"Charyzma" wydaje się łączyć w sobie najlepsze cechy "Kuracji" i "Pozwolenia na życie". Zaczyna się jak policyjny thriller, by z czasem przekształcić się w samotną tułaczkę po lesie. Miejsce to zamieszkują tak dziwni ludzie, że widz prędzej utożsami się z drzewami, niż z nimi. Ale chyba o to chodziło.
To styl Kurosawy pełną gębą. Na ekranie króluje kontrolowany chaos: reżyser uwielbia byśmy gubili się w fabule, a później gdy już jesteśmy zniecierpliwieni, wyjaśnia za pomocą dialogów, o co chodziło. Lubi też kręcić postaci z takiej odległości, iż trudno powiedzieć do kogo kierowane są słowa jednej z nich. Jest tu sekwencja, gdy bohater prosi: "nie opuszczaj mnie". Mamy wtedy zagwostkę czy to było skierowane do osoby partnerującej mu w scenie, czy do tytułowej "Charyzmy"? Wszystkie zmyłki wydają się specjalnie wodzić nas za nos. Taki już jest ten twórca.
Warto się pogubić w tym filmie, bo to dzieło co najmniej nietuzinkowe. Przesiąknięte bogatą symboliką i pełne pytań, a zarazem rewelacyjnie fotografujące jesienne kolory stanowiące tło historii. Drugi Kurosawa coraz bardziej zbliża się w moich oczach do poziomu pierwszego. Koniecznie sięgnijcie po inne jego filmy jeśli ten was kupił!
Kolejny raz udowadniasz, że warto śledzić twoje wpisy. Pamiętam, jak lata temu widziałem ten film, a opinie o nim było trudno, zresztą wciąż taki jest. Dodam, a to taka ciekawostka, że Kurosawa odwołuje się w swoich filmach (zresztą sam o tym mówi) do kina Godarda i Tarkowskiego, jego filmy są przedziwną mieszanką ich stylów. Charyzma jest tu jak tarkowska Strefa, a jednocześnie reżyser droczy się jak dostrzegłeś z widzem, a to przypadłość kina Godarda.
Skoda trochę tego reżysera, bo jego ostanie film są coraz gorsze, może powinien dać sobie spokój, no, ale w kulturze japońskiej etos pracy jest święty. Pewnie będzie pracował do 90-tki.
Tarkowskiego i Strefę faktycznie tu widać. Już w samej umowności z jaką został potraktowany las. Godarda nie zauważyłem, bo Godard pozostaje u mnie do nadrobienia :)
A reżysera "Charyzmy" bardzo cenię. Świetnie ogląda się Kurosawę zwłaszcza na dużym ekranie (widziałem 3 filmy na pokazie retrospektywy w Zwierzyńcu). Wszystko między innymi dlatego, że słynie on z usypiania naszej czujności, by nagle uderzyć jakąś wybuchową sceną. To zresztą kolejny element gry z widzem. Nikt dotąd nie sprawił bym tak wysoko podskoczył w fotelu gdy niespodziewanie na ekranie ktoś został zastrzelony, bądź coś na niego spadło.
Niby coraz gorzej mu idzie, ale ciekawy jestem serialu "Pokuta" z 2012, który zbiera pozytywne opinie. Szkoda, iż nie miałem dłuższego urlopu, bo także zobaczyłbym go w Zwierzyńcu.