Cha, cha, cha, można by powiedzieć albo no, no, no albo ho, ho, ho. Bo tak właściwie trudno ten film ocenić i umieścić w jakiejś klasie i kategorii. Pastisz (patrz tabliczka czekolady - czarny prostopadłościan z odyseji kosmicznej) musical (patrz wszystkie piosenki) rewia (patrz piosenki z układami), science fiction (patrz winda), bajki braci Grimm (patrz domek Charliego), sitcom (patrz rozmowy w domku Charliego) itd, itp. ALe co by nie powiedzieć to mnie się i tak ten film podobał, bo dawno nie byłem w kinie, bo wzruszył mnie temat, bo znalazłem coś dla siebie (patrz przyczyna dla której biznes Willego nie szedł jak należy). No i w ogóle ponieważ aż tak (pozornie) bezsensowny, że aż wzruszający. Jak to się mówi szukajcie a znajdziecie, tak więc tak jak i ja, każdy(albo wielu) może w tym filmie znaleźć coś tam dla niego interesującego, a już szczególnie mogą być zadowolone (albo i nie)niepoprawne wielbicielki talentu bądź beztalencia albo urody czy też jej braku lub też uroku osobistego lub nieuroku wielkiego czy też niewielkiego (jak tam kto sobie chce) Johna Deep'a - pa pa - kłania się zachwycony albo i nie zachwycony oglądacz filmów.
PS. Co by nie powiedzieć, dziękuję za umożliwienie mi obejrzenia filmu w kinie - ukłony dla "Filmweb".