Może to trochę chore. Ale mimo że płakałam na tym filmie (i tu mowa o tej chorobliwości, o której
wcześniej wspomniałam), to dałam temu filmowi tylko 5 gwiazdek i nie chcę go więcej oglądać.
Ma coś w sobie, ale nie wiem co. Ciężko mi się oglądało, bo nie toleruję homoseksualistów.
Płakałam przez pogardę? Nie.. Kres wytrzymałości? Może moja psychika nie wytrzymała? Nie, ona
jest silna. Przez piękno filmu? Nie, nie sądzę. Może przez pustkę, którą pod koniec filmu czułam?
Może dlatego, że na filmie nikt nie wylał łez po śmierci Rimbauda... Więc niech mi ktoś *brzydkie
słowo* wyjaśni dlaczego.
Może po prostu wzruszył Cię, bo jest prawdziwy? I nie chodzi mi o to, że historia jest oparta na faktach. Każdy boi się odrzucenia, każdy chce miłości i zrozumienia, każdy bywa okrutny i każdy bywa żałosny, każdemu zdarza się zrobić świństwo, którego się wstydzi, i każdemu zdarza się współczuć całemu światu i chcieć nieść mu pomoc, i mi przynajmniej ten film pozwolił spojrzeć na to wszystko z zewnątrz. Mnie ten film też poruszył, bo w zachowaniach i uczuciach bohaterów rozpoznawałem własne zachowania i uczucia. Czy Ty też tak miałaś? Nie wiem, sugerowanie Ci tego byłoby nie na miejscu. Mówię tylko, że ten film naprawdę na mnie działał, nie pozwolił być obojętnym wobec siebie. To po prostu nie jest film, nad którym mógłbym przejść do porządku dziennego i powiedzieć: "Aha, spoko, gdybym go nie obejrzał, nic by się nie zmieniło", albo: "Nie obchodzą mnie problemy, które są poruszone w tym filmie, nie muszę sobie odpowiadać na pytania, które się we mnie pojawiają, gdy go oglądam" - powiedzieć tak po obejrzeniu tego filmu byłoby niepodobieństwem.
A tak btw, sądzę, że jeśli film doprowadził Cię do łez, sprawił, że czułaś pustkę (katharsis?) i nie możesz pozbyć się wrażenia, że "coś w nim jest", i to pomimo tego, że cała rzecz dotyczy gejów, których nie tolerujesz, to chyba zasłużył sobie na trochę więcej, niż 5, czy 6 gwiazdek, nie sądzisz? ;/
Nie wiem na ile zasługuje w rzeczywistości ten film, bo nie mogę podejść do niego z dystansem. Ode mnie natomiast nie zasługuje na więcej, bo w filmie nie chodzi tylko o uczucia. To, że mnie wzruszył ma oznaczać, że jest dobry i że zasługuje na więcej?
A czemu nie? Czy to tak niewiele - wzruszyć kogoś? Greckie tragedie nie miały na ce celu nic innego, niż wzruszyć widza, a do dziś wiele z nich uważanych jest za arcydzieła. Poza tym nie chodzi tylko o uczucia - takie wzruszenie, zaangażowanie w los postaci, jakie wywołuje w widzu ten film, ma też walory poznawcze: skłania do refleksji nad życiem i różnymi postawami, obnaża pewne mechanizmy, które być może na co dzień nie są tak widoczne. Jak dla mnie, to bardzo dużo.
mądrze mówisz ;) aczkolwiek trzeba brać pod uwagę też te inne aspekty i podjąć próbę obiektywnej oceny filmu, przynajmniej ja się staram to robić.
co do tego filmu, to obejrzałem go dawno temu, jakieś 6-7lat temu? (miałem jakieś 15 lat), i całkiem przypadkiem. Obudziłem sie późno w nocy, telewizor był włączony, leciał ten film i tak mnie zainteresował, że już mi się odechciało spać :p przykuł moją uwagę, uświadomił też coś. Przymierzam się, żeby obejrzeć go jeszcze raz i dokonać obiektywnej oceny, bo jednak czuję, że sporo z filmu mi umknęło po tyle latach. :P