Bruce Campbell jest chyba przede wszystkim, kojarzony jako niustraszony "Ash" z kultowej już serii filmów "Evil Dead". Z pewnością rola ta przysporzyła mu rzesze fanów na całym świecie. Przyznam się, że i ja również zaliczam się do tego grona. Jednak niezbyt często możemy ujrzeć tego aktora w roli głównej. Zazwyczaj pojawia się sporadycznie i są to role niezbyt ciekawe. Dlatego też, po przeczytaniu recenzji filmu, zacierałem ręce aby ujrzeć aktora w nowym wcieleniu, zwłaszcza, że to rola pierwszoplanowa. Niestety, podczas oglądania, z każdą minutą, mój zapał wygasał coraz bardziej. Film okazał się denny, strasznie naciągany i po prostu nudny jak życie emeryta. I właśnie taki film jest - obserwujemy dogorywającego Elvisa Presleya w domu starców, rozmyślającego nad tym, dlaczego jego życie potoczyło się tak a nie inaczej, a którego największym problemem jest pryszcz na penisie. Rozwinięcie fabuły jest strasznie naiwne i po prostu głupie. Raczej nie polecam...chyba, że dla zagorzałych fanów Campbella.
Absolutnie się nie zgadzam. Bruce Campbell nieraz udowodnił, że jest mistrzem kiczowatych filmów klasy B, co wcześniej pokazał już np. (a raczej przede wszystkim) we wspomnianej przez ciebie trylogii Evil Dead. A kicz to przecież kategoria estetyczna, kicz zamierzony nawet nie ma negatywnego zabarwienia. Bubba Ho-tep jest na to najlepszym dowodem. To wspaniała odmiana, po bohaterskich, silnych i pięknych aż do bólu Supermanach, Spidermanach czy Batmanach ratujących świat wreszcie doczekaliśmy się filmu nowatorskiego, parodiującego schematy produkcji o herosach. Tutaj bohaterami są podstarzały Elvis, którego największym zmartwieniem jest bulwa na penisie oraz prezydent Kennedy twierdzący, że jest czarny bo ukrywa się przed wrogami. Mają godnego siebie przeciwnika - podrzędną teksańską mumię zagrażającą nie całemu światu czy nawet amerykańskiemu imperium, tu zagrożony jest dom spokojnej starości... A sam Campbell idealnie nadaje się do roli Elvisa, czego dowodem są liczne nagrody, którymi za tę rolę aktor został obsybany.
Ja rowniez uwazam ze film jest niezly. Napewno jest niepowtarzalny (elwis pogromca starozytnej mumji;-P), w pewnych momentach smieszny i potrafiacy zaskoczyc. Dosc przyjemnie mi sie go ogladalo.Nie jest to moze jakies wzniosle dzielo, jest to wsomie dosc dziwny film i glownie za to mi sie spodobal:-)
Zgadzam się z założycielem tematu. Pomysł dość fajny, oryginalny, do tego nawet niezła ścieżka dźwiękowa i... to właściwie tyle. Niestety, trochę ten film był dla mnie nużący, zero ekscytacji podczas seansu... Szkoda, spodziewałem się lepszej rozrywki :(