Na uwagę zasługują sceny batalistyczne i ogólnie zdjęcia filmu. Scenariusz był dla mnie miejscami męczący, przykład: W samym sercu wojny, gdzie życie i śmierć nieustannie się krzyżują i bez względu na wszelkie działania śmierć zbierze swoje żniwo, jeden brat ma do drugiego ogromne pretensje za przypadkową śmierć żołnierza w czasie brawurowej akcji tego brata. Wątek ten ciągnie się przez cały film, to chyba mówi samo za siebie. Kolejny minus dla tego filmu to pajacowate zachowanie, sposób bycia aktorów drugoplanowych, przez co można zapomnieć że ogląda się film wojenny bo na myśl przychodzą stare filmu kung-fu. Film nadaje się do jednokrotnego obejrzenia (co najmniej, ale ja nie dałbym rady drugi raz), a minusy są rekompensowane przez dobre zdjęcia i sceny batalistyczne, czyli chwile w których aktorzy nie robią nic innego tylko walczą.
sorki, ale chyba nie bardzo zrozumiałeś o co tam chodziło... nie chodziło o przypadkową śmierć lecz niepotrzebną, a przez cały film to "ciągnie się" (co za idiotyczne określenie) zupełnie inny wątek, a właściwie dwa główne: miłość braterska oraz zmiany jakie zachodzą w osobowości i poczynaniach jednego z braci... a co do "pajacowatego zachowania" - jest to po prostu typowo azjatycki "styl aktorski"... poza tym ciekaw jestem jak Ty byś się zachowywał w warunkach wojennych, po zakończonej bitwie, w której "przypadkowo" Cię nie zabili;)
podsumowując - obejrzę ten film z przyjemnością ile tylko razy będę miał okazję...
Możliwe że nie zrozumiałem, w końcu tak dużo jest w tym filmie do rozumienia i ta mnogość interpretacji. Zrozumieć coś a nie wierzyć w naciągane historie to dla mnie dwie różne rzeczy. To prawda, że przesadnie ująłem temat wątku i wygląda to tak jak o tym piszesz, ale uważam że jest to naciągane, sztuczne a co tym idzie zbędne i męczące. Miałem i mam osoby we własnej rodzinie, które widziały piekło wojny na własne oczy, oni sami mieli rodzeństwo, słuchałem ich opowiadań, oglądam często filmy dokumentalne. Mam też brata. Z opowieści ludzi którzy naprawdę otarli się o wojnę wynika, że w obliczu takiej tragedii jaką jest wojna i wydarzenia które ze sobą niesie, stosunki rodzinne a nawet międzyludzkie zacieśniają się, nie przeciwnie. A wracając do tej sytuacji w filmie, gdy starszy brat wykonuje brawurową "niepotrzebną" akcję i ginie przez to "niepotrzebnie" żołnierz... Wojna to żywioł, decyzje i konsekwencje. Nikt nie jest w stanie nic przewidzieć. Możliwe że gdyby nie zdecydował się na tą akcję, nikt by nie zginął, ale możliwe że zginęło by 10 innych osób. I pretensje w takiej sytuacji na taką skalę wśród kochających się dotychczas jak nikt inny na świecie braci, że aż nie chcą z czasem patrzeć sobie w oczy są wręcz nierealne.
O widzisz! Już lepiej:)
Ta ironia na samym początku zupełnie niepotrzebna, ale reszta wypowiedzi nawet trzyma się kupy i wiele w niej prawdy. Jedna tylko uwaga: nie traktuj tego filmu jak filmu dokumentalnego, bo nie o to chyba scenarzyście chodziło;) A czy wierzysz w takie historie, czy nie to już Twoja sprawa.
Pozdrawiam i życzę zdrowego podejścia do filmów (czasem warto przymknąć oko na niedociągnięcia, bo nikt nie jest idealny, a każdy film można nakręcić lepiej).