Po obejrzeniu dawno temu, sam długo nie mogłem go ustalić, bo jakiś kretyn wymyślił polski tytuł zupełnie niezwiązany z oryginalnym. W końcu przyszło mi do głowy, że w fabule i pewnie w nazwie występował jakiś stan USA. I tak doszedłem aż do Montany :)
Klimatyczny, wspaniale nakręcony czarny kryminał, który nieco przypomina mi pamiętne "Życie Carlita" z Pacino albo "Pogrzeb" Ferrary. Też taki trochę fatalizm gangsterskich porachunków.
O ile generalnie nie lubię Kyry Sedgwick, to tu jest naprawdę świetna, zaś w parze z tym swoim kumplem rewolwerowcem w arabskim typie - są po prostu rewelacyjni. Jedyną wadą jest strasznie zagmatwana intryga, zbytnio przyspieszająca w niektórych momentach - dlatego 9/10.