Budownictwo weneckie wg. Casino Royale:
Postaw budynek na dwóch beczkach. Jakiekolwiek uszkodzenie spowoduje, że budynek ZATONIE.
Historia Wenecji wg. Casino Royale:
"POSTAWMY MIASTO PONTONOWE NA NAJWIĘKSZEJ GŁĘBINIE" ~ Pierwszy doża Wenecji
Poziom wyszkolenia agentów z licencją na zabijanie w brytyjskim MI6:
Agent, który znajdzie dupe jest upoważniony do zerwania umowy bez uprzedniego przelania milionów na konto skarbu.
Poziom wyszkolenia agentów z licencją na zabijanie w brytyjskim MI6 cz. 2:
Zostań zdradzony i wyrolowany na miliony przez innych agentów. Pie*dol kasę, ratuj ich życia.
Lekcja ochrony tożsamości wg. Casino Royale:
Szef wywiadu powinien tak pilnować swoich danych osobowych, aby każdy agent mógł je znaleźć. Tyczy się także haseł do tajnych systemów.
Lekcja zaufania wg. Casino Royale:
Jeden z agentów włamuje się do domu szefa całego wywiadu. Brak konsekwencji poza słownym upomnieniem.
Lekcja tortur wg. Casino Royale:
Obij delikwentowi jaja. Najlepiej na śmierć.
Lekcja zaufania wg. Casino Royale, cz. 2:
Masz agenta, który włamuje sie do systemów informatycznych wywiadu i do domów swoich przełożonych? Daj mu 15 milionów na gre w pokera.
Lekcja szpiegostwa:
Rozpie*dol ambasadę jakiegoś kraju na terenie innego kraju. Żadne ciche sabotaże - poprostu rozpie*dol. Poza słowną naganą i tak nie będzie konsekwencji.
Lekcja pościgu:
Chcesz złapać kogoś żywego? Ścigaj go po dźwigach i narażaj swoje życie - strzały w nogę wyszły z mody.
Lekcja organizacji pokazów wg. Casino Royale:
Choćby się paliło, a w twoją stronę pędziły trzy radiowozy za szaloną cysterną pełną paliwa - pokaz musi się odbyć.
Lekcja kontroli lotów wg. Casino Royale:
Dopuść samolot do lądowania na rzekomo płonącym lotnisku. Na pasie po którym jeździ policja i pełna cysterna.
Lekcja interwencji policyjnych wg. Casino Royale:
Chcesz spowolnić cysternę? Strzelaj do niej.
Lekcja pierwszej pomocy wg. Casino Royale:
Mając przed sobą otrutego, krwawiącego delikwenta po zawale wykonaj mu zastrzyk w losowe miejsce szyi i wykonaj jeden strzał z defibrylatora (wstępna resyscytacja nie jest potrzebna). Wstanie on pełen sił, jak gdyby dopiero wstał z łóżka.
Lekcja ochrony hoteli wg. Casino Royale:
Wypadek na parkingu? Cała ochrona powinna wybiec z hotelu.
Lekcja pokera:
Trips to nie to samo co set (a to miał Bond grając w pokera). Krupier powinien to wiedzieć.
Lekcja logistyki wywiadowczej:
Szef wywiadu jedzie z Londynu na Bahamy bez ochrony, aby zobaczyć zwłoki kogoś kto wcale nie jest ważny dla obecnej sprawy i wszczepić agentowi czip. Kto by go tam chciał zabić.
Lekcja geografii wg. Casino Royale:
Czarnogóra to raj na ziemi. Słońce, kwiaty, lasy i szwajcarskie wioski... A nie, chwila...
Nie rozumiem dlaczego ludzie tak się jarają tą częścią Bonda. Nie przypomina ona tego Bonda który był kiedyś - teraz 007 to zwykły zabójca na zlecenie, który działa bez żadnej finezji i w ramach akcji SZPIEGOWSKICH rozwala setki rzeczy dookoła. Quantum of Solace był już trochę lepszy pod tym względem, lecz nie o tym filmie teraz mówimy. W Lutym bez oglądania dałem temu filmowi 6/10. Nie wiem co mnie wtedy podkusiło, żeby tak zrobić. Dzisiaj jednak z czystym sercem podtrzymuję swój werdykt.
