Pierwsza dziesiątka filmów wojennych, najlepszy od czasu Szeregowca Ryana. Akcja non stop, ciekawa fabuła, ładne zdjęcia i efekty specjalne na najwyższym poziomie. Czego można chcieć więcej od dramatu wojennego. GORĄCO POLECAM.
Bardzo słuszna opinia :)
Zadziwiająco dobry film, który powstał z dala od wielkich amerykańskich wytwórni. Wnosi z sobą powiew świeżości do trochę już monotonnych hollywoodzkich produkcji, dlatego ja oceniłbym go nawet wyżej od "Szeregowca Ryana", porównując bardziej do wielkich produkcji lat 80-tych jak "Platoon" czy "Casualties of war". Tym bardziej, że oprócz batalistyki mamy tu piękną epicką opowieść tragicznych losów braterskiej miłości.
Być może najlepszy film, jaki w tym roku widziałem. Zdecydowanie polecam.
No na dzien dzisiejszy w Polsce go nie ma niestety. Trzeba sobie sciagnac kopie zapasowa ;)
Przyszło mi go obejrzeć ze sporym poślizgiem ale i tak się cieszę, że wogóle na niego trafiłem. Trochę jestem tym faktem zdziwiony (i zawstydzony zarazem) bo interesuję się kinem azjatyckim i w tym czasie obejrzałem wiele mniej lub bardziej udanych filmów produkcji azjatyckiej a ten mi umknął w jakiś dziwny sposób. To poniekąd świadczy chyba też o podejściu niektórych serwisów gdzie bardziej chołubi się nawet gnioty (byle znanych reżyserów) niż wyszukuje perełki...
Trochę odbiegłem od tematu ;)
Film to absolutna rewelacja, to światowa ekstraklasa. Nie tak dawno oglądałem czeski "Ciemnoniebieski Świat" i byłem nim również zachwycony a tu kolejna niespodzianka z dala od holyłudu.
Zgodzę się z przedmówcami, że Szeregowiec Rayan to nie ta liga, film dobry, nawet bardzo ale "Braterstwo" osiąga szczyty dramatów wojennych. W "Szeregowcu" jakoś nie przeżywało się tak mocno dramatu braci Ryan tak jak braci Lee. Zupełnie inne wrażenia, zupełnie inne, bardziej intensywne emocje. Szeregowiec Ryan jest jak gra powstała na bazie tego filmu (Medal of Honor Allied Assault) - dobrze oddaje klimat wojny ale zarazem cały czas trzyma widza na dystans od niej. Braterstwo to co innego, wszystko w tym filmie jest bardziej dosadne, bardziej realistyczne i "namacalne". Cieszy, że reżyser ukazał wojnę koreańską taką jaką była w rzeczywistości: okrutną rzeźnią jednego narodu podzielonego na 2 polityczne doktryny, sterowaną w dodatku przez rządy USA i ZSSR. Sądzę, że gdyby film powstał jeszcze kilka lat temu to mógłby nie być tak bezstronny w przekazie jak jest teraz. Tu reżyserowi i autorowi scenariusza należą się wielkie brawa za mimo wszystko dość odważne podejście do tematu (jeśli się weźmie pod uwagę realia panujące w Korei, tak jednej jak i drugiej).
Polecam film każdemu kto ceni kino ambitne (i ma dość mocny żołądek, niektóre sceny są naprawdę realistyczne do bólu).