To film niezależny, który opiera się na prostym, ale emocjonalnym pomyśle, młody chłopak zmagający się z poczuciem wyobcowania i własnymi demonami planuje swój „ostatni posiłek”. Historia od początku zapowiada się na ciężką, ale reżyserka Sarah Kasper stara się podać ją w lekko ironiczny sposób, przeplatając dramat z czarnym humorem.
Największą siłą filmu jest to, że nie popada w tani melodramat. Bohater nie jest przedstawiony tylko jako ofiara, ale też jako ktoś, kto próbuje zrozumieć siebie i zmierzyć się z tym, jak postrzega go otoczenie. Pojawiają się sceny naprawdę autentyczne, które potrafią wywołać refleksję, czy to rozmowy, czy drobne gesty bohatera wobec ludzi z jego otoczenia.
Z drugiej strony, film cierpi na typowe problemy kina niezależnego, tempo bywa nierówne, momentami fabuła zdaje się gubić kierunek, a część dialogów brzmi trochę sztucznie. Brakuje też bardziej zdecydowanego zakończenia, które nadałoby całości mocniejszy wydźwięk.
„Butter’s Final Meal” to film, który nie każdemu przypadnie do gustu, ale warto dać mu szansę, nie dlatego, że jest wybitny, ale dlatego, że próbuje opowiedzieć o ważnych rzeczach inaczej niż hollywoodzkie produkcje. Zostawia pewien ślad, choć nie jest to dzieło, do którego chce się wracać.