Dla mnie nudny film, banalny scenariusz, bardzo przewidywalny, cięzko jest stworzyć dobry musical, ale nie mogę też wypowiedzieć się "do końca" na jego temat, ponieważ tak mnie wynudził, że w połowie go wyłączyłam i nie zamierzam już wracac do tego filmu. Jednakże głos Christiny powala, aż przechodzą ciary :-)
też nie dotarłam do końca, tzn od polowy przewijalam, żeby się dowiedzieć czy w historii będzie jakiś zwrot akcji.... nie cierpię musicali możedlatego dlamnie 4/10
a christina słaba aktorka, gra w taki sposób,aby pokazać siebie tylko a nie zagrać role jeśli wiecie o co mi chodzi.
Noooo słabiutka,muszę się z tym zgodzić.Ładnie wygląda i oczywiście ma wspaniały głos...W zielonej sukni i z kwiatem we włosach była prześliczna.
Bez przesady, w końcu Burleska to debiut aktorski Christiny, moim zdaniem zagrała nieźle jak na pierwszy raz. :)
A od kiedy ktoś włączając musical oczekuje skomplikowanej historii? Tam historia jest wręcz nieważna. To samo a propos "nudny". Zwroty akcji czy inne takie.. to nie ten gatunek ;)
Może nie skomplikowanej ale jakiejkolwiek. Od "Hair" począwszy, poprzez "Blues Brothers" do kilku następnych. Da się zrobić ciekawy musical ale własnie oglądam "Burleskę" i jestem zniszczony brakiem scenariusza.
Potworna nuda!
Ale muszę powiedzieć, że Krystyna jak na debiut radzi sobie całkiem dobrze.
Na razie 3/10.
Tak, tak, tak. Oglądając musical oczekuję historii, przynajmniej jakiejś, ale jeśli jest w miarę skkomplikowana, to tym lepiej.
Tu nie chodzi nawet o zwroty akcji, ale o fabułę, która nie będzie oklepana do bólu. Ja jestem w stanie każdą bajkę kupić (bo na tym opiera się musical), byleby nie była nudna - a motyw kopciuszka sieroty z Iowa, księcia na białym koniu, dobrej wróżki aka drugiej mamusi (Cher), złej i zawistnej zołzy co jej nikt nie lubi i która OCZYWIŚCIE wyrywa kable itepe itede przejadł mi się jeszcze za czasów moich -nastek.
Porównaj z Chicago - niby klimat ten sam, ale coś się dzieje, ot - cudny prezent w ciekawym opakowaniu, nie zaś same sreberka.
Tak jakby od czasów musicali Stephena Sondheima? We właściwych rękach taka forma jaką jest musical potrafi przewyższyć zwykłą sztukę czy film. Zazwyczaj jest ona jednak traktowana po macoszemu (głównie chyba przez musicale z ich Złotej Ery które, choć bardzo estetyczne, w kwestii fabularnej często pozostawiają wiele do życzenia). A szkoda.
Ten film to dno. Skąd taka wysoka ocena? Acha, zapomniałam że tam są szpilki, stringi i cyce...
4 dałam za Cher, mam do niej słabość.
Całkowicie się zgadzam. Nawet to, co najlepsze w filmie, czyli sceny muzyczne są kopiami pomysłów z "Kabaretu" i "Chicago".
Miałam wrażenie że gdy Cher śpiewa "Welcome to Burlesque" to słyszę Queen Latifah z Chicago.
Zgadzam się, film słaby - zarówno fabularnie jak i artystycznie :/ Rozczarowałam się - 7,0 to zawyżona ocena
jak dla mnie 10. fabuła moze banallna ale film jako całosc fajny bardzo dobry szybkie tempo fajny taniec. Choc mogło by być w nim troche więcej tytułowej burleski
Muszę zgodzić się z większością. Słaby Dałem 4 tylko i wyłącznie ze względu na choreografię. Film do momentu, gdu Christina zaczęła występować zapowiadał się jeszcze w miarę możliwie, ale niestety od tego momentu zaczął się jej recital. Faktycznie, scenariusz do kitu. Wynudziłem się wczoraj solidnie i doszło do tego, że cieszyłem się z reklam ;p Miejscami, gdy Aguilera śpiewała, przełącałem na (sic!) Króla Skorpiona na jedynkę. Ten film przynajmniej w swojej konwencji jest dobry.
Druga sprawa, to to, że nikt tu nie wspomniał o Cher, a ona niestety też zawiodła. Chociaż sądzę, że po prostu taką rolę jej wciśnięto i nie za wiele mogła z tego wycisnąć. Ale jednak nomianacja do Złotej Maliny była. Szkoda, bo cenię tą aktorkę i śpiewaczkę. Ten gość, który grał Jacka Millera to też tragedia, zero gry aktorkiej. Jedyne dobre punkty tego filmu to Stanley Tucci, jak zawsze dobry, no i oczywiście choreografia, ale tylko do połowy filmu.
Ameryki nie odkryję, scenariusz to dosłowny copy-paste, nic odkrywczego. Wręcz rzekłabym nudny. Przez słabość do musicali i głosu Kryśki 6, ale gdy tylko kończyły się piosenki miałam ochotę przełączyć.
Wiadomo, że musical nie na fabule się opiera, ale... jakąkolwiek mieć musi. Ten nie ma. Ale za cudowne występy i parę fajnych scen 6 wystawiłam. Szkoda, że w piosenkach powala mnie tylko głos Aguilery, a nie całokształt utworu jako takiego, nie to co np. w "Chicago" czy innych bdb musicalach.