Spodziewałam się filmu z rozmachem, musicalu na poziomie "Moulin Rouge" czy "Chicago", tymczasem bliżej mu do "Step Up 10" (to jest ironia ;] chociaż pierwsze 2 części Step Up były całkiem fajne, miały swój klimat), "Just Dance", "Po prostu walcz". Kolejny papkowaty film, z cyklu "łatwo, lekko i przyjemnie". Bezsensowne dialogi, nieciekawa fabuła, do tego irytująca Kryśka z peruką barbie, zachowująca się jak słodka idiotka i której brak talentu aktorskiego (Marta "Drewno" Trzebiatowska lepiej od niej gra). Ok, ok, Kryśka nie jest zawodową aktorką, ale skoro już pcha się do filmu to po pierwsze reżyser powinien lepiej ją poprowadzić, po drugie aktorki które musiały nauczyć się śpiewać (jak Nicole Kidman) radziły sobie z zadaniem bardzo dobrze.
Po obejrzeniu 1/3 filmu zaczęłam się nudzić, po przekroczeniu 1/2 zaczęłam się męczyć i nie mogłam doczekać się końca. Nikomu nie polecam iść na ten film do kina, film niewarty obejrzenia, nie jest nawet śmieszny. Jest po prostu idiotyczny.
Sztampa, kicz, kiepskie aktorstwo i porażające mielizny scenariusza. Po musicalu można się chociaż spodziewać dobrej muzyki, ale ani jedna piosenka nie wpadła mi w ucho, czy ktokolwiek jest w stanie cokolwiek zanucić? Stanowczo odradzam. Lepiej się bawiłam oglądając "Dance Flick".
Potwierdzam, nie dajcie się zwieść wysokiej ocenie na filmwebie. Przez cały film miałem odczucie jakbym oglądał kolejny film o tańcu (taka sama śmieciowa fabuła - od zera z nikąd do wielkiego sukcesu). Stanowczo odradzam. Zero ambitnego kina i słabe wykonanie piosenek !
Piosenki rzeczywiście były srednie, moim zdaniem tylko cztery ( w tym dwie śpiewane przez Cher) pasowały do klimatu takiego klubu (pomijając oczywiście te puszczane z płyty z wokalami).
Jednak co do śpiewających aktorek - ani śpiewu, ani aktorstwa nie da się nauczyć bez krzty talentu. Śpiewające aktorki, o których wspomniałaś, Nicole Kidman, ale również Catherine Zeta -Jones i Renee Zewllweger (jeśli już mowa o Chicago) zapewne brały lekcje śpiewu, jednak gdyby nie miały dobrego głosu, nic by z tego nie wyszło. A jak nauczyć piosenkarkę aktorstwa? Jeśli twórcy filmu postawili na na prawdę zniewalający głos, musieli liczyć się z tym, że to nie będzie rola oscarowa.
1) jeżeli coś piszesz ironicznie to nie dawaj w nawiasie TO JEST IRONIA bo albo masz ludiz za idiotów albo Twoja ironia jest idityczna :)
2) porównanie tego do step up jest jak porównanie na dobre i na złe do dr. Housa
3) patrząc na Twoje oceny innych filmów i co oglądasz nie dziwie się, że dałaś 1. Obstawiam, że nie dorosłaś do tego filmu bo jak bś w tym nei gustowała to po kiego to oglądac?:)
4) Jak już jest napisane wyżej Twoje kolejne porównanie głosów aktorek jest bez sensu... Nie będę pisał dlaczego bo to też nie ma sensu ;)
Ogólnie chodzi o to, że szczeniaki i fanki Zmierzchu czy innych komputerowo podrasowanych facetów (tak tak ich ciała były robione przez grafików) powinny zosta przy swoich gatunkach a nie wbijac się w musicale (np) i dawa im jeden bo film "nudny" i "prawie spałam na nim"
ja dałem mocne 8 i wg mnie Burleska zmiażdzyła 9 :)
Popłakałam się ze śmiechu (: Mam tyle lat, że studia dawno za mną, a "Zmierzchy" traktuję jako (niekiedy żałosne) komedie (:
Burleska to po prostu gniot, nie ma w tym filmie głębi, jest prosty jak konstrukcja cepa, aktorstwo żenujące, nie dośc tego w tym "mjuzikalu" nawet piosenki były kiepawe. Może Ciebie rajcują podrasowane komputerowo kobiety (tak tak ich ciała były robione przez grafików :)) Szczeniaku :)
Już "Nine" był lepszy.
podobno jesteś starsza i skonczyłaś ASP tak? A ja jestem szczeniakiem który Cię bawi?
Moja 16 letnia siostra czytała Twoje wypowiedzi i wzbudzasz w niej litośc... Powiedziała, że po wypowiedziach da Ci max 14 lat i ja się z tym zgadzam... na temat filmu już się nie będę wypowiadał bo z Tobą nie ma o czym rozmawiac.
Powiem tylko tyle, że jesteś bardzo płytka, nie szanujesz innych a tym bardziej ich zdania. Twoja tolerancja społeczna jest na bardzo niskim poziomie. Więc jak na ASP są takie niże jak Ty to normalnie strach się bac.
