PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=850352}
7,5 30 080
ocen
7,5 10 1 30080
7,2 49
ocen krytyków
C'mon C'mon
powrót do forum filmu C'mon C'mon

Czy nie macie wrażenia, że film między wierszami sugeruje, że Jesse moze być dzieckiem Johnnyego i Viv?

Po pierwsze, ewidentnie między bratem i siostrą są jakieś tematy z przeszłości, których nie chcą poruszać, inne niż tylko różnice zdań co do postępowania z chorą matką.

Po drugie, w filmie na początku nie jest jasno powiedziane, czy Johnnny i Viv to ex-para, czy tylko rodzeństwo - to wynika dopiero później. Na początku jest wrażenie, jakby byli swoimi ex, po jakiejś strasznej awanturze, i teraz boją się nawet do siebie odzywać, żeby nie rozwalić jako-tako odzyskanej stabilności psychicznej.

Po trzecie, dlaczego Johnny tak bardzo wtrącał się w życie Viv, i chciał, żeby rozstała się z mężem?

Po czwarte, jest taka scena, gdy Johnny idzie z Jessem po chodniku, za nimi idą współpracownicy Johnnyego, i komentują, że mały wygląda jak Johnny, ma taką samą bujną czuprynę, taką samą grubą kurtkę itp. I faktycznie, fizycznie jest między nimi podobieństwo, nawet stopy stawiają podobnie, na zewnątrz jak kaczka ;)

Po piąte, przyszło mi do głowy, że może ta Louise, która ponoć odeszła od Johnnyego w przeszłości, to tak naprawdę Viv, tylko Johnny wymyślił sobie taką historyjkę o innej kobiecie, żeby mieć w razie czego co mówić ludziom (a i, być może, żeby samemu się oszukiwać - bo trudno mu się skonfrontować z faktem, że zrobili dziecko z własną siostrą).

Po szóste, Jesse w którymś momencie nocnej szczerości mówi, że Viv zrobiła aborcję - Johnny w tym momencie ewidentnie się budzi i nadstawia uszu.

Po siódme, cała sytuacja na początku, gdy Johnny dzwoni do Viv i dowiaduje się, że siostra nie ma z kim zostawić małego na czas wyjazdu do męża - trochę to jest jakieś dziwne. W sensie że zwykle jest tak, że to osoba szukająca kogoś do opieki nad dzieckiem dzwoni po ludziach i nieśmiało pyta, czy mogłaby prosić o opiekę. A tu jest jakoś tak odwrotnie, Johnny sam proponuje opiekę, a Viv się zgadza, tak jakby przyszło jej do głowy, że mogłaby dać szansę Johnnyemu na poznanie własnego syna... (skoro ten nawet nie poznaje jego głosu w radiu).

Po ósme, nawet sam Jesse zauważa i pyta Johnnego, dlaczego nie rozmawiają z Viv jak rodzeństwo - czyli w ich relacji jest coś sztucznego, ukrytego, co dzieciak wyczuwa intuicyjnie.

No nie wiem, takie są moje wrażenia. Może to trochę zbyt grubymi nićmi szyte, ale film jest na tyle niejednoznaczny w tej kwestii, że jest pole do domysłów, i ciekaw jestem, czy wy też macie takie wrażenie.

Ponadto, mam jeszcze parę innych uwag:

1. W sumie najgorsze co można zrobić w dorosłym życiu, to uczynić dzieko (swoje lub cudze) swoim najlepszym przyjacielem. Najważniejszymi osobami w życiu dorosłych powinni być inni dorośli. Gdy ktoś dorosły, mający nie do końca satysfakcjonujące życie osobiste, uzależni się od przyjaźni z dzieckiem, to potem, gdy to dziecko zacznie dorastać i mieć własnych znajomych, dla dorosłego zacznie się dramat, utrata poczucia sensu życia itp. Wprawdzie w filmie nie widać, żeby Johnny jakoś szczególnie się załamał gdy mały wrócił do rodziny, ale jednak przy takiej przyjaźni, w filmie przedstawionej jako super terapeutyczna sprawa, trzeba bardzo uważać.

2. Dzieciak wychowywany w taki sposób jak Jesse ma spore szanse na stanie się egoistycznym, zachwyconym sobą i rozwydrzonym potworkiem - wszystko kręci się wokół niego, dorośli bez przerwy poświecają mu uwagę, zabiegają o to, żeby był szczęśliwy, żeby nie płakał, wymyślają mu jakieś zajęcia, no ogólnie jest pępkiem świata. Prosta droga do stania się zapatrzonym w siebie i przekonanym o własnej genialności mega-wkurzającym dorosłym, nie potrafiącym dać czegoś od siebie drugiej osobie - mimo tych wszystkich psychologicznych zabiegów typu nauka wyrażania emocji itp.

3. Skłaniam się do poglądu wyrażonego w innych komentarzach, że być może przynajmniej część ujęć była kręcona na spontanie, bez dokładnego planowania każdego dialogu. Jest taka scena, chyba mniej-więcej w połowie filmu, gdy Johnny i Jesse stoją w parku, Jesse nagrywa dźwięk i jest skupiony na sprzęcie, ale przez kadr z lewa na prawo przelatuje jakaś przeszkadzajka. Nie pamiętam co to było, albo jakiś śmieć niesiony wiatrem, albo pies przebiegł, no coś w tym stylu. I widać, jak Jesse na moment traci koncentrację na nagrywaniu, podnosi głowę i zupełnie naturalnie zerka, żeby zobaczyć, co też tam przelatuje na skraju pola widzenia. W normalnym filmie coś takiego zostałoby wycięte, a tu zostało, i mi się to spodobało.

4. Fajne jest podejście do product placement - logo Apple'a na laptopach zawsze jest zasłonięte jakimś kubkiem z ołówkami, albo niewidoczne z powodu odblasków, każdy telefon ma założone etui itp. Czyli w sumie nie ma product placement :) Choć będąc paranoikiem można powiedzieć, że właśnie jest to mega-sprytny product placement, bo wszyscy i tak wiedzą, jakie to ma być logo, wszyscy się spodziewają, że logo powinno być pokazane, a przez to, że autorzy filmu celowo i ewidentnie to logo ukrywają, to jego obecność jest jeszcze lepiej uświadamiana przez widzów ;)

beyond2001

1. Nie jeśli nie masz toksycznego podejścia do przyjaźni, i rozumiesz że osoby się zmieniają, relacja też może zestopować i nie masz obowiązków których oczekujesz od 'przyjaciela'.
2. Nie wydaje mi się. Jeśli relacja nie jest jednostronna, to będzie bystrą emocjonalnie osobą, co przede wszystkim zakłada dawaj-od-siebie wpierw. :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones