Historia jednego z najsłynniejszych amerykańskich seryjnych morderców od Michaela Feifera, reżysera specjalizującego się w tanich biografiach zabójców, z miejsca kierowanych na rynek video. "An American Icon" to jeszcze jedno spojrzenie na losy i czyny Teda Bundy'ego, nie wychodzące poza ramy sztampowego dreszczowca i skupiające się przede wszystkim na jego zbrodniach, zamiast na psychice. Do pewnego stopnia plusem jest rola Corina Nemeca, który wciela się w tytułową postać: kiedy ma rozsiewać uwodzicielski urok utajonego psychopaty, wypada całkiem nieźle. Szkoda jedynie, że nieumiejętnie prowadzony przez reżysera, w wielu momentach popada w irytujące przerysowanie, wówczas jego postać ociera się o parodię. Jest też stanowczo za stary na swego bohatera (Bundy z 1966 roku wygląda identycznie, jak Bundy na chwilę przed wykonaniem wyroku). Niezamierzenie komicznie prezentują się także rozliczne sceny, jak choćby montaż pt. "szczęśliwe dni Teda i Stephanie". Przez większość czasu cała rzecz zalatywała mi w efekcie zwykłą amatorszczyzną, tym bardziej, że opowieść nie wychodzi poza ramy eksploatacyjnej konwencji. Zdecydowanie lepiej obejrzeć choćby "Deliberate Stranger" z Harmonem czy nawet obraz Matthew Brighta z 2002 roku, bo poziomem biją omawianą pozycję na głowę.