To i tak juz dużo tych bzdur przeczytałeś. Jak mozna zarzucać Bondowi, że cokolwiek w nim jest nierealne. To jest właśnie konwencja bonda od początku. Bondy z Brosnanem lekko to zmieniłyna niekorzyść serii. Casino Royale toi zdecydowanie powrót do korzeni 007. Szkoda ze w QoS nie utrzymali tej wysokiej formy.
Mówić można o realizmie i realizmie. Poprzednie Bondy były nierealistyczne jeśli chodzi o technologie, bohaterów i sceny akcji. Tego się nie czepiam, to ma swój urok - taka konwencja. Czepiam się jedynie braku konsekwencji i zwyczajnych absurdów w tym filmie. W poprzednich częściach 007 był bardziej cichym szpiegiem działającym zgodnie z ustalonym planem. Tutaj jest zwykłym zabijaka, który ledwie myśli a plan ustala po fakcie.
Może dlatego, że dopiero co został 00 i dopiero uczył się wszystkiego czego efekt miałeś w późniejszych Bondach , gdzie już nie popełniał takich błędów.
nie wydaje mi się, żeby poza obracaniem wszystkiego w pył, bieganiem i mordowaniem Bond ma czas, żeby się jeszcze oglądać.
Przynajmniej wypowiedź autentyczna..bez googlowania każdego słowa..byłaś mistrzynią dyktand w podstawówce, że tak piętnujesz? (swoją drogą już w szóstej linijce jest błąd...nie wychwyciłaś go, czy dałaś mały minusik z boku?)
Przyjmuję to "tłumaczenie"...choć banalne i najczęściej stosowane...ale doceniam, że choć w takiej formie przyznajesz się do błędu..
Ok, ok...wystarczy tej samokrytyki...nie myślałem, że aż tyle to tobie zabrało...
Zgadza się, te sceny aż "biją po oczach i mózgu"...akcja z ochroną, cysterną, torturach, domem w Wenecji itp...to wszystko zmusza do przeskoczenia na inny kanał..szkoda..
Produkcje z Jamesem Bondem, są z natury konwencją mało realną, formą fabularnej bajki dla nieco strasznych odbiorców, gdzie w każdej części powiela sie pewne wątki. To kino akcji z nutą szpiegowskiego akcentu, połączone z lekką fikcją i cechami super bohatera. Craig zmienił nieco oblicze klasycznego 007 i wydaje się to trafnym posunięciem gdyż, każdy Bond, grany przez poszczegolnych aktorów, jest inny, zachowując jedynie klasyczne cechy Jamesa Bonda.
Reasumując, to kino fikcji i dobrej zabawy z gadzetami często z XXIIw. Pięknymi kobietami, przesytem forsy, dobrobytu, seksu i kilku ostrzejszych scen mordu czy eksplozji. To właśnie jest Bond, James Bond.
Skoro czepiamy się ostatnich części 007 nawet tych z Brosnanem, aż strach zgłębiać sie w starszych produkcjach, gdzie farsa często kipiała.
W Lutym bez oglądania dałem temu filmowi 6/10
przeczytałem tylko to i mi wystarczy
Twoja wypowiedź obudziła we mnie chęć polemiki odnośnie zarzutów jakie postawiłeś wobec Casino Royal i nowej konwencji. Z pewną częścią się zgadzam, część traktuje jako czepialstwo ( rzecz jasna dopuszczalne w walce o filmowy ideał :), część woła o to byś jeszcze raz obejrzał film, a na pewną część nie potrafię odpowiedzieć, tj. kwestia pokera.
Na początku jednak trzeba zaznaczyć, że tak jak we wszystkich poprzednich filmach o 007 tak i w tym przypadku mamy do czynienia z założeniem, iż głównym bohaterem jest superszpieg, człowiek niezwykle inteligentny, mistrz w swoim fachu, obdarzonym szeroką swobodą działania. Ot taka konwencja, Bond zawsze taki był. Chyba nikogo nie muszę przekonywać, że takich agentów nigdy nie było. Warto dodać w tym miejscu, że ten Bond jest świeżo awansowany na agenta z dwoma zerami, dopiero testuje granice zaufania swoich przełożonych, ponadto jego rys psychologiczny ( fizyczny również) jest całkowicie odmienny od czarujących wcieleń poprzedników Craiga. Tu mamy do czynienia z arogantem, brutalem i perfekcjonistą dla którego liczy się tylko sukces końcowy.
