Rewolucja mi się bardzo podobała, ale czegoś mi w niej brakowało. Natomiast Boliwia przyspawała mnie do tapczana, siedziałem z gałami otwartymi cały film jak McDowell u Kubricka - nie pijąc wcale 10 kaw ;]
Podchodziłem do tego filmu już z pewnymi oczekiwaniami. Chciałem zobaczyć krajobraz Boliwii, walki w tym pięknym obszarze, usłyszeć coś ciekawego i niebanalnego co wzbogaciłoby moją nie wielką wiedzę na temat tego kawałka historii i biografii Che oraz ujrzeć w jakiś kreatywny sposób śmierć tej postaci - nie była to banalna śmierć na polu bitwy czy coś prostego, jednak gość był trzymany jak zwierzę w cyrku, fotografowany, ośmieszany, ale też zaciekawił i nawiązał kontakty z pionkami. Film wszystko mi to pokazał. Dołączył do grona moich ulubionych produkcji i zachęcił do dalszego wgłębiania się w temat. Polecam każdemu zainteresowanemu tematem.