[możliwe spoilery]
Najpierw długo szukałam tego filmu, bo opis brzmiał bardzo zachęcająco, nakręciłam się, obsada też niczego sobie, a jak go wreszcie obejrzałam, to... jestem trochę rozczarowana. Dramat został przyćmiony przez akcję, a konkretnie ciągłe mordobicia i to i tak bez wielkiego wow jeśli chodzi o efektowność. A wolałabym odwrotnie. Zabrakło mi jednak w tym wszystkim uczuć, stopniowego budowania przemiany, więzi między bohaterami. Tutaj historia pokazana jest zbyt prosto i za szybko (a czasu filmu jest aż nadto): ojciec degenerat - ojcu wycinają nerkę - ojciec jak lew walczy o życie jedynego "syna". W międzyczasie się wszyscy leją, czego moim zdaniem było za dużo i mogli się skupić bardziej na w/w.
Wątek dramatyczny chociaż w teorii brzmi super, w praktyce nie poruszył, może nawet trochę znużył. Było mi obojętne kto przeżyje, a kto zginie. Wątek akcji ok, jest wojna gangów, jakieś prywatne porachunki, idą w ruch kije bejsbolowe, butelki po soju i co tam pod rękę wpadnie, więc jak ktoś się głównie na to nastawia, to raczej nie będzie zawiedziony. Mnie zmylił opis i moje własne oczekiwania, więc daję tylko 6/10.