Acha i jesczze jedno... Jak będziesz miała 60 lat to nazwiesz 40 latka gówniarzem? Wg mnie nazwanie mnie (20 lat) gówniarzem jest bardzo zabawne i świadczy o Twojej zaniżonej samoocenie. Prawdopodobnie masz jakiś problem i bardzo duże kompleksy i starasz się ubarwi siebie i swoje zalety w internecie (2 semsestry psychologi się przydały na studiach :) )
No litości, kto tu zaczął pojazd od tego, że jestem szczeniakiem i oglądam Zmierzchy z podrasowanymi komputerowo kolesiami? :) Tylko dlatego, że mi się Burleska nie podobała a Tobie tak. To było baaaaaardzo dojrzałe, niemalże psychologiczne podejście, i faktycznie oznacza, że szanujesz mój gust :)
Chyba koleś nie rozpoznał, że tekst ze szczeniakiem był ironią... Jednak powinnaś pisać w nawiasach "TO JEST IRONIA", bo widać że ten człowiek jej nie ogarnia.
Fascynujące, jak każda z dyskusji na Filmwebie, którą czytałam albo w której uczestniczyłam, zamiast koncentrować się na plusach i minusach danego obrazu, po kilku postach przeradza się w obrzucanie inwektywami osób o odmiennej opinii. Abstrahując od wartości artystycznych produktu filmopodobnego jakim jest „Burleska”, nigdy nie przyszłoby mi do głowy atakowanie osób, które się nim zachwyciły, to rzecz gustu.
Nie uważam, żeby odrobina krytyki uprawniała do wylewania na kogoś wiadra pomyj.
Przydałoby się trochę ogłady, w końcu dyskusja toczy się o dziesiątej muzie, czyli z założenia o kulturze. Czytając niektóre wypowiedzi można odnieść zgoła odmienne wrażenie!!!
No człowieku, weź się ogarnij! Ty zacząłeś pojazdy na autorkę tematu, bo jej się film nie podobał! I po co te teksty o Twoich semestrach z psychologii? Raz, że nic nie dały, dwa, widać, że to Ty jesteś niedowartościowany.
Masz pretensję, że ktoś Ci odpowiada na pojazd kiedy sam zacząłeś? Weź poczytaj swoje posty... Twoje zachowanie jest żenujące....
Uważam, że każdy ma swój gust filmowy i nie należy go podważać, każdy jest inny, taki jest ten świat. Mi się osobiście podobała Burleska, mimo tej naciąganej fabuły co w połowie filmów, ale ja uwielbiam te klimaty, piosenki, muzykę. :)
I tak wracając do Twojej wypowiedzi Sol trochę się Tobie dziwię. Bo jak piszesz, że Step up (Taniec zmysłów) Ci się podobał, to trochę śmiać mi się chcę, bo tam taka sama fabuła jest jak w pozostałych częściach i w sumie jak w Burlesce też ;)
A jeśli chodzi o Krychę, to według mnie aktorsko dała radę, ale gorzej było z tańcem u niej.
Zgodzę się w 100% że każdy ma swój gust. Mi również Burleska się podobała, nawet bardzo i jak dla mnie zdecydowanie lepsza niż Chicago czy Moulin Rouge. Moim zdaniem jeśli chodzi o Christinę to i z tańcem sobie poradziła i z aktorstwem a o piosenkach też złego słowa nie mogę powiedzieć.
Teraz niestety coraz mniej jest ambitnego kina i większość filmów jedzie na tym samym schemacie fabuły więc bezsensowne jest krytykowanie fabuły Burleski bo jest ona taka sama jak praktycznie wszędzie.
No to wyjaśnię Ci, czemu wolę "Step Up" od "Burleski". Kiedy wychodził "Step Up", filmy młodzieżowe o takiej prostej fabule nie były jeszcze modne. Owszem, był lekki, nieskomplikowany i przyjemny, ale poza tym miał jeszcze swój klimat. Taniec robił wrażenie, film miał niezłą muzykę (taką, której nie zapomnisz wychodząc z kina), no i aktorzy nie robili z siebie celowo idiotów na planie.
Teraz co chwila wychodzą takie "proste" filmiki, a każdy kolejny jest coraz gorszy. To zaczyna nudzić, mam przesyt. Nie podobały mi się układy taneczne w Burlesce, nie robiły na mnie ani trochę wrażenia, tak samo kiepskie były piosenki - większość nie pasowała do klimatu burleski i żadna nie zapadła mi w pamięć. Chociaż głos Kryśka ma naprawdę oryginalny i imponujący, to w tym filmie jej potencjał został całkowicie zmarnowany przez miałkość fabuły i źle dobrane piosenki. No i na koniec - Kryśka grała w tym filmie kompletną idiotkę. Bez wyrazu, bez charakteru, słodka idiotka.
