Musical to gatunek w XXI wieku pojawioający się na erkanach niezbyt często. Początek XXI wieku był dla musicalu wręcz fantastcyzny- MOULIN ROUGE! oraz oskarowe CHICAGO.
Potem było róznię ,choć film muzyczny był w stanie święcić kasowe tryumfy - DREAMGIRLS oraz ramake LAKIERU DO WŁOSÓW.
Rok 2009 był dla musicalu słaby i przyniósł spektakularną porażkę nadambitnego NINE-DZIEWIĘC.
Od musiclau jako gatunku filmowego nie należy oczekiwać zbyt wiele- ma to być najzwyczajniej prosta historia opowiedziana przy pomocy wystawnej plastcyznej idźwiękowej oprawy.
Niezbyt często musical jako kino łamie gatunkowe i formalne konwencje lub porywa się na opowiadanie bardzo skomplikowanych treści. Ambitne filmy muzyczne w historii kina można wymenić na palcach jednej- może - dwóch rąk. Jeśli ambitne zamierzenie twórcy musiclau zostaną zobrazowane na ekranie choćby w 90% to można mówić o sukcesie i pewnym miejscu w historii kina.
Najczęściej jednak musicale to dość przyjemne, łatwe i lekkie filmfilmy, o których sukcesie decyduje populaerna obsada, dobra realizacja, świetne piosenki i temat, który powinien najlepiej wpisywa się w swój czas.
BURLESKA to film, który teoretycnzie ma wszelkie składniki dobrego musicalu- doborową obsadę ,wystawną realizacje oraz solindych kompozytorów pobrzemiewający h tu piosenek.
Pomimo to film Steve Antina nie stał się w USA zbyt dużym sukcesem, a trzy nominacje do ZŁOTYCH GOBÓW (w tym jedna zdobyta nagroda) nie przełożyły się na żadne nominacje od najważniejszych nagród sezonu- OSKARÓW.
BURLESKA to klasyczna i już zdarta opowieść o kopciuszku z małego miasta , który z dnai na dzień przybywa do Los Angeles z nadzieją zmiany swojego życia. Happy end jest tu oczywiście gwarantowany- jednak zanim go uświadczymy musimy przebrnąć przez gąśzcz mniej lub bardzie schematycznych perypetii jakie przytrafiają się glónej filmowej bohaterce.
BURLESKA to więc film sztampowy, do bólu przewidywalny i pzobawiony hcoćby odrobiny emocjonalnej czy psychologicznej głębi.
Nie mnie jednak dziełko Steve Antina- choć oczywiste i miejscami kiczowate jest nawet przyjemne w odbiorze.
BURLESKA to nieco staroświecka bajka dla dużych i tych neico mneijszych dziewczynek (film raczej nie wciągnie męskiej części widowni)- przyprawionej odrobiną pieprzu. Chociaż owego "pieprzu" tutaj specjalnei nie uświadczymy! W filmie pojawiają się wątki gejowskie czy elementy homoseksualnej fantazji , ale są one na tyle uładzone, iż z pewnością nie odstręczą żadnego gorliwego orędownika morlaności.
Film jest kulturalnie zrealizowany i to w zasadzie tyle. Jeśl i idzie o stronę mzuyczną dzieła- to wszelkie pojawiające się tu piosenki są wyustanie zaaranżowane i znakomiicie wykonane, choćiaż nie porywają ispecjalnei nie wpadają w ucho.
Jak w większości współczesnych musicali produkcja ta imponuje obsadą. CHER w jednej z ról glównych trzyma się nieźle, choć znać, iż jej twarz naznaczona jest tuzinem operacji plastycznych. Pomimo wszystko CHER gra całkiem przyzwoicie i teogoroczna normnacja do ZŁOTEJ MALINY jesy hcyba najzwyczajniej w świecie nadmiernie złośliwym przytykiem skierowanym w stronę popularnej giwazdy.
Jako tako wypada też CHristina Aquilera, która w tym filmie jednak lepiej śpiewa niż grą. Znacznie ciekawiej w tym filmie prezentuje się męska część obsady.
Młody Cam Gigandent, choć obsadzony glównie po to by uwidzić żeńską część widowni wypada hcyab najlepiej w całym tym filmie. Jego bohater cho sztampowy i płaski ma w sobie sporo niezaprzeczalnego wdzięku i uroku ichwilami przyćmiwewą glówne boahterki BURLESKI.
Również niezast ąpiony Stanley Tucc i gra na swoim wysokim poziomie, choć jego kreacja jest pewnym powtórzeniem ról znanych z DIABEŁ UBIERA SIĘ U PRADY czy JULIE I JULIA.
Cieszy również epizod dawno nie widzianego na wielkim ekranie Petewra Gallaghera oraz Alana Cumminga.
BURLESKA to kolejna lekkostrawna i naiwna bajka o kopciuszku, którą ogląda sie jednak całkiem przyjemnie. Szkoda tylko, że zabrakło tu nieco realizatorskiego pazura i szczypty ekranowej dekadencji, która z dziłka Stevena Antina by mogła uczynić coś więcej niż tylko kolejną musicalową błyskotkę bezskutecznie silącą się na powtórkę artystycznego i komercyjnego sukcesu CHICAGO.