No cóż, ja odebrałem Chicago zupełnie inaczej niż recenzent i chyba tak jak za oceanem. Dla mnie to jeden z najciekawszych, najinteligentniej zrealizowanych filmów jakie widziałem. Zupełnie nie rozumiem, jak można stwierdzić, że nie powiodła się próba powiązania dialogu ze śpiewem musicalowym - przecież to właśnie dzięki temu wielu ludzi, których musical odrzucał do tej pory (jak mnie) obejrzało ten film i wyszło zadowolonych. Bo nic tak mnie nie zniechęcało jak fakt, że nie wiadomo z jakiego powodu, ni w pięć ni w dziewięć jakiś gość zaczynał śpiewać na ulicy na głos.. I jeszcze obsada i ujęcia: Richard Gere to ekwilibrystyk - w tej roli wypadł świetnie, a mama Morton - cóż była dobra ale jej rola nie wymagała zbyt wiele. Renee Zellweger w cale w tym filmie nie miała być zła - po prostu marzyła o sławie, została wykorzystana i zemściła się... A ujęcia i montaż tego filmu to dla mnie po prostu cud - obejrzyjcie scenę stepowania lub pierwszej przemowy adwokata do dziennikarzy... Tylko w jednym zgadzam się z recenzentem - muzyka jest świetna. Polecam.
ps. nie daję na plus i na minus bo jestem na plus (film) i na minus (recenzja)