Teraz zajmijmy się lekcjami domowymi :)
Pierwszy doża Wenecji: "Postawmy kamienne miasto na lagunie" i twórcy filmu tego nie kwestionują. Dom w który rozgrywa się sekwencja finałowa, jest ruiną, w której jest przeprowadzany gruntowny remont, kiedy Bond wbiega do niego wyraźnie widać betoniarkę, cement i charakterystyczne ogrodzenie placu budowy. Owe beczki, których jest więcej niż dwie to pontony stabilizujące budynek, poza tym budynek podtrzymują również stalowe liny, które w pewnym momencie zrywają się. Sam budynek również nie zapada się całkowicie w morzu, Bond reanimuje Vesper właśnie na dach tego budynku.
Lekcja wyszkolenia:
Bond w swoim mniemaniu przelał pieniądze przed złożeniem rezygnacji na konto, dopiero po telefonie od M orientuje się, że coś jest nie tak, to Vesper była księgową. Co do olania pieniędzy to faktycznie coś jest nie tak, w pewnym momencie chyba toną w tym domu a potem walizka jest w rękach White. Poza tym Bond kocha Vesper, więc ją ratuje a nie pieniądze, ponadto Vesper jest kluczem do zagadki ( dlaczego zdradziła, kto ja szantażował).
Lekcja z szefem:
Jak już pisałem Bond jest superszpiegiem i ma super możliwości, więc adres oraz dane personalne szefa nie są dla niego tajemnicą, szczególnie gdy chce je poznać, ot ponownie konwencja (co ciekawe prawdziwy szef MI6 nie ukrywa się pod inicjałem). Dodam w tym miejscu i skutki rajdu po ambasadzie. Po pierwsze: Bond w mieszkaniu M widzi się pierwszy raz z przełożonym po akcji na Madagaskarze (M mówi coś takiego po wyjściu z przesłuchania przed parlamentem: "Gdzie on do cholery jest"). Tak naprawdę nie wiemy czy był / czy nie był zawieszony, wiemy, że korzystał z komputera M, może właśnie dlatego, iż miał ograniczony dostęp za swój wytęp w Afryce ( to tylko hipoteza). Z tej sceny dowiadujemy się też, że M ma duże wątpliwości czy nie dała mu za szybko awansu, że Bond naruszył zaufanie jej jak również MI6 i jak to ujęła, jeszcze raz się do niej włamie to każe go zastrzelić, czytam to w ten sposób: jeszcze jeden taki numer (Afryka, włamanie, zniknięcie po akcji) a skończysz w pudle w najlepszym przypadku. A i 15 mln na pokera. Bond odbudowuje swoje zaufanie po akcji na lotnisku (no i jest najlepszym pokerzysta:).
Lekcja szpiegostwa:
Rajd po ambasadzie ma pokazać nieobliczalność, zawziętość, nieustępliwość nowego Bonda.
Lekcja tortur:
Le Chiffre chce wydostać od Bonda hasło, po to go torturuje, sam zresztą mówi, że brzydzi się nimi. Kwestia o śmierci i długości tortur ma za zadanie sprawić by Bond się przestraszył i szybciej wyjawił kod. Ponadto ta tortura to nie tylko bicie liną cumowniczą po jądrach, ale także po okolicach odbytu i nerwu kulszowego, takie coś musi niesamowicie boleć.
Lekcja pościgu:
Choć pościg, ujmę to tak :), w terenie płaskim przebiegał przez tłum i zarośla, był moment po skoku przez ogrodzenie na oddanie strzału i tu masz w pełni rację, ale gdyby nie to nie było by tak efektownej sekwencji, poza tym akcja z buldożerem i przebiciem się przez ścianę karton-gips miała znowu podkreślić nieobliczalność i brutalność nowego Bonda.
Lekcja pokazów.