A co do Moulin Rouge i Chicago - to miały zdecydowanie ciekawszą fabułę, można było się zaskoczyć, wzruszyć, to kompletnie inna liga musicali, niż taki gniot co Burleska. Dziwię się tak wysokiej ocenie na filmwebie, chyba same dzieciaki głosowały na ten film.
i jeszcze jedno... Wytłumacz mi dlaczego dałaś jeden. Stosujesz jakiś system w ocenianiu? Gra aktorska, pomysł, muzyka, klimat itp: wszystko dla Ciebie było na 1? Skoro "kryśka" ma wg Ciebie głos nawet nawet to za to już powinno byc 2.
Ehh muszę zadzwonic do Twojej mamy żeby Ci neta przestała opłacac bo szkoda pieniażków które cięzko zarabia
powinno się bazować co najmniej na takich kryteriach
10 arcydzieło! śmietanka filmowa
9 genialny oglądam kilka razy
8 zostaje w pamięci
7 dobre kino nie nudzi
6 jeszcze ujdzie
5 nic ciekawego
4 lipa straszna, realizacja OK ale nuuudaaa
3 pomyłka, efekty kiczowate
2 wstyd o nim mówić, że się ogladało :)
Myślałam, że jak dajesz filmowi ocenę, to poniżej jest informacja o tym jaka ilość gwiazdek co oznacza ;)
Czy zjadłbyś własne g*** żeby autorka wątku tylko zmieniła ocenę na 2 ? Weź człowieku, skończ już wypisywać te swoje bzdury, bo zbłaźniłeś się strasznie,i lepiej już się nie pogrążaj.
Zgadzam się, większośc piosenek zupełnie nie pasowała do klimatu burleski, powiedziałabym, że to był zupełnie inny gatunek.
Piosenki z rytmem typowym do burleski, z dowcipnym, często dwuznacznym tekstem (przykro mi to mówić, ale słowa połowy piosenek wydały mi się żenujące).
Nie lubisz Burleski, bo nie było w nie wielkiego dramatu romantycznego i hucznego happy end'u tak jak w step - up?? Ten film nie miał być o tym. Śpiew i kostiumy były świetne - i niektórzy bardzo je docenią. Ale to już jest kwestia gustu.
Moulin Rouge był smutny, Chicago w ogóle nie miało wielkiej love story. Po prostu nie uwiódł mnie ten film, drażnił mnie i nudził. Jak komuś się podobał, jego sprawa. Mi bardzo się nie podobał i tyle. Jeszcze ktoś ma ochotę mnie nawracać ?
Nikt nie ma ochoty Cię nawracać ;) I znów wychodzi rzecz gustu. Twierdzisz, że piosenki ze Step up'a zapadły Ci w pamięci, mi wgl, a z Burleski sobie nucę odkąd obejrzałam. :) No ale to kwestia gustu moja droga i myślę, że tu nie chodzi nikomu o to żeby Ci się Burleska spodobała tylko, żebyś spojrzała w inny sposób na nią, a nóż nie jest aż tak źle. Ale jak ostatecznie przecież stwierdzi ktoś, że gniot to przecież po co wojny prowadzić...
Ale co do jednego mogę z Tobą zgodzić w 100%, że Chicago i Moulin Rouge jest nie do podrobienia w kategorii musicalowej :)
Ps. Ja wychodzę z założenia, że nie wymagam wiele od filmów i oglądam tylko podkategorie, które lubię i wtedy nie czuję zawodu żadnego ;)
Wiesz co, na pewno nie byłoby tak źle, gdybym nie nastawiła się na coś lepszego. A tak, obejrzałam i strasznie rozczarowałam się. Jeszcze chyba żaden film mnie tak nie zmęczył ;)
Ja byłam na filmie i bardzo mi się podobał, napewno obejrzę go jeszcze raz. Piosenki świetne, a kolejna sprawa to czego wy się spodziewacie, że co ktoś wymyśli o śpiwaniu coś lepszego, skoro wy macie jakieś pomysły to dawajcie. Trudno jest napisać coś czego nie było, mam nadzieje, że to rozumiecie.
Tam, gniot nie gniot ale bardziej film z muzycznymi przerywnikami. W musicalu muzyka winna opowiadać historię która jest przedstawiana. Film dobry na Wieczór w telewizji, rozrywkowy owszem ale spodziewałem się czegoś lepszego, nie czułem magii 6+/10
Uważam, że aż taki zły nie był. Miło mi się oglądało, nieraz się uśmiałam.
Nie wzruszyły mnie jednak rozterki bohaterów, chociaż postać Tess bardzo uroczo romantyczna.
Muzyka nie porwała. Chwilami nawet nudziła, ale całościowo film mnie nie znudził.
Ogólnie historia jak wiele takich - lekka, bajkowa, pełna scenografii i z happy endem. Daleko jej do Moulin Rouge, bo brak tego tragizmu i porywających pieśni. Ale jakby porównać pierwszą połowę MR i Brulesque, to wydaje mi się, że wypadają podobnie.
Ot, tak jak napisałam - miłe widowisko, więcej nie oczekiwałam, więc mnie nie rozczarował ani nie zaskoczył.