciedla wszystkie paskudne i obrzydliwe oblicza wojny.

ocenił(a) film na 6
Huang_jiaoshouTai

Azjaci niedoceniani ? Pierwsze słyszę... A Kurosawa, a Kitano, a Kobayashi, a Yamada, a Chan-wook Park i wielu wielu innych, to co niby, niedocenieni? Niektórzy nawet przecenieni, co mogła by sugerować ocena tego filmu :)

ocenił(a) film na 6
rock79

Siemka Rock! Widzę że muszę ci coś wyjaśnić, bo chyba nie do końca mnie zrozumiałeś. Ale jak już wcześniej mówiłem - do pisarzy nie należę, więc wypowiedź mogła wyjść nieco pogmatwana :) Głównie chodzi mi o wstęp w którym od razu zaznaczyłem, że żaden z wyżej wymienionych filmów nie ma dla mnie większej wartości. I że są one według mnie jedynie pokazem możliwości dzisiejszej techniki i efektów specjalnych. Co miało oznaczać właśnie to zdanie - "...oba są w pewnym stopniu typem odmużdżaczy, bazujących głównie na efektach specjalnych." Oprócz efekciarstwa nic te filmy w sobie nie mają. Fabuła spłycona do granic możliwości, historycznie nie wnoszą nic, a niekiedy nawet wprowadzają widza w błąd. Twoje porównanie do "Władcy Pierścieni" było moim zdaniem całkiem trafne - idą, idą i idą przed siebie niszcząc wszystko co tylko napotkają na swej drodze. Nie wiem jak tobie, ale mi to przypomina wersję Call of Duty dla ubogich. Dlaczego dla ubogich? A no proste - gdyż w CoD przynajmniej masz jako taki wpływ na to co widzisz przed sobą na ekranie, a nie tylko biernie się przyglądasz jak w Szeregowcu. [napisałem jako taki ponieważ gra jest pełna ograniczeń typu: niewidzialne ściany i fabuła oparta na skryptach. A więc jest już wszystko z góry zaplanowane i nie da się tego w żaden sposób zmienić. Czyli w skrócie - walisz przed siebie i robisz masakrę - krew się leję, flaki spływają po ścianach, skóra wisi :) ].

"Choć oczywiście jeśli chodzi o samo wykonanie, to Szeregowiec wypada o wiele lepiej." - w tym zdaniu chodziło mi o same efekty specjalne, a w tych niewątpliwie Szeregowiec góruje nad Braterstwem. Resztę można podsumować tak - wymiana amerykańskiego kiczu i patosu na typowo azjatycki (nie mniej irytujący).

To było tak w gwoli wyjaśnienia, co myślę o Szeregowcu. Po prostu nie zrozumiałeś mnie i intencji jakie mną kierowały gdy pisałem tego posta. Wcale nie porównywałem tych obu filmów ze sobą - Ty to zrobiłeś. A w zasadzie to nawet nie porównywałeś co starałeś się udowodnić że w Szeregowcu występują te same wady, które wymieniłem jako ostro rażące w Braterstwie. I jak najbardziej masz rację. Ja tu nie mam nic do dodania. Powtórzę tylko to co wcześniej - czyli zachęcam do obejrzenia jednego z wymienionych przeze mnie w poprzednim poście filmów. Uznawanych powszechnie za mistrzostwo z gatunku - Dramat Wojenny. Moim zdaniem te dwa omawiane filmy do tego gatunku raczej się nie zaliczają. Akcja, "rozrywka" (dla amatorów anatomii chyba, bo mnie ten film nie rozerwał) to OK, ale na pewno nie dramat. No i znowu się rozpisałem :) Pozdro

ocenił(a) film na 6
7IGER

Ehh dodam jeszcze że jeśli komuś chodzi o te brutalne sceny, jeśli kogoś to podnieca to pewnie wie, że takie oklepane i przereklamowane filmy jak "Piła" czy "Hostel" to jest wielkie G. Obcykani w temacie wiedzą że istnieją dużo "lepsze", robiące większe wrażenie produkcje. Chociażby serie takie jak: "Faces of Death" i "Traces of Death". Na mnie już takie głupoty wrażenia nie robią, gdyż sam na realu widziałem sporo bardziej przerażających rzeczy np wypływający mózg, zmasakrowanych kolesi po wypadkach samochodowych, złamania otwarte itp Mało kto widział na własne oczy jak odchodzi drugi człowiek i jak uchodzi z niego życie. To naprawdę zmusza do przemyśleń. Z czasem też człowiek obojętnieje na takie widoki, dlatego tak bardzo ważna jest ta otoczka, wprowadzenie, klimat, ogólnie sposób przedstawienia a nie tylko flaki.

ocenił(a) film na 9
7IGER

Tak, masz racje że niewiele widziałam filmów o braterstwie na wojnie (w prawdziwym i dosłownym sensie tego słowa), a to że Braterstwo Broni było być może pierwszym, sprawiło że bardzo dobrze odebrałam ten film. Jeżeli przypomnisz sobie tytuł filmu o którym wspominasz będę bradzo wdzięczna:) Myślę jednak, że scenariusz w Braterstwie był bardzo dobrze dopracowany, a to, że nie pokazali martwego brata w jednym ze zdobytych okopów świadczy o tym, że tematykę braci na wojnie można poruszać na wiele sposobów i koreańczycy wybrnęli z tego obronną ręką.
A co do filmów które poleciłeś - jak na razie zapas chusteczek przydał się na Cienkiej czerwonej linii;) Pozdrawiam:)

ocenił(a) film na 9
davidstar

Zgadzam się: Hanks i wgniatające w fotel sceny - desant na plaży Omaha i finałowa bitwa - przemawiają za tym aby dać trochę lepszą ocenę "Rayanowi". Film koreański ma również swoje plusy - np. ciekawa historia, pokazanie całej brutalności wojny koreańskiej i dobra gra aktorska a także bardzo dobre sceny walk, jednak moim zdaniem "Szeregowiec..." lekko go przebija.
Ode mnie - 10/10 dla filmu Spielberga
9/10 dla Koreańczyków