Jak ktoś napisał poniżej jeśli dotrzeżesz "drugie dno" w tym filmie tzn, że go zrozumiałeś. Tak to już jest, że filmy Tima Burtona albo się uwielbia i widz potrafii się "wkręcić" w jego futurystyczny, zwariowany świat kina, albo się go nie rozumie i uważa za nieudolnego dziwaka. Ja naszczęście mimo, że naście lat skończyłem stosunkowo dawno cieszę się bardzo, że została we mnie ta dziecinna fantazja, dystans do tego co oglądam, który pozwala mi dostrzec magię i ponadprzeciętność w podobnych filmach, a co za tym idzie "potrafię się wkręcić". Dopiero filmy Tima Burtona przekonały mnie o wielkim talencie J. Depp'a (no i ostatnio oglądany "Marzyciel"). Aktor nietuzinkowy, który jak nikt inny chyba potrafii wyczuć inwencję swojego wielokrotnego pracodawcy jakim Tim jest dla Johnny'ego. Od strony scenografii (genialna chatka, w której mieszkałą rodzina Charliego oraz całe miasto) nie można nic zarzucić, dobór aktorów (szczególnie dzieci) wyśmienity, piękne przesłanie i to nie jedno! Czy jest coś w filmie co jest nieco in minus? Otóż filmowe Umpa-lumpa. Drażniły mnie te krasnale, które w dodatku były jedną osobą. No i być może też ktoś ma takie odczucie, że po wejściu do fabryki czar baśniowo-magiczny lekko przygasa. Nie traci się w całości, ale jest uboższy, trochę innego kierunku zwiedzania się spodziewałem, nieco mroczniejszego? Ale z drugiej strony może Burton chciał tą swoją "ekranową słodyczą" pokazać zepsucie jakim są nasiąknięte dzieci (tutaj świetna aluzja z zębami i ojcem Williego, który był stomatologiem). Każdy może doszukiwać się tu czego chce i wyobrażać co by było gdyby. To lubię u Tima: morał i nie przewidywalność...choć w 2 miejscach jest przewidywalny - Danny Elfman, który nie ma sobie równych. Są tylko świetni kompozytorzy. On jest doskonały! No i jego żona Helena B.C. często jeśli nie zawsze obsadzana w jego filmach.
Z Burton'owskim pozdrowieniem :)
9/10
W końcu ten film to ekranizacja, a Umpa-Lumpy w powieści były przedstawione jeszcze bardziej kiczowato (m.in. dlatego, że były całe różowe o.O).
Ale w obu dziełach widać wyraźną aluzję do przemysłu narkotykowego.
A więc skoro Umpa-Lumpy były wciąż naćpane, to takie wrażenie musiały tez sprawiać ich występy.
Mówisz o czarze baśniowo-magicznym. Ja bym raczej określiła ten film jako jakąś wielką wizję na haju.
I za taki właśnie klimat kocham filmy Burtona.
Chcesz obejrzeć mroczniejszą wersję, sięgnij po film z 71 roku, Willy Wonka jest tam bez porównania bardziej chamski i ironiczny. Lecz tamten film nie oczarowuje tak jak ten, poza tym w tamtym scenariuszu całkowicie zwalili zakończenie.
"W końcu ten film to ekranizacja, a Umpa-Lumpy w powieści były przedstawione jeszcze bardziej kiczowato (m.in. dlatego, że były całe różowe o.O)."
Eee... WTF? Całe różowe? Nie wydaje mi się. Gdzie to jest napisane? *drapie się po głowie* Na Wikipedii znalazłam coś takiego: "The original book first portrayed Oompa-Loompas as black pygmies from "the very deepest and darkest part of the African jungle where no white man had been before". After the book's U.S. release, complaints of racism caused Dahl to rewrite the characters as dwarves with "golden-brown hair" and "rosy-white" skin."
gdzie tak jest napisane?
w moim wydaniu książki o ile dobrze sobie przypominam... >.<
A jakie masz wydanie? Bo aż mnie to zaintrygowało... Ja mam polskie tłumaczenie w wykonaniu Jerzego Łozińskiego, dość nowe - z filmową okładką, i znalazłam w nim taki opis:
"Skórę miał różowiutką, długie włosy były złocistobrązowe"
Sprawdziłam jeszcze w oryginalnym tekście i pisze tam:
"His skin was rosy-white, his long hair was golden brown"
Hehe, Łoziński - kto pamięta jego tłumaczenie "Władcy Pierścieni"? Nie żebym tak jak reszta świata go krytykował - chwała mu za inne podejście
Ja pamiętam. Stoi u mnie na półce. Jak już przyzwyczaiłam się do "Bagosza" i "krzatów", było OK i dobrze mi się czytało.
Dokładnie. Przyznam, że do dziś wolę "Włości, Sama Gadułę" i inne wynalazki niż tłumaczenie Skibniewskiej... no ale co by mnie nie "zbanowali" cosik o filmie - bardzo dobra ekranizacja:)
"trochę innego kierunku zwiedzania się spodziewałem, nieco mroczniejszego?"
Ja tu zauważyłem że Burton lubi majstrować kolorami, gdzie raz wszystko jest jakby szare, a innym razem kolorowe. Tak samo było z Gnijącą panną młodą (różnica między światem żywych i umarłych).
A widzisz, Burton umie zaskoczyć, bo myślałem że ten Wonka to jakiś zgryźliwy old-man, zaś jego fabryka to mroczne i zimne miejsce - a tu prosze zupełna przeciwność. Ten futuryzm nie gryzie się aż tak.
Powiem tyle - produkcja ta, to wyśmienita wsółczesna baśń filmowa! :)
filmy Burtona uzalezniają :D ten też :) wogóle Johnny i Tim to się dobrali. teraz czekam na Sweeney Todd.