Film jest rekonstrukcją słynnej sprawy Armina Meiwesa i dosyć wiernie oddaje to, co przekazano szerokiej publiczności (poszukiwania ofiary w internecie, stylizacja wiejskiego domu, poszczególne akty zbrodni). Film utrzymany jest w dość brudnej konwencji, gore jest całkiem sporo, szczególnie w ostatnie już części (choć rzeczywiście, z uwagi na obraz średniej jakości, nie jest mocno akcentowane). Sam film jednak się dłuży i ma ciut za długi, w mojej opinii, rozbudowany wątek homosekusalnego zaspokajania się (co też ukazane jest wyraźnie na ekranie). Całość skłania się w stronę realizmu i szokowania, niż surrealizmu. Nie jest to dzieło wybitnie, nie jest również złe. Warto moim zdaniem obejrzeć będąc fanem i gore, i Dory.