Film zapowiadał się bardzo fajnie a wyszedł już troszkę gorzej. Zacznę może od oceny fabuły. Dziewczyna poznaje chłopaka, wszystko pięknie ładnie.. ale halo ? Chyba ktoś zapomniał, że Hana ma męża i dziecko... Temat ten został poruszony tylko w jej liście do mamy i koniec ? Trochę dziwnie. Najwidoczniej Shin Jae to nie przeszkadzało, ale im dalej tym lepiej, choć szału nie ma. Wszystko owiane nutą miłości i magii- może dlatego ma taką wysoką ocenę. Oglądając ma się wrażenie, że mija co najmniej miesiąc od ich poznania, jak na końcu powiedzieli, że to 14 dni to byłam lekko zdziwiona. Ogółem fajne, ale dla szukających we wszystkim miłości i magii dziewczyn.
Chyba się przespało ten film...?
Hana nie miała męża i dziecka, to był list kogoś innego... W tym filmie czytali różne listy i Hana napisała tylko raz, do kolesia z którym była przed jego śmiercią to on miał żonę i dziecko.
Halooo...?!
Teraz nie za bardzo kojarzę ale z tego co pamiętam to przecież ona była autorem listu, w którym pisze o dziecku i mężu.
Nieee...
On na początku czytał jakiś list, ale to nie od niej ;p
Przez te imiona można się pomylić xD
Ona napisała tylko raz...
Hana pisała do swojego chłopaka, który umarł- przy czym okazało się że miał on żonę, list do mamy jest przypadkowy^^ ja przez chwile myślałam że ten listonosz jest synem lekarza, tym co umarł w Urugwaju. Film przyjemny, mam wrażenie, że głównie dla Kima zrobiony( a tu podobno jakaś powieść-nie wiem). Natomiast film nostalgiczny, jednak mnie do łez nie wzruszył. Czegoś mi brakowało, nie wiem
Film sredni. Poczatek nużący. Poszczególne elementy fabuły nie łączyły się ze sobą zbyt zgrabnie. Druga połowa filmu znacznie lepsza. Nastrojowo się zrobiło. Czyli suma sumarum, warto obejrzec.
Mam podobne odczucia, sam pomysł na pomaganie ludziom w tym aby pododzili sie z odejściem ukochanym bardzo fajny, piekne zdjecia, cudowne półzbliżenia, historie osób wciągające (może oprócz tego faceta który robił zdjęcia rociągnęte jak flaki z olejem). Gra głównego bahatera w porzadku, więcej miałabym zarzutu do dziewczyny która przez pół filmu sie darła, a resztę pół płakała tak rzewnie i piskliwie jakby ktoś jeździł paznokciami po tablicy.