Jeśli ktoś miesza ten film z błotem - to znaczy że nie lubi musicali. Nie ma co ukrywać że
jest to dość specyficzny gatunek - który nie każdemu musi się podobać, ale jeśli ktoś już
się w nim zakocha - to bez odwrotu. Nie można tutaj oczekiwać skomplikowanych intryg i
szybkich zwrotów akcji, bardziej niż aktorstwo ważny jest głos - ale ogólnie mówiąc trudno
się na czymkolwiek bardzo zawieść. Z drugiej strony - z pewnością nie jest to mistrzostwo
świata, które pamiętałoby się do końca życia po jednokrotnym obejrzeniu.
Dla mnie w musicalach ważne są 3 rzeczy: genialna muzyka (niedościgniony Upiór w
operze), różnorodność gatunków muzycznych oraz głosów, aby film się nie znudził po pół
godzinie (wspaniały Moulin Rouge) - oraz "to coś", niepowtarzalny klimat (magiczny
August Rush). Burleska w każdym z tych rankingów trzyma przyzwoity poziom - i po prostu
dobrze się ją ogląda.