Pokaz się nie rozpoczął, rozpoczęło się wyprowadzanie samolotu z hangaru, poza tym pokazów nie organizuje się w środku nocy, Demetrios leciał do Miami ostatnim samolotem.
Lekcja kontroli lotów i strzelania do cysterny:
Fakt powinni zamkną lotnisko, kiedy policja zorientowała się, że coś jest nie tak z tą cysterną, tak na marginesie lotnisko w żadnym momencie nie płonęło nawet rzekomo. Efektowna, choć naciągana jest scena z podchodzącym do lądowania Jumbo Jetem. Co do zatrzymania cysterny, policja strzelała w opony. Choć ciekawi mnie fakt przestrzelenia samej cysterny i braku samozapłonu paliwa pod wpływem gorących kul. Choć nie mam pojęcia czy paliwo lotnicze przypomina bardziej olej napędowy który zapala się trudniej niż benzynę.
Lekcja pierwszej pomocy:
Mocno naciągana, nawet nie tyle przez zastrzyk ( Bond na pewno nie trafił w żyłę szyjną, a miał) , który zresztą nie wiem czy był potrzebny czy nie (dialogi są jakby sprzeczne ze sobą). Sam Bond nie miał zawału tylko częstoskurcz ( z tego co pamiętam), czy jeden strzał z defibrylatora pomoże czy nie nie mam pojęcia, trzeba by był się zapytać lekarza. Ale fakt, że jego reakcja po ocknięciu się jest absurdalna.
Lekcja ochrony hotelu:
Trudno mi to ocenić, wyglądało to tak jakby cały hotel ochraniało dwóch gości siedzących za konsolą monitoringu. Nie zrobiło to na mnie większego wrażenia ani jako ewentualny błąd ani jako filmowa rzeczywistość.
Lekcja logistyki:
M przyjeżdża na Bahamy, żeby spotkać się z Bondem po akcji w Miami (swoją drogą tam porządku pilnuje Horatio :), ich rozmowa odbywa się na miejscu morderstwa żony Demetriosa, w tle widać wielu policjantów / techników / agentów, z tego wynika, że M nie jest bez ochrony swoich służby, poza tym jest pan od chipa, czyli swój. Absurdalnym jest założenie, ze szef służby lata sam samolotem bez obstawy, jak dla mnie samo z siebie wynikało, że na miejscu są agenci MI6 tyle, że dla rozwoju akcji nie było sensu tego zaznaczać. Na miejscu zbrodni Bond i M musieli być razem ze swoimi ludźmi, przecież nie wpuszczono by ich tam na służbowe legitymacje w obcym kraju.
Lekcja geografii:
Czarnogóra to kraj śródziemnomorski, o antycznej przeszłości i wielowiekowej tradycji narodowej. Dla mnie wyglądał zbyt schludnie jak na kraj, który niedawno oddzielił się od Serbii / byłej Jugosławii, szczególnie widok super gładkiego asfaltu podczas pościgu za porywaczami Vesper był przedni, ale jak dla mnie do drobnostka. Ponadto Czarnogórę udawały Czechy.
Jeszcze kilka słów na zakończenie. To prawda nastąpiło znaczne przesunięcie z kina szpiegowskiego w stronę kina akcji, ale w mojej opinii ta tendencja rozpoczęła się już w czasach Daltona a za czasów Brosnana próbowano połączyć te dwa nurty z różnym skutkiem (wątek szpiegowski plus dużo huku, kurzu i wybuchów). Na pewno GoldenEye i w szczególności Świat to za mało są doskonałymi przykładami takiej syntezy, pozostałe Bondy z Brosnanem według mnie są zdecydowani mniej udane szczególnie ostatni Śmierć nadejdzie jutro, balansuje niebezpiecznie na granicy pastiszu i kiczu. Sądzę też, że owo jaranie się wynika w dużej mierze z tego, iż kino akcji gdzieś zatraciło swój sens, nastąpił przerost formy nad treścią (patrz: wszechobecne efekty komputerowe), a Casino Royal w swojej formie jak na mój gust wróciło do najlepszych wzorców tego gatunku typu Zabójcza broń I i II czy Gorączka, oczywiście do tego dołożono samą postać Bonda teraz już brutala o zmęczonej twarzy i włosach w nieładzie, świat wywiadu, świetną Eve Green - jedna z niewielu równorzędnych partnerek dla 007, odebrano śmieszne gadżety, dodano czarny charakter na miarę czasów i wyszło jak dla mnie świetne kino rozrywkowe, dużo bardziej realne ale nie do końca realistyczne, bo takie po prostu nie mogło być. W każdym razie nie dostrzegam w tym filmie więcej absurdu niż w innych tego typu produkcja, wręcz uważam , że jest go mniej.
