Mam pewne zastrzeżenia co do scenariusza... Mianowicie, kiedy 4 osoby otrzymały już karty, na następny dzień wszyscy (5 osób) mięli się spotkać w fabryce. Jak każdemu wiadomo piątą osoba, która otrzymała "gold ticket" był nasz główny bohater. Lecz skąd wiadomo, iż idealnie (ktokolwiek) miałby trafić na dzień przed spotkaniem na złoty bilet...?? Trochę jest to dla mnie nie jasne... Co wy o tym sądzicie...??
A propos filmu - bardzo mi się podobał, lecz nudna była trochę ta rutyna znikania po kolei postaci (tj. dzieci), które dostały się na wycieczke po fabryce...
A kogo to obchodzi (bez urazy:P)? To przecież tylko film, na dodatek o facecie, który ubija czekoladową rzekę czekoladowym wodospadem... Litości ;)
tak było też w książce, której film jest ekranizacją, dlatego takie spostrzeżenia należy kierować do Roalda Dahla :)
To tylko film. Na tym właśnie polega magia kina! To tak, jakby przyczepić się, że Umpa-lumpy nie istnieją...
Haha, gdzieś czytałem, że autora oskarżono o rasizm, dlatego, że Umpa-Lumpowie wielu kojarzyli się z pigmejami, czy jakos tak... :)
Już wyjaśniam. Dzień w którym Charlie otrzymał bilet był ostatnim dniem tej, hm.... promocji. Nazajutrz wszyscy mieli się spotkać w fabryce- wszyscy, którzy do tego terminu zdobyli bilet.
Tą niezwykle sympatyczną książeczkę czytałam bardzo dawno, ale jestem tego pewna. Jak to pamięć zachowuje nic nie znaczące szczegóły.........no, nieważne dla mnie, bo dla uczestników wycieczki po tej osobliwej fabryce, była to sprawa dośc istotna :)
Było szalenie przewidywalne, zresztą wielu widzów kiedyś oglądało wersję z Gene'm Wilderem i chyba nikt nie spodziewał się czegoś innego. Ale wcale nie uważam tego za wadę, świetnie się bawiłem, czekając w jaki sposób Wonka pozbędzie się kolejnego dzieciaka :) Myślę, że na tym polegała rozrywka ;) poza tym wtedy zawsze szła piosenka - a taniec oompa loompa to hicior za każdym razem
może i tak, ale co mogli innego zrobić? wysłać terminatora żeby wleciał przez okno i wystrzelał wszystkich z karabinu maszynowego za jednym razem? Troszkę nie ta bajka...
A ja mam jeszcze inne zastrzeżenie.
Charlie, moment przed znalezieniem banknotu widzi dwóch facetów idących z psami, którzy wspominają o znalezieniu ostatniego złotego kuponu. Po czym podnosi banknot, biegnie do sklepu i kupuje czekoladę. Ale otwierając ją, wypatruje pod sreberkiem kuponu i dopiero słyszy, że ostatni kupon był falsyfikatem
Nie jest to niedociągnięcie .On po prostu kochał czekoladę a znalazł banknot za który mógł ja sobie kupić. Jest to za to bardzo ważny element filmu i to z wielu powodów.:)))
Np. z jakich powodów? (Sorka, ale przez większość życia jestem zdeka nieprzystosowana do cięższego myślenia :P)
Masz racje że nie mógł się doczekać aż zje czekoladę.Ważne jest to żę pomimo żę był biedny to umiał się cieszyć życiem. Czego nie można było powiedzieć o innych dzieciach i ich rodzicach. Druga sprawa czekoladą podzielił by się z kimś kogo kochał, dlatego ja kupił anie na przykład praktyczniejszych ziemniaków. Trzecia sprawa czekolada poprawia nastrój i to było mówione w filmie.Czwarta sprawa wewnętrznie wierzył że mu się ten bilet należy i czuł że jednak on tam będzie bo był jego i tylko jego.Takie rzeczy się czuje i nie ma na to logicznego wytłumaczenia.
To jest w końcu film Tima i ważne kwestie nie są powiedziane w prost ,a trafiają bardziej do wnętrza niż do rozumu i logiki. więc trudno jest logicznie coś wytłumaczyć co nie pochodzi z racjonalnego umysłu.W sumie dobrze że logika mówi Ci że to coś nie pasuje bo jej nie pasuje ale film ma trafić do serca a nie do głowy.:)))
Czyli sczęśliwie zgadłam? ;)
Ech, chyba zabiłam w sobie dziecko... Dla mnie niestety prawie wszystko musi mieć logiczne wytłumaczenie... Trzeba nad tym popracować :)
pozdrawiam