HIV, terroryzm, zbrodnie Mansona, twarde narkotyki, sekty - to i wiele jeszcze innych rzeczy obnażyło naiwność marzeń o lepszym, poshippisowskim świecie. Dziewczyna typu Breezy to teraz co najwyżej nieśmiała, wyobcowana - w wydaniu soft - "Amelia", a facet jak Frank to zaledwie Bill Murray w "Między słowami". Dlatego ten film, bardzo prawdziwy, prawdopodobny w tamtych latach, teraz wydaje się zaledwie miłą bajką, a oba wyżej wymienione filmy odbieramy - i słusznie - jako głębokie dysertacje o pięknie ludzkich uczuć.