Świetnie napisany tekst .Zgadzam się w pełni .A co sadzisz o nowym Bondzie ,,Skyfall ,, jaki on może być ? Co wynika z zwiastunów ,spotów tv ,clipów itp ? Czy dorówna Casino Royale ?
Z trailerów bardzo trudno wyczytać treść fabuły, właśnie w ramach odpowiedzi na twój post obejrzałem zwiastuny Casino Royal i QoS, zdradzają tylko tyle ile chcą zdradzić twórcy filmu. Tak na mój nos Skyfall będzie filmem podstępnym w tonacji, zdjęcia Londynu - pochmurna jesienna / wczesnowiosenna pogoda, pociąg i krajobraz wokół też są brudnawe, stary zamek / posiadłość, trochę orientu, który poza egzotyką też jest dla nas nieco dziwny i niezrozumiały. Motywem przewodnim mogą być grzeszki MI6 (w końcu wybucha budynek oryginalnej Secret Intelligence Service, swoją drogą bardzo futurystyczny jak na siedzibę wywiadu) i samej M, ciekawe jak głębokiej przeszłości sięgające. Pomyślałem o amnezji u Bonda, ale nie wiem czy nie jest to zbyt ograny motyw. Fajnie, że pojawia się nowy i młody Q, doda to trochę świeżości staremu personelowi MI6. Zobaczymy jaka będzie "dziewczyna", ostatnio Francuski w tej roli sprawdzały się świetnie, mam na myśli Evę Green (jest córką francuskiej aktorki i szwedzkiego dentysty, urodziła się w Paryżu) i Sophie Marceau. Czarny charakter jest jak widać wyrazisty (te platynowe włoski) a tego jakoś brakowało w QoS. A no i na koniec, Adel jak dla mnie nagrała świetną piosenkę do nowego Bonda, jest taka jak powinna być, czerpiąca z klasyki gatunku, charakterystyczna i niepokojąca, po prostu bondowska.
Ok ,dzięki .A jak myslisz Skyfall bedzie bardziej Bondowate niż Casino Royale i Quantum of Solace czy raczej w tym samym tonie ...
Dzięki za wyczerpujący post :D
Jeśli chodzi o reanimację: był to zawał. Jeden z agentów sam powiedział "Otruto Bonda. Zaraz będzie miał zawał".
Jeśli o samolot: jaki był cel wyprowadzania go z hangaru? Po co to robili? Dodatkowo pisałeś że nie było nawet domniemanego pożaru. Zamachowiec z tego co pamiętam przed rozpoczęciem akcji odpalił alarm przeciwpożarowy.
Wenecja: nawet gdyby był remontowany to mimo wszystko, żaden dom nie może tak zwyczajnie utonąć. Chyba że na czas remontu wyjęli spod niego cały fundament.
No nic, zobaczymy jak im wyjdzie Skyfall ;)
Wyczerpujące posty to moje hobby :D. Co do samolotu, wyprowadzali go w ramach przygotowywania do pokazu zwróć uwagę jak zachowuje się personel w hangarze i na puste trybuny obok hangaru (pokaz miał się odbyć rano). Cała sekwencja na płycie lotnisko z nie oryginalnym dźwiękiem :) http://www.youtube.com/watch?v=wDVlkjiQIko .Pierwsze i ostatnie 30 / 40 sekund. Zapomniałem o tym alarmie przeciwpożarowym, więc rzekomy pożar był, ale dajmy sobie spokój ze skalą zagrożenia, podobnie jak i z Wenecją. Fakt, zobaczymy jak Bond numer 23 wyjdzie jego twórcom. :)