A mi się właśnie Moulin Rouge nie podobało. Burleska natomiast ma w sobie coś co przyciąga.
A mi oba te filmy bardzo się podobały, jednak Moulin Rouge nadal pozostaje moim ulubionym musicalem.
Trzeba jednak przyznać, że Burleska miała to do siebie, że zaczęło się z wielkim hukiem (taniec otwierający w klubie Burleska był niesamowity!), a potem było troszeńkę gorzej.
Burleska nie zasługuje na porównywanie do Moulin Rouge!Bardzo mi się podobał śpiew , taniec i klub...ale jeśli chodzi o fabułę i grę aktorską to film totalnie leży!
Fabuła Burleski rzeczywiście nie zachwyca, a wręcz jest baardzo banalna, a co do gry aktorskiej to zdaje się jest to debiut Aguilery, toteż można by być nieco wyrozumiałym. Nie wiem, ja osobiście oceniam całokształt, wrażenie jaki zrobił na mnie film, bo nie jestem jakimś tam wielkim znawcą kina.
Poza tym ja nie zwykłam oceniać jakiegoś filmu pod kątem drugiego. Zalety jednego filmu nie uwłaczają zaletom drugiego przecież.
Burleska bazował na MR ma większość cech wspólnych ale to nie MR, muzyka, kostiumy śpiew tak, ale jak piszecie wyżej, gra aktorska, fabuła, scenariusz nie
Przepraszam, ale skoro oba filmy różnią się fabułą, scenariuszem, kostiumami i śpiewem, to w czym są podobne? Szczerze mówiąc, nie widzę żadnego podobieństwa między tymi filmami (aczkolwiek zaznaczam, że Moulin Rouge widziałam dość dawno temu). Rzeczywiście, Burleska jest podobna do niektórych musicali, ale raczej wynika to z gatunku.
Nie powinno się też porównywać muzyki z Burleski do tej z Moulin Rouge, pamiętajmy, że w drugim przypadku były to adaptacje znanych utworów. Burleska przedstawiała własne wyroby.
No nie do końca własne, bo na początku w klubie leciały utwory z playbacku (choćby Diamonds are a girl's best friend) i sama Tess mawiała, że ludzie przychodzą słuchać "znanych utworów" - taki był zamysł jej lokalu.
A co do podobieństwa tych produkcji to ciekawa jestem jakie zauważyliście. Obecność bogatego faceta, który ma chrapkę na młodą, piękną dziewczynę - okej. I co dalej?
ten przystojniak jest planem drugim fabuły filmu, on wprowadza element romantyzmu temu "mjuzikalowi" i wg mnie gdyby nie ten drugi wątek właśnie, to film byłby już całkiem zanudzający i całkiem bez głębi jak napisałem w poście pierwszym