Właściwie o filmie powiedzieć można jedno - jest świetnym przykladem tego, jak należy robić filmy o jazni człowieka szalonego/psychopatycznego. O tym jak nim się stał, jak postrzega otaczającą go rzeczywistość i jak radzi sobie z duchami przeszłości....to napewno nie jest obraz który będzie dobrze odebrany na wesołej imprezce, a raczej w ciszy i spokoju. Świetny kawał solidnej roboty - poczynając od operatorów kamer i scenografów, a kończywszy, na zresztą najważniejszej roli składającej to wszystko do kupy - reżyserii. Nie jest to jednak film dla każdego - jak zwykle w kinie azjatyckim ( a przynajmniej w dużej większości ) dominuje tu głównie KLIMAT, artystyczne zdjecia, kolory i.....czasem dłużyzny ( o krwi i bebechach nie wspominając, ale biorąc pod uwagę treść - jest to w tym wypadku całkowicie uzasadnione ) . Nasi najwięksi "bracia" zza oceanu ( po prawej stronie globusa ), potrafiliby przedstawić fabułę w 20 minut....no, ale nie posiadają speców o skośnych oczach...bo najlepsi nadal siedzą poza Hollyszmirą ( i wiedzą co robią ). Całe zresztą szczęście, że tak jest, bo przynajmniej czasem można zobaczyć coś oryginalnego, zamiast prostackiego fast-fooda, którego smak już poprostu męczy trzewia.
Reasumując:
PLUSY
-praca kamery i częste zdjęcia szerokokątnym obiektywem ( moja słabość :) )
-gra świateł, kolorów i cieni
-klimatyczna muzyka
-gra aktorska
MINUSY
-czasem przerost formy nad treścią ( jak to zawsze bywa u Azjatów...)