Nie oszukujmy się - ten film jest tani, groteskowy, absurdalny i nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Ale wydaje mi się, że w tym tak naprawdę tkwi jego największy urok. Po pierwsze ktoś błędnie zaliczył go do grona horrorów, podczas gdy to raczej horror komediowy, zrobiony raczej dla śmiechu, niż dla strachu. Po drugie opowiada naprawdę oryginalną historię - przygody trójki zabijaków: dziewczyny, która nie cofnie się przed niczym, autysty i drewnianej kukiełki. Wszystko polane groteską, naprawdę dobrymi gagami i ciekawymi ujęciami, wyśmiewającymi typowo amerykańskie podejście do kręcenia filmów grozy. "Brzuchomówca" nie jest głupi ani nieudany, tylko trzeba odpowiednio na niego spojrzeć. Ja sama sięgnęłam po niego, raczej zniechęcona, ale miło się zaskoczyłam, bo był naprawdę ciekawy. Ja osobiście zapałałam wielką sympatią do postaci kukiełki, która pełniła rolę bardzo cynicznego i ironicznego komentatora wydarzeń. Dlatego nie rozumiem, skąd tak niska ocena dla tej produkcji. Moim zdaniem "Brzuchomówca" bije na głowę wszystkie kontynuacje "Laleczki Chucky" (od czwartej części wzwyż).