Można powiedzieć przewrotnie, singiel nie zrozumie a "dzieciaty" będzie się nudził. Myślę, że odbiorca amerykański odbierze film inaczej niż polski. Żyjemy w społeczeństwie, gdzie słowo "sukces" to synonim udanego życia. W hameryce maja tak od dawna. "I am fine, thanks", pomimo, że bywa iż na każdym froncie się wali. Wszechobecny dobrobyt lansowany w TV w reklamach i mediach społecznościowych pokazuje młodych - zrobionych - wytatuowanych - szczęśliwych. - z "mega problemami". Dzisiaj ludzie, którzy komentują programy stają się gwiazdami TV. I żeby to skrócić oczywiście jest to pokazywane w określonym kontekście. Film C'mon C'mon opowiada o życiu. Czasami wydarzenia, których jesteśmy uczestnikami zmuszają nas do refleksji i zmiany postrzegania świata. To prowadzi do kolejnych "odkryć i inspiracji", które dla innych ludzi są zwykłą często szarą codziennością. Film trudno opisywać. Zwiastun nie przekaże istoty tematu. Film wywołuje refleksję, żąda pytań. To jest jego siłą. Odkryć prawdziwy sens życia, akceptację różnorodności ludzi ich obaw, wniosków oczekiwań. Film motywuje do zbudowania w sobie wewnętrznej stabilizacji, odkrycia silnych punktów, wartości, na których można opierać nasze relacje z innymi ważnymi w naszym życiu ludźmi. A życie...życie to zmiany, upływający czas, zmieniające postrzeganie na skutek doświadczeń, marzenia i ideały... Musimy z tym sobie radzić, weryfkować i przemierzać życie z każdym dniem od nowa, od nowa.